Uciekała tak szybko, na ile pozwalały jej siły. Co chwilę obijała się o gałęzie, paprocie, albo potykała się o wystające konary. Nie chciała się dać złapać. Czuła na swoich plecach co jakiś czas promienie padające z dwóch latarek. Goniło ją dwóch żołnierzy. Nie wiedziała czego tak naprawdę od niej chcą. Zdawała sobie jedynie sprawę z tego, że rzeczywiście niepotrzebnie wkroczyła na ich teren.
Niestety czuła jak z każdą minutą coraz bardziej słabnie. Właściwie jej ucieczka już od dawna nie miała sensu. Upadła na ziemię i czekała aż ją złapią.
– Stój – wykrzyknęli, chociaż ta komenda była już tylko czystą formalnością. Patrzyła się na nich wielkimi oczami. Była cała ubłocona.
– Pójdziesz z nami – zabrzmiał donośny rozkaz. Nie miała wyjścia, musiała być posłuszna, nie wiedziała co jej groziło za wkradanie się do ich jednostki.
Właściwie znalazła się tam bez większego powodu. Podążyła za swoją ciekawością, a nawet można powiedzieć, wścibskością. Mieszkała niedaleko bazy, była tutejsza. A żołnierze, oczywiście zainteresowali nie tylko ją. Mieszkała w końcu na małej wiosce, na której się nic nie działo. Każdy trzymał się misternie zbudowanej chatki, nie oddalał się dalej niż pogranicze wielkiego lasu. Mężczyźni czasami wybierali się na polowania, gdy w wiosce zaczynało brakować jedzenia. Każdy chyba gdzieś głęboko w swoich marzeniach chciał się wyrwać z tego świata. Ale tradycja przekazywana z pokolenia na pokolenie, kazała tutaj zostać.
Prowadzili ją za ręce. Wiedzieli, że nie mogą jej skrzywdzić. Przecież to żaden szpieg, a jedynie tutejsza dziewczyna. I to w dodatku całkiem ładna. Ale czekały ich pewne procedury. Zwierzchnik nie mógłby się dowiedzieć, że zwykłej dziewczynie udało się wejść na teren ich jednostki wojskowej.
Dziewczyna była bardzo ładna. Teraz rzeczywiście nieco ubłocona, mogła trochę przerażać, ale jej czarne oczy chwytały od razu za serce.
Zaprowadzili ją do małego aresztu. Właściwie bardzo rzadko zdarzało się, żeby ktoś tu w ogóle trafiał. A na pewno nie było ku temu poważniejszego powodu, niż ten, do którego przyczyniła się dziewczyna. Cela była naprawdę niewielka. Wielkie kraty oddzielały ją od ciemnego korytarza, w którym nie było żywego ducha. Jedynym źródłem światła było niewielkie okienko, znajdujące się tuż przy samym suficie. Usiadła na drewnianej skrzynce i czekała, co dalej się z nią wydarzy.
Nie wiedziała ile czasu upłynęło, zaczęło się na pewno powoli ściemniać. Usłyszała kroki i wyciągany z kieszeni pęk kluczy. Czy miała się bać, czy może jednak oznaczało to wypuszczenie na wolność? Do celi wkroczył wysoki, młody mężczyzna. Uśmiechnął się przyjaźnie. Poczuła, że on jest jej wybawcą. Przykucnął przy niej i zapytał, nadal się uśmiechając.
– I co Ty narozrabiałaś? Dobrze, że mam dziś służbę, jutro byłoby o wiele gorzej. Spiszemy tylko, że zabłądziłaś i wypuszczę Cię. Tylko żebyś tu więcej Mała nie wracała.
Odgarnął jej włosy z czoła i spojrzał z troską. Oparła policzek o wewnętrzną stronę jego dłoni. Nagle przywarła do niego i mocno się rozpłakała.
– No już, cicho. Nie rycz. Wszystko dobrze się skończyło, tylko nie kręć się tu nigdy więcej, bo mało brakowało.
Dziewczyna złapała się go kurczowo i jeszcze przez chwilę łkała cicho. Zamoczyła od łez jego mundur. Wielki prawie dwumetrowy mężczyzna całkowicie zgłupiał. Nie chciał jej przestraszyć. Pogładził ją po głowie. Pod palcami poczuł jedwabiście miękkie włosy. Wtulił w nie swoją twarz. Poczuł przyjemny kwiatowy zapach. Pocałował ją delikatnie w sam czubek głowy. Wiedział, że już tym łamie swoje obowiązki. Dziewczyna uspokoiła się i jeszcze bardziej się w niego wtuliła. Po chwili spojrzała mu prosto w oczy i objęła swoimi dłońmi jego twarz. Miała bardzo ciepłe i miłe w dotyku dłonie. Zrobiło mu się błogo. Nawet nie wie, w którym momencie poczuł na sobie jej ciepłe wargi. Skubały jego brodę, policzki, aż w końcu trafiły na usta. Zakręciło mu się przez chwilę w głowie. Przywarł swoim ciałem do niej i poczuł, że się podnieca. Nie odstraszyło to jej. Wręcz przeciwnie. Wyczuł jak ona przylega do niego jeszcze bardziej, ale w zupełnie inny sposób. Nie jak przestraszona dziewczyna, ale jak zmysłowa kobieta. Chwycił ją za rękę i zaprowadził szybko do pomieszczenia obok. Stało tam biurko, które służyło pewnie do wypisywania różnych akt. Tym razem miał nastąpić na nim zupełnie inny akt, raczej ten oddania. Całowali się coraz namiętniej, pozbawiając się kolejnych elementów garderoby. Położył ją rozebraną na biurku i pieścił jeszcze przez chwilę duże i jędrne piersi. Językiem zataczał kółka wokół jej sutków. Po paru minutach wzajemnego rozgrzewania się, wszedł w nią. Była ciasna i mokra, a do tego tak pięknie prezentowała się przed nim. Nie mógł się napatrzeć na nią. Złapał za jej kostki od nóg i położył sobie jej stopy na swoich barkach. Przyspieszył ruchy, a jednocześnie całował jej nogi. Widział nie tylko jej falujące pod wpływem penetracji piersi, ale również śliczny grymas na twarzy oznajmiający, że jest jej naprawdę dobrze. Doszedł wyciągając penisa nad nią i pozbywając się płynów na jej jędrny brzuch. Zamruczała zadowolona. Chyba nie chciała tak szybko stąd wychodzić.