Tajemnicze stukoty i kroki na schodach w głuchą noc. Przedmioty w niewyjaśniony sposób zmieniające swoje położenie. Spowita w biel postać kobiety snująca się w świetle księżyca. Te wszystkie zjawiska potwierdzają naoczni świadkowie… nie ma rady, trzeba użyć jednoznacznego słowa – nawiedzenie. Starych pałaców, dworów i zamków, w których goszczą duchy – jest w Polsce mnóstwo. Jeśli lubicie na własnej skórze poczuć tchnienie grozy – koniecznie musicie odwiedzić przynajmniej te najsławniejsze.
Zamek w Kórniku
Znajduje się nieopodal Poznania. Obecnie jest to muzeum i siedziba Biblioteki Kórnickiej. Początki tego zamczyska sięgają średniowiecza, lecz obecny kształt nadano mu głównie w połowie XIX wieku. Zgodnie z zeznaniami wielu naocznych świadków nocą korytarzami zamku, a także alejami w ogrodzie przechadza się tajemnicza, odziana w białą suknię postać. Nazwaną ją Białą Damą. Okoliczni mieszkańcy opowiadają, że jest to duch Teofili Działyńskiej, dawnej właścicielki pałacu. Teofila z Działyńskich Potulicka zmarła 26 listopada 1790 roku i została pochowana w krypcie kościoła w Kórniku. Jej dusza jednak, zgodnie z podaniami nie zaznała do tej pory spokoju. Pomimo jej wielkich zasług dla rozwoju miejscowości – jej osobę otaczać zaczęły niepokojące plotki. Opowiadano, że prowadzi ona podwójne życie i utrzymuje niemoralne stosunki z mężczyznami, w tym z katolickim księdzem oraz luterańskim pastorem. Na wyobraźnię zwiedzających oddziałuje również tajemniczy portret odzianej w biel Teofili wiszący obecnie w sali jadalnej zamku. Niektórzy świadkowie utrzymują, że niedługo przed północą właścicielka zamku schodzi z portretu i udaje się na taras zamkowy. Potem, wraz z wybiciem godziny duchów pojawia się rycerz na czarnym koniu, który zabiera Teofilę na przejażdżkę po parku. W ten sposób Teofila ma pokutować za rozebranie zameczku myśliwskiego Górków nad jeziorem Kórnickim, w którym sam diabeł miał strzec skarbów rodzinnych rodziny Górków.
Zamek w Golubiu
Jest zamieszkany przez względnie przyjazną zjawę Anny Wazównej. Pojawia się ona na zamkowych krużgankach i nocą dogląda swoich włości. Nie czyni nikomu krzywdy, lecz już chyba samo zetknięcie ze zjawą przyprawi o dreszcz najodważniejszego turystę. Istnieją świadkowie, którzy twierdzą, że próbowali sfotografować widmo, jednak na zdjęciu widać jedynie lekkie zdeformowanie obrazu. Najwyraźniej to, co jest dostrzegalne dla ludzkich oczu nie zawsze może być zarejestrowane przez aparat fotograficzny. Inni znów opowiadają, że robiąc zdjęcia na zamku odkryli na nich dziwny, długi i zniekształcony cień którego w rzeczywistości nie było.
Mówi się także, że w zamku mają czasem miejsce dziwne zdarzenia – słychać kroki i nie można otworzyć niektórych drzwi chociaż nie są one zamknięte na klucz. Czyżby duch Anny Wazównej aż nadto doglądał swoich włości? Jak na razie wieść o nawiedzeniu przyciąga coraz liczniejsze rzesze turystów i fanów zjawisk paranormalnych.
Zamek w Niedzicy
Jest to malownicza średniowieczna warownia. Znajduje się na prawym brzegu Zbiornika Czorsztyńskiego. Ta imponująca twierdza kryje jednak swoją mroczną legendę. Miejscowi powiadają, że niegdyś rezydowali tam Inkowie. Jeden z właścicieli twierdzy pojął nawet za żonę inkaską księżniczkę. Z tego namiętnego związku narodziła się córeczka – Umina. Gdy po kilku latach rodzina powróciła na zamek z dalekiej podróży Umina została skrytobójczo zasztyletowana. Od tamtej pory nie ma spokoju ani na zamku, ani w jego najbliższej okolicy. Mroczne siły sprawiają, że nocą po zamkowych korytarzach snują się niepokojące cienie. Świadkowie wspominają również o cichym szlochu dobiegającym gdzieś w zamkowych kazamatów. Pojawienie się tych fenomenów często jest poprzedzane gwałtownym spadkiem temperatury i odczuwalnym chłodem.
Wielu podejrzewa, że Inkowie mogli być wyznawcami jakiegoś szczególnego kultu, a budzące dreszcz strachu zdarzenia są wywoływane przez inkaskie demony. Gdzieś nieopodal zamku najprawdopodobniej ukryto bajeczny skarb Inków, wielką ilość złota, która miała być przeznaczona na walkę powstańczą przeciwko Hiszpanom. Kto wie, może inkaskie demony strzegą tego właśnie złota?
Zamek Czocha
Jedna z najbardziej nawiedzonych warowni w Polsce. Przeszło trzysta lat temu na zamku mieszkała tajemnicza i piękna Ulrika. Jej mąż, Joahim von Nostitz pałał do niej nieposkromioną namiętnością, która chyba nie była jednak do końca odwzajemniona. Joachim sprawował urząd posła i często wybywał z domu na wiele miesięcy. Pewnego razu powrócił z prawie półtorarocznego wyjazdu. Gdy stanął w bramie lojalna służba poinformowała go o zdradzie żony. Ta nie mogła się niczego wyprzeć – gdyż u jej boku stał malutki chłopczyk. Do tej pory zagadką pozostaje, czy Ulrika rzeczywiście zdradziła swojego męża. Być może padła ofiarą intryg służących?
Wzburzony mąż nie chciał jednak słuchać żadnych wyjaśnień. Ulrika została wrzucona do jednej z sześciu ciemnych, głębokich studni znajdujących się na zamku, w której skonała w męczarniach. Nawet tak straszna kara nie była jednak w stanie ugasić gniewu Joachima. Pewnej ponurej nocy, gdy za oknami szalała straszliwa burza – rozkazał on zamurować chłopczyka. Świadkowie opowiadają, że do tej pory, w głuchą noc, można usłyszeć płacz chłopczyka od którego włosy stają na głowie dęba.
Można również natknąć się na wędrującą zjawę Ulriki, której dusza nie może pogodzić się ze straszną tragedią. Tak samo jak i w wielu innych nawiedzonych miejscach dochodzi do niewyjaśnionych zdarzeń. Przedmioty niekiedy przesuwają się same, słychać zagadkowe pukanie, światło przygasa bez konkretnej przyczyny, a w zamkniętych pomieszczeniach pojawia się wyraźnie odczuwalny, zimny wiatr. Niektóre osoby twierdzą również, że widziały snująca się po zamku czarną zjawę trzymającą przed sobą świecę. Nie miały jednak odwagi by podejść bliżej. Może to dusza Ulriki do tej pory poszukuje swojego zamurowanego dziecka?
(Pałac rodziny Below – foto : Wikipedia)
Pałac Below w Sławutówku
Bez wątpienia jedno z najsłynniejszych, nawiedzonych miejsc. Obecnie znajduje się tam hotel i restauracja. Jednak gdy zapada zmrok – pałac staje się areną działania tajemniczych sił. Coś sprawia, że niektórych drzwi po prostu nie da się otworzyć. Słychać kroki i dziwne stukanie. Domostwo niegdyś zamieszkiwała tajemnicza rodzina Below. Był to ród cieszący się w okolicy nienaganną opinią. Wiadomo jednak, że jego członkowie mieli sekretne, dość nietypowe zainteresowania. Pasjonowała ich teozofia i sprawy duchowe. Miejscowe plotki mówią, że mogli oni przeprowadzać eksperymenty z zakresu nauk parapsychicznych, takich jak mediumizm i hipnoza, znane wówczas pod zapomnianą już nazwą „magnetyzmu zwierzęcego”. Kto wie, może… przeprowadzano tam również seanse spirytystyczne. Czyżby właśnie w ten sposób naruszono równowagę między światem żywych i zmarłych? Faktem jest, że pałacowa legenda zamiast odstraszać – zachęca do odwiedzin spragnionych dreszczu emocji turystów.
Prawda czy fikcja?
Opowieści o duchach pasjonowały ludzi od zarania dziejów. Wzmianki o nawiedzonych miejscach pojawiają się już w księgach sprzed stuleci. Czy duchy rzeczywiście istnieją? Odpowiedzi najlepiej poszukać na własną rękę, uzbroiwszy się w dużą dawkę odwagi. Nawiedzone miejsca czekają na śmiałków, a wycieczki w stylu „łowców duchów” stają się coraz popularniejsze.
W dawnym Domu Dziecka we Włocławku przy ul. Żytniej 55 tez straszy.