Zdjęcia satelitarne nie kłamią – w ostatnich miesiącach Rosja zgromadziła znaczne ilości swoich żołnierzy w pobliżu granic z państwami nadbałtyckimi. Charakter jednostek, szczególnie duża ilość wojsk pancernych wskazuje na przygotowywanie działań ofensywnych. Od kilku lat ćwiczony jest również scenariusz ataku nuklearnego. Do myślenia dają niedawne incydenty na Morzu Bałtyckim, gdy rosyjskie samoloty niemal „ocierały się” o amerykański niszczyciel. Jeśli wierzyć wyliczeniom ekspertów – Polska byłaby w stanie bronić się przez dwa, trzy dni. Nie to jest jednak najgorsze. Istnieje inny plan, opracowany jeszcze za czasów zimnej wojny.
Siedzimy na beczce „prochu”
Nawet Polska swego czasu „dysponowała” bronią atomową. Na terenie Dolnego Śląska, w okolicach Legnicy stacjonowały radzieckie jednostki mające na swoim uzbrojeniu głowice atomowe. Miały one zostać użyte w razie zbrojnego konfliktu z Zachodem. Po wycofaniu się wojsk radzieckich z Polski broń atomowa została wywieziona. Podobnie stało się np. na Ukrainie.
Błędem byłoby jednak sądzić, że wraz z wycofaniem wyrzutni strategia prowadzenia wojny opracowana w czasach zimnej wojny została anulowana. Rosja jako spadkobierca Związku Radzieckiego cały czas posiada szczegółowe plany ataku na Europę Zachodnią. Zgodnie z nimi siły zgromadzone na zachodnich granicach Rosji nie mają być wcale użyte do bezpośredniego natarcia na wojska Litwy, Łotwy, Estonii czy Polski. To tak zwane wojska „drugiego natarcia”, które przechodzą do ataku po tym, jak ładunki atomowe spadną na największe miasta Polski.
Rosja nieustannie doskonali swój potencjał atomowy. Jest niekwestionowanym liderem jeśli chodzi o ilość głowic jądrowych. Według Federacji Amerykańskich Naukowców (FAS), Rosja posiada 8500 głowic atomowych z czego półtora tysiąca jest utrzymywana w stałej gotowości bojowej. Oznacza to, że mogą być użyte w bardzo krótkim czasie, nawet w ciągu kilku minut. Dla porównania Stany Zjednoczone utrzymują w stałej gotowości „jedynie” 2150 pocisków jądrowych. Pozostałe państwa należące do elitarnego, „atomowego klubu” znacznie pozostają w tyle. Francja dysponuje około 300 głowicami atomowymi, a Wielka Brytania 225. Nieobliczalna Korea Północna, według szacunków ekspertów, może mieć kilkanaście ładunków jądrowych.
Ta ogromna ilość bomb atomowych w zupełności wystarczy do zniszczenia kilkudziesięciu takich planet jak Ziemia – jest to więc niezwykle niebezpieczny arsenał. Większość społeczeństw łudzi się jednak, że broń o tak potężnej sile nie zostanie już nigdy więcej użyta (tak jak miało to miejsce w Hiroszimie i Nagasaki). Najnowsze doniesienia zdają się jednak świadczyć o tym, że Rosja całkiem realnie rozpatruje czarny scenariusz. Polska miałaby stać się celem pierwszego, najbardziej wyniszczającego ataku.
Rosja na przestrzeni ostatnich lat szczególnie wzmogła prace nad mobilnymi wyrzutniami pocisków rakietowych takich jak RT-2PM2 Topol-M TEL, które są przystosowane do przenoszenia głowic nuklearnych. Dużą część tych pojazdów rozlokowano w Obwodzie Kaliningradzkim, a więc tuż przy granicy z Polską.
Polska ma stać się przedpolem wojny
Pochodząca jeszcze z czasów sowieckich doktryna wojenna zakłada atak wyprzedzający na Polskę z wykorzystaniem wielu głowic atomowych. Rosyjskie wyrzutnie zdolne do wystrzeliwania pocisków rakietowych z ładunkami nuklearnymi mają już wprowadzone odpowiednie współrzędne, a ich aktywacja zajmuje około minuty. Obszar Polski ma zostać „poświęcony” na utorowanie drogi dla rosyjskich dywizji pancernych.
Zmasowany atak nuklearny ma za zadanie momentalnie sparaliżować wszelkie ośrodki decyzyjne oraz przemysłowe w Polsce, a także wywołać panikę w krajach zachodnich. Oto miasta przewidziane jako cele dla rosyjskich głowic atomowych wystrzeliwanych przez wyrzutnie Iskander – M umieszczone w Obwodzie Kaliningradzkim: Gdańsk, Białystok, Bydgoszcz, Poznań (baza lotnictwa taktycznego), Lublin, Łódź oraz Warszawa. W tym scenariuszu na ocalenie mają szansę Wrocław, Kraków i Katowice. Natomiast mieszkańcy zaatakowanych miast, oczywiście, gdyby jakimś cudem dowiedzieli się zawczasu o nadlatujących pociskach mieliby na ewakuację około 3 minuty – tyle bowiem potrzebuje wystrzelona z Obwodu Kaliningradzkiego rakieta Iskander na dotarcie do Warszawy.
Rozwój zdarzeń zależy również od warunków pogodowych i kierunku, w jakim będzie przemieszczała się radioaktywna chmura. Oczywiście, również Katowice, Wrocław i Kraków mogłyby zostać zaatakowane, lecz wiązałoby się to z użyciem rakiet balistycznych Topol – M dalekiego zasięgu, a to z kolei mogłoby wywołać odpowiedź nuklearną USA, czego Rosja chce uniknąć. Kolejnym etapem niszczycielskiego planu jest atak poprzez zniszczoną Polskę i kraje nadbałtyckie na Europę Zachodnią. Nie jest jednak wcale przesądzone że do niego dojdzie. Możliwe, że wojska rosyjskie zatrzymają się na granicy z Niemcami, odnawiając tym samym dawne granice swoich wpływów. Sparaliżowane strachem kraje Zachodniej Europy zawrą z Rosją pokój, nawet za cenę poświęcenia krajów takich jak Polska i uznają nowe granice rosyjskiego imperium.
W sposób szczególny narażona jest Warszawa
Stolica Polski posiada strategiczne znaczenie. Mieszczą się tam najważniejsze organy decyzyjne – Sejm, Senat, Rząd, Sztab generalny Wojska Polskiego. W Warszawie urzęduje również Prezydent. Atak nuklearny na Warszawę sprawiłby, że w ciągu zaledwie paru minut cały kraj pogrążyłby się w zupełnym chaosie. Ten właśnie chaos ma zostać wykorzystany przez Rosjan do przeprowadzenia błyskawicznego ataku przy wykorzystaniu wojsk lądowych. Polskie oddziały miałyby problem z opracowaniem jednolitej strategii obrony i stałyby się łatwym celem dla nacierających wojsk.
W obliczu tego realnego zagrożenia zdumiewa fakt, że nie jesteśmy na taki scenariusz praktycznie w ogóle przygotowani! Od czasu „zakończenia” zimnej wojny w Polsce prawie w ogóle nie buduje się nawet konwencjonalnych schronów, o schronach przeciwatomowych nie wspominając.
Większość Polaków traktuje zagrożenie atakiem atomowym jak czystą abstrakcję, zgodnie z zasadą – czego nie widać tego nie ma. Tymczasem tysiące pocisków nuklearnych ma już wprowadzone współrzędne znajdujące się na terytorium Polski, i nie jest to żadna fikcja. W szkołach prawie zupełnie rezygnuje się z zajęć przysposobienia obronnego, lub mają one czysto „teoretyczny” przebieg, bez ćwiczeń w terenie. Młodzi ludzie najczęściej kompletnie nie potrafią zachować się w obliczu podobnego zagrożenia.
Jedynym ocaleniem mogłyby okazać się systemy obrony przeciwrakietowej Patriot, jednak szanse są nikłe. Taktyka ataku nuklearnego polega na wystrzeleniu kilkuset pocisków, z których część przeniesie ładunki atomowe. Szansa, że zostaną one wszystkie skutecznie „wyłapane” przez system przeciwrakietowy jest niewielka. Potencjalne skutki ataku na miasto wielkości Warszawy są przerażające. Oznaczają co najmniej pół miliona zabitych w ciągu pierwszych dwudziestu czterech godzin! Mnóstwo ludzi zginie nie tylko na skutek bezpośredniej eksplozji, lecz również poprzez zabójcze działanie promieniowania. Gigantyczna temperatura wywoła niemożliwe do ugaszenia pożary, a walące się budynki pogrzebią całe setki tysięcy ludzi. Udzielenie jakiejkolwiek pomocy w tych warunkach będzie właściwie nierealne.
Jeśli chcesz przekonać się jakie mogą być skutki ataku nuklearnego na twoje miasto, tutaj możesz przeprowadzić symulację: http://nuclearsecrecy.com/nukemap/. My „przeprowadziliśmy” symulację ataku dla Warszawy, zakładając siłę ładunku wybuchowego na 50 kiloton (siła bomby atomowej waha się od kilku kiloton do kilkunastu megaton):
źródło: http://nuclearsecrecy.com/nukemap/, dostęp z dn. 7 maja 2016r.
Powyższa ilustracja może nie robi ogromnego wrażenia, trzeba jednak wziąć pod uwagę, że całkowity obszar bezpośredniego rażenia to niemal 26 km ², a przebywanie w obszarze zaznaczonym na pomarańczowo z bardzo dużym prawdopodobieństwem oznacza śmierć na skutek ciężkich poparzeń całego ciała.
Scenariusz ataku jądrowego wydaje się może dość nierealny. Lecz z drugiej strony – czy kilka lat temu przewidzielibyśmy wydarzenia na Ukrainie lub aneksję Krymu?
Jak sądzicie, czy istnieje jakiś sposób aby móc przetrwać podobny scenariusz i uratować siebie oraz swoją rodzinę? A może już teraz powinniśmy szukać bezpiecznych schronień, na przykład w górach? Zachęcam Was do komentarzy i podzielenia się swoimi przemyśleniami.
/foto: www.freeimages.com / Sergey Lebedev/
Dodaj komentarz