Historia brunatnego niedźwiedzia Wojtka rozpoczyna się w miejscowości Hamadan w Iranie. Miś został adoptowany przez polski oddział żołnierzy II Korpusu Armii Andersa. Kupiono go za puszkę konserw i kilka groszy. Wojtek był tak mały, że trzeba było go karmić skondensowanym mlekiem – podawanym w butelce po wódce ze szmacianym smoczkiem. Troskliwa opieka żołnierzy w pełni się opłaciła. Mały niedźwiadek błyskawicznie urósł i stał się wspaniałą maskotką żołnierzy. Już kilka miesięcy po adopcji zaczął swoje widowiskowe zabawy z towarzyszami. Najbardziej lubił zapasy z dwoma, trzema a czasami czterema żołnierzami na raz. Pokonani nigdy nie doznali żadnej krzywdy, po wygranej walce Wojtek z radością lizał ich po twarzy. Gdy był w dobrym nastroju czasem dawał wygrywać żołnierzom. Takie zmagania z dużym, brunatnym niedźwiedziem wzbudzały niemałą sensacje, jednak dla żołnierzy były czymś naturalnym.
Wojtek żołnierz
Miś Wojtek nie był tylko maskotką. Był także pełnoprawnym członkiem II Korpusu Armii Andersa. Otrzymał stopień szeregowca, posiadał książeczkę wojskową, numer ewidencyjny i przysługiwał mu żołd na jedzenie, piwo oraz papierosy. Wychowany wśród żołnierzy uwielbiał napoje wyskokowe – pił je trzymając butelkę w przednich łapach. Wszyscy wiedzieli, że Wojtek miał też słabość do papierosów. Chętnie zjadał wszystkie papierosy, które dostawał w ramach żołdu.
Wojtek wychował się wśród ludzi i najwidoczniej czuł się człowiekiem. Zawsze starał się być pomocny i podnosił morale żołnierzy. Chętnie pełnił wartę z żołnierzami, pomagał im aż do całkowitego braku sił. Wtedy kładł się na kilka godzin i ponownie wstawałby pełnić warte. Uwielbiał jeździć w szoferce wojskowej ciężarówki. Taki widok zawsze przyciągał uwagę miejscowej ludności. Miś przeszedł cały szlak bojowy i dotarł aż pod Monte Cassino. To tam odbyła się jedna z najistotniejszych bitew II wojny światowej. Warto wspomnieć, że kapral Wojtek nie przestraszył się wybuchów i zgiełku wojny. Pomagał żołnierzom w przenoszeniu wyjątkowo ciężkich ładunków. Nosił je w dwóch przednich łapach i nigdy żadnego nie upuścił. Rysunek brunatnego niedźwiedzia niosącego ładunek wybuchowy stał się symbolem Armii Andersa. Nie trudno się domyślić, że niedźwiedź był ogromną dumą wszystkich polskich żołnierzy.
Czas po zakończeniu wojny
Losy misia Wojtka do złudzenia przypominały losy pozostałych żołnierzy. Osieroceni, z dala od ojczyzny nie mogli wrócić do swoich domów. Po zakończeniu wojny Korpus Armii Andersa przestał być potrzebny, a żołnierze rozjechali się na wszystkie strony świata. Powrót do Polski nie był możliwy. Wojtek został umieszczony w Zoo w Edynburgu. Zawsze cieszył się ogromną popularnością. Do końca swoich dni reagował, gdy tylko usłyszał polską mowę – strzygł wtedy uszami i stawał na tylnych łapach.
Dodaj komentarz