– Jeszcze ja! Proszę poczekać! – Biegłam zdyszana za autobusem, który właśnie mi uciekł sprzed nosa.
– Psiakrew, nie wierzę – miałam ochotę zakląć siarczyście ale jednak pozostawałam w miejscu publicznym, więc się trochę przyhamowałam.
– Co odjechał panience ostatni autobus? – zagadał do mnie jakiś bezdomny typ.
– Taaa – mruknęłam. Ostatnia rzecz jaką miałam ochotę, to gadać z jakimś menelem – Za kilka godzin powinien być następny tym razem szepnęłam do siebie.
– Panienka lepiej idzie do domu, podobno nadciągają mrozy – bezdomny szukał chyba rozmówcy, ale ja byłam bardzo niechętna do dialogu.
– Zresztą, jak kocha to poczeka – starszy pan nie ustępował. A gdy to mówił jeszcze dodatkowo cmoknął ustami.
– Co Pan może wiedzieć – spojrzałam na niego z politowaniem.
– Myślisz, że jestem zwykłym śmieciarzem, złomiarzem i alkoholikiem? Myślisz, że urodziłem się na ulicy, albo przepiłem cały swój dobytek? – Bezdomny mimo mojego wyrazu odrzucenia, nie zniechęcał się. A jego brudna twarz wyjątkowo złagodniała
– Nie wiem, szczerze nie obchodzi mnie to za bardzo – syknęłam pod nosem, patrząc nerwowo na zegarek.
Naprawdę nie wiedziałam co mam robić. Byłam pewna, że jeśli do niego dzisiaj nie dojadę, to go stracę. To był ten jedyny, byłam w nim szalenie zakochana. Znaliśmy się już prawie rok i nie wyobrażałam sobie bez niego życia. Ale ostatnio zauważyłam, że coś jest nie tak. Dopóki ja się nie odezwałam, to on milczał. Dopóki ja nie zainicjowałam spotkania, on niczego nie proponował.
Ta odległość nie miała sensu. Wiedziałam, że gdybyśmy mieszkali w jednym mieście, to wszystko układałoby się inaczej. Przyjaciółka mówiła mi, żebym dała sobie spokój twierdząc, że gdyby mu zależało, to te 100 kilometrów nie stanowiłoby problemu. Ale co ona mogła wiedzieć? Przecież od kilku lat nie miała faceta. Więc nie wie, że o prawdziwy związek trzeba się starać i ciągle na niego chuchać, by się nic nie sknociło.
– Panienka, ma może papieroska? – bezdomny po chwili znowu przerwał moje przemyślenia.
– Nie palę. Proszę dać mi spokój – rozejrzałam się dookoła, nie miałam bardzo gdzie pójść. W mojej małej miejscowości PKS nie należał do najprzyjemniejszych miejsc. Zwłaszcza o tej porze.
– Też byłem kiedyś zakochany, i też kiedyś mogłem zrobić wszystko w imię miłości – bezdomny wygrzebał niespalonego do końca papierosa i wziął go do ust – Ale niestety, miłość bywa ślepa. Szczególnie ta nieodwzajemniona – starszy pan podpalił resztki tytoniu i głośno się zaciągnął.
– Moja jest odwzajemniona, więc po co mi to Pan mówi – pokręciłam głową i wywróciłam aktorsko oczami.
– Odwzajemniona powiadasz? To co Panienka takiego przeskrobała? Zdradziła go? Rozstała się z nim, a teraz się stęskniła? – nieznajomy znowu zagaił.
– Nie skądże znowu. Kocham go ponad życie i wiem, że on mnie też! – prawie krzyknęłam ze złością. Jego wścibskość zaczęła mnie denerwować.
– Panienka powiada, że Panienkę kocha? – zaśmiał się głośno – To dlaczego z tej miłości, Pani musi stać o tej porze na pustym PKS-ie i to w taką pogodę? – spytał się, tym razem w jego tonie głosu wyczuła nie kpinę, tylko coś w rodzaju opiekuńczości.
– Pan nic nie rozumie. Czasami trzeba się poświęcić. – Próbowałam powstrzymać napływające do oczu łzy.
– Nie che Panienka go stracić? Dlatego Panienka to wszystko robi, dla niego? – jego głos był coraz łagodniejszy, a twarz nagle posmutniała.
– Dokładnie tak! A czy to coś złego? Pan naprawdę nic nie rozumie! Mieszkamy tak daleko od siebie. Gdybyśmy widywali się częściej, byłoby wszystko jak dawniej – wyrzuciłam z siebie. Ale w głębi serca chciałabym, żeby było inaczej. Czułam, że to mi bardziej zależy na tym wszystkim. Nie dopuszczałam jednak do siebie myśli, że mogłoby się to skończyć. Przecież mi obiecał, że już zawsze będziemy szczęśliwy. A chwilowe kryzysy spotykają każdą parę, nawet najlepszą.
– Możesz mieć mnie za nikogo. Możesz mieć mnie za kompletne zero. Ale powiem Ci coś. Szkoda mi Ciebie dziewczyno. Zastanów się, czy Ty chcesz jechać, czy on czasem nie powinien być przy Tobie, bo sam tego chce. Zastanów się, co on teraz robi, skoro do Ciebie nie dzwoni, czy już bezpiecznie wsiadłaś do autobusu, czy już jesteś w drodze? On w ogóle wie, że masz do niego jechać? – staruszek rozgadał się na dobre.
– Nie do końca – wymamrotałam speszona.
– Dlaczego nie do końca? – bezdomny otworzył szeroko oczy.
– Bo jak mu tydzień temu napomknęłam, że przyjadę, to mnie hamował przed tym pomysłem. Tłumaczył się nadgodzinami w pracy i tym, że jest teraz nieciekawie na drogach. Dzwoniłam dziś do jego firmy, wiem że wyszedł do domu o normalnej porze, więc postanowiłam mu zrobić niespodziankę – łamiącym głosem opowiadałam i docierało do mnie coraz bardziej sens ostatnich wydarzeń, albo bardziej bezsens.
– Panienka jest pewna, że on ucieszy się z tej niespodzianki? – Zagaił nieśmiało – Może zadzwoń go i uprzedź. Może rzeczywiście jest zajęty. Masz mój stary telefon – szybko dodał. Chyba mu się zrobiło mnie szkoda. Tak bardzo chciałam wierzyć, że to ja mam rację nie on.
Z bijącym sercem wykręciłam jego numer z telefonu z początku lat 90-tych
– Halo – po drugiej stronie usłyszałam damski głos. Zaschło mi w gardle.
– Czy mogę rozmawiać z Karolem? – wydusiłam z siebie szybko.
– A kto mówi? – damski głos był nieco zdziwiony.
– Monika – wychrypiałam
– Kochanie, jakaś Monika do Ciebie! – usłyszałam w oddali.
– Kotek, to musi być jakaś pomyłka, ja żadnej Moniki nie znam – jeszcze z większej oddali usłyszałam głos mojego Karola.
– Przepraszam Panią, ale to musi być … – nie słuchałam dalej. Rozłączyłam się i rozpłakałam jak dziecko.
– Miał Pan rację. On ma ciekawsze rzeczy do robienia! – usiadłam zrezygnowana na betonowym murku.
– Przykro mi Panienko. Ale ciesz się, że masz to już za sobą. Gdybyś brnęła dalej w coś co od dawna nie ma sensu. Wylądowałabyś dużo gorzej. Tak jak ja wylądowałem na ulicy 10 lat temu. – Skwitował smutnym uśmiechem starszy pan.
– Przepraszam, nie wiedziałam – zrobiło mi się naprawdę głupio.
– Nie szkodzi. Przestałem wierzyć w prawdziwą miłość. Teraz wiem, że to błąd. Ale jakoś uliczne życie… przyzwyczaiłem się do niego. A Ty masz przed sobą wszystko. Nie raz się jeszcze zakochasz. Tylko pamiętaj. Pokochaj tylko tego, który wie co to miłość i będzie Cię nią darzył bezinteresownie – bezdomny usiadł obok mnie i patrzył daleko przed siebie.
– Tylko jak to poznać? Skąd wiedzieć, że to prawdziwa Miłość? – zapytałam.
– Tego już nie wiem. Podobno poczujesz, jak Cię to spotka. A na pewno nie będziesz musiała siedzieć sama jak dziś obok bezdomnego na pustym i zimnym przystanku autobusowym.
– Dziękuję – z oczu ponownie popłynęły mi łzy.
– To ja dziękuję. Przynajmniej dziś nie siedziałem sam – bezdomny uśmiechnął się życzliwie.
/foto: www.freeimages.com/
Dodaj komentarz