Dwudziestolecie to nie tylko epoka zapisana na kartach historii li literatury. To również był czas dla wielu osób do posmakowania zupełnie innego życia. O tym na pewno przekonał się autor książki „Okrążmy Świat raz jeszcze” – Tadeusz Perkitny.
Polacy dopiero w ostatnich latach otwierają się na podróże po całym świecie. Więc jeśli spróbujemy przenieść się wyobraźnią do czasów sprzed prawie 90-laty, to objechanie dookoła świata, może wydawać się abstrakcją. Tadeusz wraz z Leonem, dokładnie 11 września 1926 roku postanawiają wyruszyć w podróż dookoła świata. Spakowani w ówczesne wielkie tornistry, zwane bawołami, nie mając zbyt wielu groszy przy duszy chcą dokonać niemożliwego.
Bohaterzy swoją przygodę zaczynają od Szwecji. Już na samym początku książki, autor zdradza w jaki sposób chcą znaleźć fundusze na swoją życiową podróż. Zamierzają podjąć się pracy. Nie jest to jednak takie proste. Odsyłani są oni od jednego miasta do drugiego. A odległości między nimi wynoszą nawet po setki kilometrów. Zaczynają od fabryki ścieru drzewnego, celulozy oraz papieru. I tak zarabiają swoje pierwsze pieniądze na obczyźnie. Nie usiedzą za długo w jednym miejscu. Przecież nie pojechali poza granice Polski za chlebem. Po pewnym czasie już ich nosi, żeby wybrać się do innego kraju. Tak trafiają do Norwegii, z której zresztą wypływają do Francji, całkowicie za darmo!
Dokąd dotrą i jakich jeszcze prac się podejmą? Warto przeczytać tą niesamowitą książkę, która jest pisana językiem nieco przedawnionym, ale jakże humorystycznym. Zresztą główni bohaterowie książki, czyli Tadeusz i Leon co chwilę wplątują się zabawne sytuacje.
Pośród zgrabnie ułożonych literek znajdziemy kilka perełek w postaci umieszczonych fotografii z podróży. Nie byłoby w tym nic niesamowitego, gdyby nie to, że przecież pochodzą one z lat dwudziestych ubiegłego wieku!
Książka idealnie nadaje się na długie zimowe wieczory. Specyficzny język, który został w niej zastosowany może na początku nieco dekoncentrować. Szczególnie, jeśli ktoś przyzwyczaił się łatwego i potocznego słownictwa współczesnego. Podróżnicy spotykają na swojej drodze różnych ludzi, w tym również innych Polaków. Sami jako nie kryjący się mieszkańcy Polscy, nie potrafią się nadziwić, jak ich rodacy potrafią podróżować na gapę, radząc sobie dzięki cwaniactwu i ucieczki przed jakąkolwiek pracą. Przypłacając nawet przy tym niemal swoim życiem.
Co ciekawe, prolog książki zaczyna się od tego, że podróżnicy mając po ponad siedemdziesiąt lat, ponownie chcą podbijać świat. Zaczynają od Australii. W ten sposób udowadniają, że ani stan międzywojenny, ani brak pieniędzy, ani nawet później – podeszły wiek, nie stanowi przeszkody do spełniania swoich marzeń o odległych podróżach, najlepiej dookoła świata.
Dodaj komentarz