Pochmurny, ale ciepły jesienny deszcz, zachęcił ich do wyjścia do lasu. Brakowało im ruchu i świeżego powietrza. Tym bardziej cieszyli się na myśl o długim spacerze. Zabrali ze sobą koszyk, dwa scyzoryki i butelkę wody. Mieszkali w tej okolicy od niedawna, ale zdążyli się już przekonać, że pobliskie lasy są obfite w grzyby. Podgrzybki, prawdziwki, kozaki i opieńki. Do wyboru do koloru. Nawet grzybiarzy nie było tutaj zbyt dużo, dlatego mogli się w spokoju rozkoszować zbieraniem owoców lasu w samotności i ciszy. Nie ma co ukrywać. Był również inny powód tego, że tak chętnie wychodzili do lasu. Uwielbiali się kochać na świeżym powietrzu. Nic nie sprawiało im tak wielkiej radości, jak bzykanie się wśród drzew. Nie mówili o tym, ale każdy z nich wiedział, że dzisiejszy dzień również tak się zakończy. Ten las miał jakąś siłę, która jeszcze mocniej popychała ich do siebie.
Po kilku godzinach chodzenia za grzybami, w końcu wpadli sobie w ramiona. Bez żadnych ceregieli zaczęli się całować. Mirek oparła Natalię o drzewo, namiętnie całując jej szyję. Grubą dłoń wsunął za pasek spodni, dotykając bawełnianych majteczek. Nati tylko cicho westchnęła. Kochała dotyk jego mocnych dłoni, znajdując w nich poczucie bezpieczeństwa. Kiedy dotykał jej właśnie „tam”, czuła się naprawdę dobrze i komfortowo. Chłopak zdjął z niej bluzkę, odsłaniają biały, koronkowy biustonosz. Z nim również szybko sobie poradził. Sterczały przed nimi dwie młode, jędrne piersi. Każda z nich była zakończona twardym i długim sutkiem w kolorze różowym. Kochał je i nie potrafił się im oprzeć. Tak samo było i teraz. Przywarł do nich ustami i zaczął ssać. Pragnął pochłonąć je w całości i sycić się nimi jak najdłużej. Całować piersi, a dziewczyna coraz głębiej oddychała. Nie potrafił opanować podniecenia. Zerwał z niej spodnie wraz z bielizną. Mocno ujął za pośladki i zaczął je tarmosić.
Natalia czuła że robi się coraz bardziej mokra. Pragnęła wziąć jego penisa do ust i zrobić mu tak dobrze, jak on jej w ostatnich dniach. Była zadowolona że trafiła w końcu na mężczyznę, który lubił również dawać, a nie tylko brać. Te rozważania przerwał jej mokry koniuszek języka, który poczuła na swojej muszelce. Mirek klęczał przed nią na liściach, wciskając głowę pomiędzy jej nogi. Robił to z taką siłą, że musiała oprzeć się o drzewo, by nie przewrócić się do tyłu. Jego język penetrował powoli wzgórek łonowy, a później łechtaczkę. Czuła, że zmierza powoli coraz to niżej, wprost do rozpalonej jamki. Kiedy w nią wszedł, zakręciło jej się w głowie. Czuła że z każdą kolejną chwilą przepełnia ją rozkosz, a orgazm jest na wyciągnięcie ręki. Nie mogła powstrzymać spazmów. Drgawki przeszywały jej ciało. W mimowolnym tiku odwróciła głowę w bok i…. zamarła z przerażenia.
W odległości około 1 metra stał nieruchomo chłopiec i patrzył na nich. Był cały nagi. Trwało to tylko ułamek sekundy. Kiedy tylko go zauważyła, odwrócił się na pięcie i pobiegł w głąb lasu. Przerażona Natalia zaczęła krzyczeć.
– Co się stało? – zapytał Mirek
– Chłopiec! Stał tu zaraz obok. Cały czas na nas patrzył. Był nagi! – zaczęła wykrzykiwać przerażona Natalia.
Zaniepokojony Mirek wstał i rozejrzał się wokół. Nie należał do strachliwych i swoim zachowaniem chciał pokazać dziewczynie, że nie ma się czego bać. Jednak on sam nie był tego taki pewien. Pomimo że próbował sobie temu zaprzeczyć, to jednak czuł się obserwowany. I to nie z jednej strony, ale wokół. Rozejrzał się uważnie po zaroślach, wypatrując czegoś dziwnego. Kształtów, które nie pasowały do tego otoczenia. I po chwili jeden z takich wypatrzył. Nie namyślając się długo, rzucił się instynktownie wprost na najbliższe zarośla. Kiedy ich dopadł, okazały się puste. Na ziemi spoczywały tylko kamienie. 4 kamienie o ostrych krawędziach. W żaden sposób nie pasowały do scenerii tego lasu. Kiedy przesunął kciukiem po krawędzi jednego z nich, z palca pociekła krew. Kamienie były ostre jak brzytwa. Wtedy zrozumiał, że to była broń. Narzędzie do polowania i zabijania. Co najgorsze, to oni mieli być zwierzyną.
– Musimy biec! Zawołał do Natalii, po czym chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą.
Zdawał sobie sprawę z tego, że ten kto ich obserwuje nie pozostawi ich samym sobie. Wiedział, że jeśli nie oddalą się wystarczająco daleko, może ich spotkać poważny problem. Ci co na nich polowali – a tak można było to nazwać – doskonale znają ten teren.
Biegli przed siebie przez jakieś 15 minut. Ani razi nie zatrzymali się nawet na krótki postój. Gałązki drzew i krzewów smagały ich twarze, zostawiając na nich czerwone, krwawe ślady. W końcu dobiegli na jakąś polanę. Pośrodku był niewielki, betonowy budynek z blaszanym dachem. Niegdyś miał kolor czerwony, dziś farba odchodził od niego płatami. Niepewnie zbliżali się do niego. Wiatr trzaska niedomkniętymi drzwiami. Raz po raz je otwierał i z hukiem zamykał. Zbliżyli się do drzwi zerknęli do środka. Wewnątrz było ciemno. Tylko jeden fragment podłogi był oświetlony przez dziurę w oknie. Niepewnie wkroczyli do środka. Mokra, drewniana podłoga skrzypiała pod ich nogami. Szli do przodu, uważając na to aby się nie przewrócić. Poruszali się po omacku, centymetr po centymetrze przesuwając się do przodu. Nie wiedzieli dokąd zmierzają. Wtem, idący przodem Mirek potknął się o coś, upadając twarzą na podłogę i ciągnąc za sobą Natalię.
Ocknęli się leżąc jeden na drugim. Byli oszołomieni i powoli zbierali myśli. Mirek rozejrzał się wokół, próbując wzrokiem wyłapać szczegóły. Szło mu to opornie, do pewnego momentu. Niewyraźne świetliki, które widział przez moment, zaczęły teraz nabierać kształtu. Rozpoznał w nich oczy. Żółte i białe, przypatrywały im się. Znajdowały się w odległości około 2 metrów od nich, ale powoli się przybliżały. A wraz z nimi paskudny smród. Odór moczu, potu i kału przyprawiał ich o zawroty głowy. Poczuł jak Natalia mocno do niego przywarła. Czuł na twarzy jej oddech. Musiała płakać, bo policzki miała wilgotne. Przytulił ją mocno do siebie i wyszeptał do ucha – „ochronię cię”. To miały być jego ostatnie słowa na czas rozłąki, która już niebawem ich czekała.
W tym samym momencie, w którym wypowiedział to zapewnienie, pomieszczenie rozświetliło się mocnym jarzeniowym światłem. Pod sufitem zabłysnęły silne lampy o białym, zimnym świetle. W ich świetle zauważył, że zostali otoczenie przez kilkudziesięciu nagich, niewysokich chłopców. Byli przerażająco chudzi. Śniada, pergaminowa skóra opinała wystające żebra. Chude, ale za to bardzo długie kończyny budziły przerażenie. Wszystkie postacie były mocno zgarbione. Długie, przetłuszczone włosy spadały im na twarz, zakrywają oczy. Prezentowali się nie tylko groźnie, ale i odrażająco. Podchodzili coraz bliżej nich spokojnym, miarowym krokiem. Centymetr po centymetrze, byli coraz bliżej. Mirek nawet nie spostrzegł, jak kilku z nich błyskawicznie pojawiło się obok niego i Natalii, rozdzielając ich na dwie różne strony.
Mieli kościste, ale bardzo silne dłonie. Bez trudu oderwali ich od siebie, stając pomiędzy nimi. Kilku z nich wzięło Mirka pod ręce i za nogi, przenosząc do dużej, metalowej klatki w drugim pomieszczeniu. Brutalnie wrzucili go do środka, głośno zamykając za nim drzwi. To samo musieli robić z Natalią, bo słyszał jej wrzaski, a zaraz po tym trzask zamykanej furtki. Zaczęli wypychać jego klatkę z pomieszczenia. Robili to w kilka osób i szło im to sprawnie. Przepchnęli obie klatki do jednego dużego pomieszczenia. On i Natalia byli oddaleni od siebie o kilka metrów, ale nie mogli sobie pomóc. Otoczeni przez przerażających karłów, nie wiedzieli jaki los ich czeka.
Miało się to szybko wyjaśnić. Na środek wyszedł jeden z nich. W ręce trzymał obcęgi. Skierował się do klatki, w której był Mirek. Do środka weszło kilka innych osób. Chwycili jego rękę i wykręcili ją do tyłu. Zawył z bólu. Wystawili jego rękę do tyłu, przeciskając pomiędzy prętami. Czuł na skórze ten zimny, metaliczny chłód. Nie mógł się odwrócić do tyłu, jednak poczuł jak jego szyję owiewa mocny smród. Ktoś za nim stał i zaczął trzymać go za dłoń, a następnie przebierać jego palce. Jakby je liczył lub oceniał.
Kolejne uczucie były przerażające. Poczuł jak na palcu wskazującym zaciskają się stalowe obcęgi. Początkowo delikatnie, tak że nie prawie tego nie poczuł. Nie trwało to jednak długo. W jednym momencie jego ciało wygięło się w łuk, wstrząśnięte przerażającym bólem, płynącym ze zmiażdżonego i obciętego palca. Towarzyszył temu przeraźliwy pisk zadowolenia, wydobywający się z gardeł karłów. Wśród nich rozpoznał jednak jeden znajomy dźwięk – krzyk Natalii. Nie wiedział, że jego dziewczyna była przytrzymywana siłą i zmuszana do tego, aby obserwować ten sadystyczny pokaz.
Gdy Mirek zwijał się z bólu, do klatki weszło kilku innych karłów i obróciło go w drugą stronę. Patrzył teraz prosto na zapłakaną twarz Natalii. Stała tam bezradnie, nie wiedząc co robić. Narażona na ataki tych zjadliwych stworów. Bał się myśleć o tym, co teraz ją zapewne czeka. Nawet nie wiedział, jak szybko się potwierdzą jego najgorsze obawy.
Dziewczyna na zjawach niewątpliwie wywarła większe wrażenie. Tłumnie zgromadzili wokół klatki, wsuwając swoje chude ręce do środka. Próbowali ją dotknąć, a ona skulona, siedziała na środku. Do wnętrza klatki weszło dwóch tych samych ludzi, którzy byli u niego. Zaczęli ją rozbierać. Jej protesty szybko spotkały się ze spacyfikowaniem. W dwie osoby chwycili ją za ręce, a kolejna zaczęła zdzierać z niej ubranie. Mirek nie wierzył w to co widzi. Jeszcze kilka godzin pieścił jej ciało, a ono było teraz poniewierane przez tych obrzydliwych karłów. Był tak wściekły, że zapomniał o potwornym bólu, płynącym ze zniszczonego palca. Jej cierpienia miały być jeszcze gorsze od jego.
Natalia na początek zarobiła 10 potężnych uderzeń batem w plecy. Zwijała się z bólu, a ran popłynęły strużki krwi, zalewając ją i wszystko wokół. Mirek nie mógł na to patrzyć i odwrócił głowę. Nie na długo. Jeden z karłów mocno ją chwycił i odwrócił w stronę klatki z dziewczyną. Leżała na ziemi, nie dając ani jednego znaku.
Nagle w tłumie nastąpiło poruszenie. Ludki rozstąpiły się na boki, tworząc przejście pośrodku. Weszła na nie kolejna postać, ciągnąc za sobą wielkiego, czarnego psa. Miał potężne białe kły, które szczerząc zalewał wszystko pianą. Prowadzili go wprost do klatki z Natalią. Kiedy znalazł się na metr przed otwartą bramką, został zwolniony ze smyczy. Posłusznie wskoczył do środka, obszczekując dziewczynę. Ta, przerażona nie podnosiła głowy. Nie uspokoiło to jednak dzikiej bestii. Zapach krwi działał na nią podniecająco. Zaczęła zlizywać ją z pleców dziewczyny, dokładnie obwąchując jej nagi ciało. Przez cały czas szerzyła kły, gotowa wbić w delikatną skórę i miękkie mięso na udach i brzuchu Natalii.
Mirek nie mógł na to patrzeć. Zacisnął oczy, pragnąc obudzić się z tego koszmarnego snu. Zamiast szklanki zimnej wody, na jego twarz trysnęło coś ciepłego. Otwierając nieśmiało oczy zauważył, że była to krew. Krew Natalii wypływająca na wszystkie strony z rozszarpywanej przez psa wątroby dziewczyny.
Dodaj komentarz