Pokolenie Menela

Przed moimi oczami w każdym roku przewijają się setki, jak nie tysiące nowych twarzy. Dziesiątki problemów ludzkich, tragedii z którymi spotykam się, służąc radą i pomocą. Czasami jestem katem, który ma bezdusznie wykonać postanowienie sądu. No właśnie. Bezduszność.

Większość z nas czuje pogardę widząc pijanego człowieka, który we własnych odchodach i wymiocinach leży na ulicy. Niektórzy z nas obejdą go szerokim łukiem uważając że jest dnem społecznych, najlepiej do natychmiastowej utylizacji. Kimś, kto sam sobie zapracował na taki los. Odwracamy głowę na samą myśl o smrodzie który unosi z jego brudnego i pokrytego strupami ciała, w głębi duszy cieszymy się, że nie mamy z nim nic do czynienia. Niektórzy z nas sięgną po telefon, zadzwonią na Policję lub Straż Miejską, aby go zabrano bo psuje wizerunek miejsca. W końcu to menel, bezmyślne truchło ludzkie zasługujące na największą pogardę.

Innym razem ja widzę rzężącą na łóżku kobietę, gdy wchodzę do mieszkania, które dawno mianem mieszkania nie powinno być nazywane. Unoszący się w powietrzu zaduch przyprawia mnie o mdłości, doprowadzając moje oczy do łzawienia. Oddycham ustami, by nie czuć smrodu unoszącego się znad żywego jeszcze ciała. Ciała z których ran sączy się ropa. Oczy tej wychudzonej i przeżartej chorobą kobiety patrzą na mnie, umęczone gruźlicą która prawie zjadła jej płuca. Pozostawiona sama na śmierć, bo przestała być kompanem do picia, do ruchania i nie obciągnie laski za butelkę taniego wina. Kostucha coraz szczelniej oplata ją swoim płaszczem, trzymając kosę przy szyi.

Ile pogardy musi wzbudzać niepełnosprawna Matylda, dająca dupy za 20 złotych. I nie robi tego bo nie ma pieniędzy. Ma rentę i mieszka z matką. Ale na wiejskiej zabawie jak wypije „robi laskę gdzie byle” cytując słowa znanej piosenki z repertuaru Kazika Staszewskiego. Niewielu jest w stanie zrozumieć jej motywy. Ot, upośledzona głupia Matylda, co zawsze dawała wszystkim i wszędzie bez opamiętania. Taki lokalny folklor, gdzie większość którzy ją znają naśmiewa się z niej, a mniejszość ma używanie, bo tylko taka na nich spojrzy i zajmie się nimi dostarczając wątpliwie higienicznie chwile przyjemności. Obiekt drwin, wyzwisk i ostracyzmu większości z nas.

Zastanawiało mnie kiedyś dlaczego menele się przyciągają. Czemu łączą się w pary pogłębiając degrengoladę i zniszczenie w sobie i swoim otoczeniu. Dlaczego to robią? Dlaczego nie próbują być kimś lepszym, zerwać z dotychczasowym życiem, chociaż trochę się postarać? Teraz już wiem. Nie potrafią. I w większości nigdy nie będą potrafić. Nie pomogą żadne fundusze europejskie, programy, pieniądze i rzesza pracowników instytucji pomocowych, która będzie ich odwiedzać i głosić pogadanki na temat lepszego życia. Fikcja uprawiana przez państwo, że niby nie pozostawia się ich samych. Obłuda, fałsz i zakłamanie a wszystko to po to, by znaleźć uzasadnienie wydawania pieniędzy.

Ale taki menel, człowiek obdarty z godności i gardzony zewsząd tak naprawdę czuje i ma swoje potrzeby. Ma potrzebę bycia kochanym, ma potrzebę bliskości, ma potrzebę poczucia bezpieczeństwa. Tylko realizuje to na swój sposób, nieakceptowany społecznie przez większość. Realizuje swoje potrzeby tak, jak potrafi i jak został nauczony i wychowany, z osobami które go nie odtrącają i którym nie przeszkadza smród gnijącego ciała. Często właśnie jego ciała. Wielu z nich jest przeświadczonych o swoim poczuciu beznadziejności, bardzo niskiej, jeśli nie braku samooceny co powoduje, że nie wierzą w zmianę swojego losu. Co więcej, jestem w stanie zaryzykować twierdzenie że większość nie ma świadomości, że jest na dnie, że postępuje źle. Wynika to z tego że zniszczony mózg, z wieloma uszkodzeniami już w okresie prenatalnym, kiedy to matka w swoje przechlane gardło wlewała najtańszy alkoholowy syf, nie jest w stanie w sposób prawidłowy pojmować rzeczywistość. Ich schematy myślowe funkcjonują na całkiem innym poziomie niż większości zdrowego społeczeństwa, a największy błąd popełniany przez pracowników pomocowych to mierzenie ich swoimi schematami i normami. Jak osoba żyjąca przez 30 lat w alkoholizmie, poniżaniu i braku poszanowania dla pracy ma się zmienić? Jej norma jest inna od normy przeciętnego Kowalskiego, a skoro jest inna i nie przystaje do większości z nas, to co się dziwić że obracają się wśród ludzi, którzy akceptują jej normę i nie krytykują za wady?

Każdy dom, każda rodzina i każdy człowiek w tej rodzinie ma swoją normę. Rozmawiając z ludźmi podczas swoich czynności sądowych, staram się poznać jakie zasady panują w domu. Staram się dowiedzieć z jakich środowisk się wywodzą, kim byli ich rodzice, od kiedy nadużywają alkohol, czy ich rodzice nadużywali i jacy byli w stosunku do nich. Chcę poznać jakie normy nimi kierowały, że teraz są na takim poziomie swojego rozwoju a nie innym. I tu się pojawia rozwiązanie zagadki dotyczącej łączenie się w pary tych osób spychanych na margines społeczeństwa. Oni powielają normy, w jakich dorastali. Wzorzec który został nadrukowany w ich umysłach jest jasno określony. Ich norma, patologiczna i dysfunkcjonalna dla nas, jest dla nich normą właściwą i taki wzorzec powielają. Więc jaki jest sens zmieniania ludzi na siłę, jeśli nie potrafimy zmienić ich normy? Jak zmienić człowieka bez zmiany jego sposobu myślenia? I jak zmienić uszkodzony mózg?

Nawet największa menelka, która płuca prawie wypluła i która dogorywa leżąc w ciężkim stadium gruźlicy chce być potrzebna komuś. Chce być z kimś, kto będzie zwracał na nią uwagę, kto będzie tylko i wyłącznie jej. Tylko ktoś jej podobny zwróci na nią uwagę. Tylko ktoś jej podobny pójdzie po jedzenie czy po wino i razem z nią się napije. I tylko ktoś jej podobny przytuli ją, gdy w ataku kaszlu będzie pluła krwią. Bo ten ktoś spełnia jej normy w których ona żyje. Tylko taka osoba pozwoli jej zaspokoić potrzebę bliskości bo funkcjonuje w jej podobnych normach.

Do domu dziecka, który wśród wychowanków jest określany „bidulem” trafiają nastoletnie dzieciaki. Dzieciaki, które spały przykryte szmatami, na połamanych tapczanach, starych materacach, gdzie poduszką był kawałek starego koca. To było ich łóżko, ich legowisko, miejsce spoczynku i miejsce snu. Trafiają brudne, śmierdzące, zawszawione. W ‘Bidulu” dostają świeżą pościel, wygodne łóżko, piżamę. I co robią? Zdejmują piżamę, wywlekają kołdrę z pościeli i kładą się na podłodze. Na pytanie młodej wychowawczynie dlaczego to zrobili odpowiadają że inaczej nie zasną. Przyzwyczajają się dopiero po kilku czy kilkunastu tygodniach do spania w czystej pościeli. Mija kilka lat. Te same dzieciaki jadą na kolonie z której wracają z opinią największych brudasów niedbających o czystość nie tylko swoją, ale także miejsca w którym śpią. Kilka lat spania w czystej pościeli nie nauczyło ich utrzymania porządku, bo wystarczyło że nie było wychowawcy który konsekwentnie sprawdzał ich czy przestrzegają czystości, by powrócili do swojej normy – normy gdzie do spania jest barłóg, brudna pościel i nie trzeba się myć. Więc jeżeli kilka lat pracy pedagogicznej i wychowawczej nie spowodowało zmiany i sposobu myślenia u tych dzieci, które przecież powinny być podatne na właściwe metody wychowawcze i które powinny przynajmniej nauczyć się właściwego zachowania i postępowania, to jak poprzez wizyty i pogadanki zmienić normy dorosłych ludzi? Pogadanką pracownika socjalnego czy kuratora? Jak zmieniać kogoś, kto nie chce zmian i który w swoim środowisku czuje się dobrze?

Oczywiście że są jednostki które się zmieniają. Widzą potrzebę zmiany i udaje im się osiągnąć sukces. Zmieniają całkowicie swoje myślenie bo maja wiarę w to, że sukces jest możliwy. Ale wynika to z ich osobowości i indywidualnych uwarunkowań, a także uświadomienia sobie, że norma którą dotychczas traktowali jako właściwą, jest w konsekwencji zła, bo doprowadza ich do samozagłady.

W Polsce 6 milionów osób zmaga się z biedą i niedostatkiem. Jestem przekonany, że około połowa z nich nie robi nic, by zmienić swój los. Przyzwyczaili się do biedy w której żyją i która jest dla nich normą. Bieda otaczała ich zawsze, w biedzie się wychowali, w biedzie żyją ludzie z ich otoczenia. Ich normą jest chleb z najtańszym pasztetem i zasiłek z Pomocy Społecznej. Ich normą jest brak innych potrzeb, jak rozwój osobisty, podnoszenie kwalifikacji czy chęć poprawienia swojego bytu. Im jest dobrze w ich normie!

Tylko żeby zmienić u kogoś normy, potrzeba lat pracy i szeregu specjalistów. Tych nie dość że w Polsce jest mało, to jeszcze mają swoje normy. Przeważnie bardzo drogie.

Piotr Matysiak

/foto: www.freeimages.com/

Prawa autorskie

Wszelkie materiały (w szczególności: artykuły, opowiadania, eseje, wywiady, zdjęcia) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
O Piotr Matysiak 28 artykułów
Kurator sądowy

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.