Od co najmniej kilku miesięcy, zbierał materiały do swojej nowej książki. Miał to być kryminał, ale poprzeplatany rzeczywistymi opowieściami krążącymi po miasteczku, w którym przybywał. Historia dotyczyła niecnego morderstwa, które miało mieć miejsce w klasztorze. Chociaż historia sięgała czasów sprzed połowy wieków, nabrała ona do tego czasu swoich kolorów, pewnych faktów i pewnych hipotez.
Postanowił pobawić się detektywa. A nóż uda mu się odkryć wieloletnią zagadkę? Nie liczył na zbyt wiele, ale chciał zebrać jak najwięcej wiadomości o tym miejscu, żeby jego książka była jak najbardziej autentyczna. Wybrał się do Klasztoru, w którym już od wielu wieków w podziemiach gromadzone były księgi. Można było tam znaleźć prawdziwe perełki. Przeorysza, główna zakonnica w tym klasztorze, bez słowa zaprowadziła go na dół. Nie odzywała się ani słowem, nie wiedział, czy jej nie wolno, czy może jednak nie lubiła mężczyzn.
Krętymi schodami, schodzili powoli na dół. Zakonnica miała w swoim ręku jedynie kaganek ze świecą. Świadczyło to o tym, że w podziemiach nie ma czegoś takiego jak elektryczność. Gdy zjawili się na samym dole, pozapalała inne świece przywieszone przy ścianach. Otaczało go co najmniej kilkadziesiąt zakurzonych regałów, które były przepasane gdzieniegdzie pajęczynami.
– Tyle dobra się marnuje – pomyślał z lekką dezaprobatą.
– Dziękuję – powiedział na głos do zakonnicy. Wolał zostać sam, przy niej czuł się jakoś nieswojo.
– Mam nadzieje, że wystarczą Panu trzy godziny. Później zaczynamy modlitwy i wolałabym, żeby na terenie klasztoru nie było żadnych mężczyzn
– Ja też mam taką nadzieję. Postaram się nie zajmować Siostrom zbyt wiele czasu – z miną ustawianego do pionu ucznia, starał się uspokoić przeoryszę.
Zakonnica rozejrzała się jeszcze wokół siebie, jakby z jakąś niepewnością, czy na pewno dobrze robi, że go zostawia tu samego. Gdy jednak zobaczyła, ze nic się nie zmieniło w bibliotece, sięgnęła po swój kaganek i ruszyła do góry. Po chwili usłyszał ciężkie trzaśnięcie drzwi. Został całkowicie sam. Podszedł do pierwszego z brzegu regału. Tak naprawdę nie spodziewał się tak pokaźnych zbiorów. Nie wiedział od czego zacznie i szczerze wątpił, że 3 godziny mu wystarczą. A musiały. Śledził tytuły na grzbietach książek, niektóre były napisane po łacinie, sięgał tylko te, które wydawały mu się najbardziej przydatne. Gdy podszedł do kolejnego regału i wyciągał wielki tom, po drugiej stronie zauważył dziewczynę. Aż podskoczył. Scena wyglądała jak z prawdziwego horroru.
Dziewczyna miała około dwadzieścia kilka lat. Ubrana była w białą koszulę do kostek. Długie, luźne rękawy przykrywały również jej ręce. Miała rozpuszczone, długie włosy. Stała i wpatrywała się w niego wielkimi ślepiami. Wyglądała, jakby co najmniej była z tych czasów, jak te wszystkie stare książki.
– Ale mnie przestraszyłaś, co tu robisz? – Wydusił w końcu z siebie kilka słów.
– Siedzę tu i przyglądam się Panu – odpowiedziała jak gdyby nigdy nic – Ja tu mieszkam od zawsze – dodała, trochę dziwnie jakby to było dla niej normalne, że codziennie zaskakuje jakiegoś mężczyznę w podziemnej bibliotece.
– Jak to od zawsze? – zapytał bardzo zaskoczony.
– Podobno podrzuciła mnie tu matka, zaraz po urodzeniu. Nie wiem ile mam lat, nie wiem kim jestem, ale żyję tu sobie. Nie chciałam przyjąć ślubów, więc nie zostałam jedną z nich. Ale mam tu schronienie, nie muszą nigdzie wyruszać. Dobrze mi tu.
Wdał się w nią w pogawędkę, jak z zupełnie odrealnioną postacią. Przyglądał się jej w międzyczasie, była prześliczna. Taka kobieta, nie widziała nic o świecie znajdującym się poza murami klasztorów. Była ubrana i zachowywała się tak, jakby czas dla niej się zatrzymał. Nie umiał opanować swojego podniecenia. Klimat, cała sytuacja, w której się znajdował, a przede wszystkim ta śliczna dziewczyna, działały na niego nieziemsko. Chyba dostrzegła, że jest w nią wpatrzony. Podeszła tak blisko niego, że czuł na sobie jej oddech. Złapała za wypukłość w spodniach, spojrzała mu głęboko w oczy i oblizała przyschnięte wargi. Czyżby miała ona do czynienia z prawdziwym mężczyzną, mężczyzną z krwi i kości po raz pierwszy w swoim życiu?
Czuł się lekko zakłopotany, ale jednocześnie nie mógł pohamować swojej żądzy wobec niej. Chwycił za jej prawą pierś. Doskonale wyczuł przez biały materiał jej delikatne ciało. Zatopił dłonie w jej włosach i przyssał się ustami do jej warg. Odskoczyła gwałtownie. Nie chciał jej przestraszyć. Ale sam był w nie lepszym stanie. Obawiał się, że zaraz ktoś go nakryje na tym co robił, co miał ochotę zrobić.
Ponownie podeszła. Zachowywała się nieco jak kotka, którą trzeba oswoić dłuższą obecnością. Tym razem złapał ją wpół i podniósł koszulę do samej góry. Całował jej sterczące sutki i łapczywie zszedł na dół. Polizał jej płatki. Jęknęła jakby pierwszy raz ją coś takiego spotkało. Chwycił ją i za biodra i usadowił na przykurzonym biurku. Przez chwilę pieścił ją jeszcze językiem na samym dole. Ale nie wytrzymał. Wszedł w nią z całej siły. Poczuł na swoim penisie coś mokrego. Jednak był dla niej pierwszym kochankiem. Poczuł się wyjątkowo. Zwolnił tempo, pieścił ją i naprzemiennie penetrował najdelikatniej jak tylko umiał. Po wszystkim dziewczyna osunęła biały materiał do samych kostek i uciekła w głąb ciemnej biblioteki. Stał jeszcze tak chwilę, aż z letargu wyrwał go odgłos otwierających się drzwi na górze.