Portowa tajemnica

Biegłem za nią, a ona próbowała mi uciec. Miała na sobie sportowe obuwie, krótkie szorty i bluzkę bokserkę. Włosy spięła w kucyk, aby nie wpadały jej do oczu. Kiedy tak biegła przede mną, podziwiałem jej poruszające się kształtne pośladki. Opalone ramiona i umięśnione nogi. Wyglądała bosko, dokładnie tak samo, jak wtedy kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy. Jednak co młode to młode i namiętne. Gosia miała 18 lat i była żywiołową nastolatką o ciekawym temperamencie. Kochała sport i każdego dnia wyciągała mnie na 2 godzinne przebieżki po okolicy.

Dziś wyruszyliśmy w portową, opuszczoną okolicę, w której jeszcze nie byłem. Po 15 minutach biegu zrównałem się z nią. Zatrzymała się i powiedziała, że coś mi pokaże. „Byłam tam tylko raz i to sama. Bałam się tam pójść. Ale dziś jesteśmy razem, więc sprawdzimy to tajemnicze miejsce.” Po tych słowach ruszyła do dalszego biegu, ale już nieco wolniej. Tak jakby chciała abym mógł za nią nadążyć i być bliżej niej.

Okolica wokół zdawała się być opuszczona i mocno przemysłowa. Szare betony, zrujnowane ogrodzenia i wystające z różnych stron zardzewiałe druty zbrojeniowe. Biegliśmy placem pomiędzy halami. Powybijane szyby straszyły niczym braki w uzębieniu u bezdomnego. Z pewnością było to miejsce, do którego nie odważyłbym się przyjść po zmroku. Za dnia również prezentowało się to nieco strasznie, ale nie wywoływało już takiego strachu.

Gosia oparła się rękami o kolana i wyrównywała oddech. Sutki zaczęły przebijać cienki materiał bluzki, a wypięte pośladku kusząco się prezentowały. Podniecił mnie ten widok, ale wiedziałem, że na razie nie ma żadnych szans na seks. Ruszyliśmy dalej. Minęliśmy jedną halę, skręcając zaraz za nią w prawo.

Przed nami rozciągał się kolejny duży plac, zakończony ścianą. Pośrodku ściany widniało wejście do ciemnego tunelu. Gośka pokazała ręką w tamtą stronę mówiąc „Oto mi chodziło. Chcę sprawdzić co tam jest i dokąd to prowadzi. Wzięłam nam latarki.” Były to średniej wielkości latarki LED, które wyjęła ze swojej torby na pasie. Zaintrygowany, ruszyłem w stronę tunelu, chcąc sprawdzić co tam znajdziemy.

Wejście było otwarte. Dla pewności krzyknęliśmy kilka razy, czy ktoś tam jest. Nie chcieliśmy trafić na niespodziewanych gości. Na szczęście odpowiedziało nam tylko echo. Ośmieleni ruszyliśmy przed siebie, świecąc latarkami pod nogi. Korytarz był wilgotny. Pośrodku biegł wyprofilowany w betonie rynsztok, którym spływała woda. Nie było tu śmieci, tylko pojedyncze liście nawiane przed wiatr. Korytarz prowadził delikatnie w dół, cały czas prosto. Po jakichś 100 metrach straciliśmy z oczu wejście. Zapadły egipskie ciemności. „Mam nadzieję, że to nowe latarki i mają pełne baterie…” spojrzałem wymownie w stronę Gosi. Zaśmiała się, odpowiadając, że tak, a na wszelki wypadek ma jeszcze zapasowe baterie w torbie. Jeszcze mocniej ją za to pokochałem.

W końcu coś się w tunelu zmieniło. Po prawej stronie zauważyłem jakieś wnęki, zamknięte metalowymi drzwiami. Ona również to dojrzała. Zaciekawieni przystanęliśmy i otworzyliśmy drzwiczki zamknięte na haczyk. Za nimi był tunel w dół z przymocowaną do ściany metalową drabinką. Nie zastanawiając się długo zaczęliśmy schodzić po niej w ciemność. Po pokonaniu około 20 szczebli znaleźliśmy się w dużym, murowanym pomieszczeniu. Światłem z latarki poświeciliśmy po ścianach, niepewni tego co zobaczymy. Na jednej z nich zauważyłem włącznik światła. Bez większego wahania sprawdziłem go. Zaskakujące było to, że światło się włączyło. Teraz mogliśmy podziwiać miejsce, w którym się znaleźliśmy.

Na podłodze stały drewniane skrzynie, z uniesionymi wiekami. Solidne skrzynie z metalowymi okuciami, takie jak widuje się na filmach o piratach. Podeszliśmy bliżej. W skrzyniach pobłyskiwało coś jak złoto. Były to złote monety i jakaś biżuteria. Zafascynowani widokiem skarbu rzuciliśmy się na kolana, zanurzając dłonie w złocie. „Jesteśmy bogaci kochanie!” krzyknęła Gosia. Zaraz po tym wstała i rzuciła mi się na szyję, przewracając na podłogę. Leżałem pod nią, a ona siedziała na moim brzuchu. Podniecona mną i złotem, delikatnie spocona, ale przede wszystkim pachnąca tak jak kochałem. Pochyliła się nad moją twarzą i zaczęła mnie całować. Nigdy jej takiej nie widziałem. Czyżby to złoto tak na nią podziało? Nie chciałem tego analizować. Nie w takiej chwili.

Wsunąłem dłonie pod jej bluzkę, dosięgając piersi. Były małe i twarde. Na końcach poczułem sztywne, wystając sutki. Zacząłem masować je i tarmosić, a ona odwdzięczyła mi się silnym pocałunkiem i delikatnym przygryzieniem języka. Napalona na mnie zdjęła z siebie bluzkę, odsłaniając nastoletnie piersi. Usiadła na mnie trochę wyżej, ponownie pochylając się nade mną. Tym razem w taki sposób, aby jej pierś sięgała mi do ust. Pokornie wziąłem ją do ust, delektując się smakiem lekko słonej, spoconej skóry. Ręce położyłem na jej pośladkach i zacząłem je ugniatać. Przesuwała się po mnie w przód i w tył, masując swoją muszelkę o materiał majteczek.

Oddychała coraz głośniej. Wstała i zdjęła szorty, a wraz z nimi majteczki. „Weź mnie od tyłu” szepnęła i wypięła pupę do mnie. Nie czekałem na ponowne zaproszenie. Chwyciłem ją w wąskiej tali i pewnym ruchem wniknąłem do ciasnej pusi od tyłu. W tej pozycji najszybciej dochodziła do orgazmu. To ona dyktowała tempo i głębokość, na jaką w nią wchodziłem. Nabijała się na mojego olbrzyma, kręcąc pupą na wszystkie strony. Robiła to tak cudownie, że musiałem mocno się powstrzymywać aby nie skończyć przed nią.

Prawa autorskie

Wszelkie materiały (w szczególności: artykuły, opowiadania, eseje, wywiady, zdjęcia) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.