– Boisz się ? – spytałem, widząc strach w jej oczach.
– Nie – ucięła krótko. Siedziała w fotelu z podkulonymi nogami. Rozciągała moją bluzę w sposób, który chyba tylko ona potrafiła robić.
– Zaraz tu wejdą …. – szepnąłem, wsłuchując się w równomierne uderzenia w drzwi.
– Zobacz, ktoś jest na balkonie !
– To strażak ! – myśli, że wejdzie tamtędy ? Powodzenia ! – krzyknąłem z kpiną w głosie.
– Ale poruszenie. Osaczają nas z każdej strony. Czego od nas chcą ? – spytała z pretensją.
– To hieny. Za to im płacą. Pewnie w duchu przeklinają nas, to mieszkanie i cały ten bajzel. A mogli się nudzić tego dnia, udawać, że robią coś pożytecznego. A tu wezwanie i robota – burknąłem spoglądając z żalem na strażaka. Szarpał klamkę drzwi balkonowych próbując jednocześnie wypatrzyć coś przez okno. – Idź podpalać stogi siana baranie – rzuciłem do niego. Nagle przestał walczyć z klamką.
– Myślisz, że usłyszał ?
– Może … ale wątpię, za głośno tu jest.
– A właśnie, zapomniałeś wyłączyć muzykę … szkoda prądu – spoglądała na mnie z zaczepnym wyrzutem. Parsknęliśmy oboje śmiechem.
– Pamiętasz gdzie się pierwszy raz całowaliśmy ? – spytałem patrząc głęboko w jej oczy.
– Tak, „piaskownica” za miastem. Byłam w drugiej klasie liceum – odparła wzdychając w taki sposób, że każda sylaba gdyby tylko chciała, mogłaby trwać wieczność.
– Słońce, pustkowie, cisza, tylko jaskółki śmigały jak szalone.
– To były czasy, już wówczas wiedziałam, że to ty jesteś odpowiedzią na moje modlitwy.
– Modliłaś się o chłopaka ? – spytałem z zaciekawieniem.
– Tak, dziwi cię to?
– Nie. Też kiedyś się modliłem i prosiłem Boga by pomógł mi być z taką jedną dziewczyną… ale po jakimś czasie zmieniłem prośbę. Modliłem się bym znalazł tą właściwą … i … znalazłem ciebie.
***
– Zobacz skurwiele wyjebali nam drzwi !!!!!!
– Zdziwili się, spójrz na ich miny.
– Chyba nie wiedzą co robić – analizowałem każdy ruch dwóch gliniarzy i jednego strażaka z jakimś dziwnym sprzętem. Stali w przejściu i patrzyli na nas. Jeden wyszedł, coś meldował przez radio. Chwilę później do mieszkania przyszedł postawny gość – bez munduru, weszło także troje sanitariuszy. Gość wydał dyspozycję by zająć się nami i opuścił mieszkanie.
***
– Wiesz, miałeś dobry pomysł z tym kablem od komputera. Siłują się, chyba nie dadzą rady.
– Nic nas nie rozłączy, a już na pewno nie te dupki – stwierdziłem z oburzeniem, patrząc jak jeden z gliniarzy stara się rozwiązać potrójny węzeł, łączący nasze dłonie w nadgarstkach.
– Leżymy teraz na podłodze.
– Zapomniałem odkurzyć ! Wiedziałem, że coś jeszcze muszę zrobić…
– No tak w porę i w czas, sobie przypomniałeś.
– Ty patrz, oni będą nas reanimować ! Pojebało ich ?
– Być może mają taką procedurę – stwierdziła z rezygnacją.
***
– Jesteś piękna jak zawsze – spojrzałem ponownie w jej oczy, głębokie niebieskie, jedyne w swoim rodzaju.
– Ty też przystojniaku – uśmiechnęła się.
– Uciekamy ? – rzuciłem bez namysłu.
– Nic tu po nas ! – usłyszałem jej głos, nie tak wyraźny jak kiedyś, ale nadal dźwięczny i taki … uduchowiony ale radosny. Głos dziewczyny gotowej jak zawsze iść ze mną na koniec świata. Byle razem, byle jak najdalej od ludzi, ich nieszczerości zawiści i obłudy … od szkoły, od polityki, od pani z całodobowego, która traktuje każdego jak złodzieja, od zepsutego kibla, Tuska, księży pedofili, inwazji na Ukrainę i głodu w Afryce…
Wybiegliśmy trzymając się za ręce omijając strażaka, dwóch gliniarzy i trzech sanitariuszy walczących … z nami ? o nas ? schodami w dół … przed siebie.
Dodaj komentarz