Ślub, wesele, a potem być może podróż poślubna. Taki scenariusz dotyka bardzo dużo par decydujących się na spędzenie reszty życia razem. Tylko ile par decyduje się na podróż poślubną trwającą rok? I do tego, podczas której okrążą cały świat? Dla Michała i Moniki, nazywanej przez świeżo upieczonego małżonka Moni, ta podróż stała się oczywista. Choć na początku rzeczywiście mieli delikatne dylematy, czy to im w ogóle przystoi. Może powinni zająć się budową domu? Może powinni od razu przejść do przedłużania rodu Przybyszów?
Oboje w czasie podjęcia tej decyzji byli ludźmi „przed trzydziestką”. Stwierdzili zatem, że przesunięcie wszystkich planów oznaczających kompletną stabilizację o rok, nie wywoła zbyt dużego chaosu w ich pożyciu. Z góry założyli, że będą podróżować w stylu „backpakers’sów” czyli podróżników z plecakami. Zrezygnowali z drogich przelotów, podróży komercyjnymi środkami komunikacji, ze spania w drogich hotelach i opieki agencji turystycznych. Klamka zapadła. Podróżują na własną rękę, samodzielnie martwiąc się jak dojadą, gdzie dojadą i gdzie będą spać. Wybierali tanie hoteliki, dojazd miejscowymi autobusami lub lot niewielkimi samolotami. Ale…
Pierwsze dwa miesiące spędzili żeglując po Pacyfiku. Nie musieli mieć do tego żadnych specjalnych uprawnień. Po prostu znaleźli właściciela jachtu, który za niewielka opłatę, pozwolił im przyłączyć się do jego „domu”. Wielu ludzi żyje w ten sposób, płynąc od wysepki do wysepki. Nie martwią się o jutro. Nie mają żadnych ograniczeń czasowych, presji, że gdzieś muszą być.
Autorzy wyśmienicie się bawili. Uczyli się nie tylko żeglugo po Pacyfiku, ale również radzenia sobie z pierwszymi tygodniami swojego małżeństwa. Z jachtu postanowili przesiąść się do wypożyczonego samochodu, którym chcieli objechać chociaż kawałek Australii. Niestety ta podróż była jedynie epizodem podczas 12-miesięcznej wyprawy. Dlatego szybko przenieśli się do południowo-wschodniej części Azji. Tutaj spotkało ich kolejne rozczarowanie. Planowana podróż na Sumatrę musiała zostać odwołana ze względu na silne trzęsienia ziemi, jakie pojawiły się podczas ich przylotu do Singapuru. Szybka zmiana planów i rozważanie, w którym kierunku chcą się udać. Czytając o tym, że młode małżeństwo na bieżąco podejmuje decyzję o kierunku, w którym chcą się wybrać, pokazuje jak bardzo można poczuć wolność podczas podróży. Totalna niezależność od biura podróży.
Jeśli kogoś interesuje poznanie prawdziwego oblicza Azji, a dokładniej które państwa stały się komercyjne, gdzie i jak można tanio zjeść, czy też w jaki sposób nauczyć się buddyjskiej medytacji, to warto dokładnie wczytać się w ten orientalny rozdział.
Małżonkowie między kolejnymi wojażami na kontynencie Ameryki Południowej, decydują się na międzylądowanie w Polsce. Tam wśród bliskich spędzają święta Bożego Narodzenia.
Nie sposób jest w krótkim streszczeniu opisać wszystkie przygody, jakie zastały autorów podczas podróży dookoła świata. Cała recenzja z wyprawy, dla czytelnika staje się jeszcze bardziej realistyczna, dzięki zdjęciom umieszczanym w książce. Dodatkowo znajdziemy odesłanie do bloga podrozposlubna.com, na którym znajdziemy jeszcze więcej zdjęć z podróży.
Książkę czyta się, a właściwie połyka się w ciągu kilku dłuższych chwil. Nie można się od niej oderwać, aż do momentu, kiedy się ją skończy, a po wszystkim czuje się lekki niedosyt – dlaczego tak mało?
Głównym autorem jest Michał, który świetnie nawiązuje kontakt z czytelnikiem. Prosty, niewyszukany język jest bardzo zbliżony do tego, co możemy czytać na typowych blogach podróżniczych. Bardzo pomocny okazuje się ostatni rozdział, w którym znajdziemy cały szereg porad, jak samemu przygotować się w podróż dookoła świata. W końcu marzenia są po to, żeby je realizować!
Dodaj komentarz