Brak pieniędzy dawał o sobie znać. Chciałem zabrać dziewczynę na wakacje, ale nie było za co. Poprosiłem o pomoc mojego tatę, aby pomógł mi znaleźć pracę na lipiec i sierpień. Jest dyrektorem w urzędzie miasta, dlatego powinien mieć jakieś dojścia by coś załatwić.
Z ojcem mam poprawne kontakty, pomimo że nie mieszkamy razem. Miał kochankę. Moja mama wzięła z nim rozwód. Trochę go rozumiem. Poszukiwał miłości, której nie mógł otrzymać od
swojej żony. Ciągle zapracowana, skupiona na dzieciach. Pomijała całkowicie swojego partnera, świadomie lub nie, popychając go w ramiona innych kobiet.
Nie obchodziło mnie to. Już dawno temu odciąłem się od problemów moich rodziców. Pomogła mi w tym Ania. Moja obecna dziewczyna. Pokazała mi, że związek może być udany i nie potrzeba do tego wielkich wysiłków. Nauczyła mnie kochać, oraz pokazała, że bycie egoistą jest czasem potrzebne. Wcześniej mocno przeżywałem rozwód swoich rodziców, bardzo emocjonalnie angażując się w ich problemy. Odbiło się to na mojej samoocenie, która spadła tak szybko, jak cegła z 10 piętra. Ania była najlepszym rozwiązaniem, jakie mogło mnie spotkać w życiu. Tym bardziej chciałem ją zabrać tego roku na wakacje, w całości sfinansowane przeze mnie.
Mój taka jaki był, taki był, ale zawsze znajdował czas aby się ze mną spotkać i porozmawiać. Czuł się za mnie odpowiedzialny. Wiedział co przez niego i przez mamę przeszedłem i w jakiś sposób próbował zrekompensować mi tamte lata. Szanowałem go za to. Nikt nie jest idealny i nie oczekiwałem aby i on taki był.
Spotkaliśmy się w kawiarni na mieście i powiedziałem mu, że szukam pracy. Ucieszył się na moje słowa. „Doskonale synu. W naszym archiwum wykonujemy generalne porządki. Rozpoczynamy za tydzień. Potrzebujemy osoby do segregowania akt, niszczenia, skanowania. Roboty będzie do końcawakacji, a może i dłużej. Na pewno zarobisz na wyjazd nad morze, a jeszcze co nieco ci z tego zostanie. Wszystko załatwię.” Tak jak przypuszczałem, ojciec mnie nie zawiódł.
Praca w archiwum. Wydało mi się to intrygujące i nawet ciekawe. Inni mogliby uznać to za nudne, ale nie ja. Wiedziałem jakie sekrety i jaką siłę mogą skrywać stare, zapomniane i zakurzone dokumenty. Miałem być za nie odpowiedzialny, co dawało mi jakąś moc, ale i nakładało pewne obowiązki.
Archiwum okazało się kilkoma pomieszczeniami w piwnicach ratusza. Było tu chłodno i cicho. Tata pokazał mi co wyrzucać, a co odkładać na bok. Niepotrzebne dokumenty miałem przepuszczać przez niszczarkę. Była to korespondencja, wnioski, podania. Jednym słowem wszystko co datowane przez 1980 rokiem. Do przejrzenia miałem kilkadziesiąt regałów. Każdy dokument musiał być przeze mnie skontrolowany w poszukiwaniu dat, a następnie odłożony na odpowiednią kupkę. Nie musiałem się spieszyć.
Dokumenty były różne. Prośby o pozwolenie na wybudowanie budynku gospodarczego bliżej ogrodzenia, petycja o wymalowanie przejścia dla pieszych na jezdni, donosy na sąsiada, że posiada nielegalne gospodarstwo. Z kolejnej teczki wypadła koperta. Była zaklejona. Dawniej biała, teraz już mocno pożółkła ze starości. Podniosłem ją z podłogi. Była gruba, a papier chropowaty. Rozciąłem ją nożykiem tapicerskim. Wewnątrz były zdjęcia – oczywiście czarno białe. Mogło być ich około 20.
Przedstawiały młodą dziewczynę, uśmiechającą się do aparatu. Miała czarne krótkie włosy i koszulkę w paski. Stała na łące, za nią był las. Normalne zdjęcia, interesujące, ale nic artystycznego. Po 5 zdjęciach miałem je odłożyć na bok, kiedy coś przyciągnęło moją uwagę. W prawym górnym rogu zdjęcia coś zauważyłem. Tam gdzie były drzewa. Jakiś cień. Przyjrzałem mu się jeszcze z bliżej.
Wziąłem kolejne zdjęcia, i jeszcze następne. Na każdym z nich pojawiał się ten sam cień, jednak za każdym razem bardziej w lewą stronę. Zrozumiałem że to jakaś poruszająca się postać uchwycona przez fotografa. Była rozmazana, dlatego musiała szybko się przemieszczać. Wyglądało jakby zgarbiona biegła przed siebie. Goniąc coś, lub uciekając przed czymś. Rozemocjonowany, zacząłem skrzętnie analizować fotografie. Nie byłem przygotowany na to, co zobaczyłem. Wyraz twarzy dziewczyny zmieniał się na każdym kolejnym. Na ładnej buzi pojawiało się przerażenie. Cień pojawiał się coraz bliżej jej pleców. Tak jakby szedł wprost na nią. Fotograf musiał go widzieć, a ona widziała jego przerażona minę. To ją zaniepokoiło. Na ostatnim zdjęciu ciemna postać stała tuż za dziewczyną, rękami obejmując jej twarz. To było wszystko, co uwiecznił fotograf.
„Nie powinieneś tego oglądać”. Usłyszałem za sobą głos ojca. Przestraszony odwróciłem się w jego stronę, wypuszczając zdjęcia z rąk. Po raz drugi dziś upadły na podłogę. Stał tam, wyprostowany i przerażony. Jego twarz była pokryta kropelkami potu. Ręce się trzęsły. „O co chodzi tato? Co to za zdjęcia?”. On się tylko schylił, szybko je pozbierał i podszedł do niszczarki. Wkładał do środka po kolei każde ze zdjęć, a ono zamieniało się w cieniutkie paski. Kiedy skończył, podszedł do mnie i powiedział tylko „To ja robiłem te zdjęcia synu. Chcę o nich zapomnieć. Na zawsze”.
Dodaj komentarz