Magdalena – powrót do sensu życia
Po uporządkowaniu całego mieszkania, Magdalena znowu wpadła w apatię. Została zupełnie sama. Nie miała na kogo liczyć. Oczywiście, gdyby chciała, mogłaby być otoczona przyjaciółkami „dobra rada” ale nie chciała. Żadna nie mogła zrozumieć co aktualnie przeżywa. Za to każda, chętnie napisałaby dla niej książkę przepełnioną złotymi radami.
Dopiero po kilku dniach miała nieco więcej siły, żeby podnieść się z łóżka i zacząć działać. Na początku kompletnie nie wiedziała za co mogłaby się zabrać. Przecież nie studiowała, nie pracowała. Tak naprawdę, nie miała żadnych większych obowiązków na swojej głowie. Ponownie wzięła do rąk biały brystol, który zakupiła jakiś czas temu. Tym razem jednak nie miała zamiaru na nim rysować. Chciała zapisać plan na życie. Pomyślała w pierwszej chwili, że to bardzo głupio wygląda. Szybko przestała się przejmować tym, jak to wygląda. Stwierdziła, że jeśli szybko nie znajdzie sobie sensownego zajęcia, żeby zająć czymś swoje myśli, to zwariuje w tych czterech ścianach. Tym bardziej, że czuła się strasznie uzależniona od Ksawerego. Dopiero teraz zorientowała się, że została bez pieniędzy, bez jakichkolwiek środków do życia. Nie chciała się prosić nikogo o pieniądze. Musiała poradzić sobie z tym sama, poza tym chciała poszukać sobie całkiem przyziemnego problemu, by nie myśleć o Ksawerym.
Na białej kartce zaczęły pojawiać się różne pomysły na to, w jaki sposób mogłaby zarobić na życie. Potrzebowała teraz dużo pieniędzy. Nie chciała tutaj dłużej zostać. Zatem w grę wchodziła przeprowadzka do wynajętego mieszkania. Poczuła lekkie zemdlenie w środku swojego brzucha. Nigdy się o to nie musiała martwić. Na początku studiów była na utrzymaniu swoich rodziców, a po ślubie, rolę tę przejął Ksawery. Właśnie uświadomiła sobie, że do tej pory, nie przepracowała ani jednego dnia.
– Tylko spokojnie – wyszeptała do siebie łagodnym głosem, jakby była w tym samym czasie zarówno ofiarą i pocieszycielką w jednym ciele.
– Co ja właściwie umiem robić? – Magdalena rozejrzała się dookoła pokoju. Zobaczyła liczne obrazy, szkice i inne bazgroły.
– Mogłabym rysować na zlecenie, albo sprzedawać swoje wypociny – dziewczyna kontynuowała monolog sama do siebie. Czuła się nieco pewniej, jak słyszała swój głos. Jakby rzeczywiście istniała.
Po kilku godzinach miała już dokładny plan tego, co będzie robiła. Zawsze uchodziła za osobę niezwykle skrupulatną. A jak czuła nad sobą jakąkolwiek presję, wtedy już w ogóle nie odpuszczała.
Skończyła dopiero nad ranem. Wtedy, kiedy poczuła całkowite zmęczenie, uznała, że powinna się chociaż trochę zdrzemnąć. Poprzedniego dnia podjęła się jeszcze kilku projektów. Poogłaszała się wszędzie, gdzie tylko jest to możliwe, że namaluje portrety ze zdjęć. Jednocześnie chciała wziąć się za skończenie dawno rozpoczętego obrazu, który malowała akwarelami. Obraz ten, miał wisieć w pokoiku ich dziecka. Teraz malowała go z myślą o wystawieniu go na sprzedaż.
Dni upływały jej na wstawaniu i łapaniu za pędzle bądź węgiel. Zrobiła zapas chleba, pasztetu, pomidorów, kawy i chińskich zupek. Musiała myśleć ekonomicznie i jednocześnie nie zamierzała wychodzić w ogóle ze swojego pokoju. Pochłonęła ją praca. Musiała jak najszybciej zarobić swoje pierwsze pieniądze. W chwilach, kiedy malowała bądź szkicowała całkowicie zapominała o tym, że jest sama. Nawet chwilami czuła, że Ksawery nie jest jej w ogóle potrzebny do szczęścia.
Pasja jest zawsze dobra na apatię i depresję…
Dobrze że nie pochłonęła jej totalna czarna otchłań … Trudno jest się po czymś takim odbić. Ale fakt: Ksawery nie był dla niej do niczego potrzebny ! po tym co zrobił !