Zmarginalizowane społeczeństwo, jakim przyszło mi się opiekować i współpracować zawodowo, zaskakuje mnie cały czas. Podobnie jak zaskakują mnie Mądre Głowy w różnego rodzaju urzędach, które w swoich nazwach używają słówka „pomoc”. Okazuje się, ze im wyższe stanowisko takiej „Mądrej Głowy” i związane z tym dochody, tym większa znajomość patologii a zarazem większa ilość pomysłów jak z tą „patolą” walczyć. To już jest chyba taka zależność, że im mniej te osoby przebywają w takich środowiskach, tym lepiej wiedzą jak do tych osób trzeba dotrzeć, by je „naprawić”. A ponieważ naprawianie jest kosztowne, a budżety gmin czy powiatów nie maja pieniążków ponad ustawowe minimum, sięga się po środki finansowe z Unii Europejskiej. A tutaj to już jest potężne pole do popisu, oczywiście w imię przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu.
Kilka instytucji mających w swojej nazwie słówko „pomoc” postanowiło że zawnioskują o pieniążki na dofinansowanie projektu z Unii Europejskiej, by aktywizować zawodowo osoby korzystające ze świadczeń pomocy społecznej. Cel szczytny, bo przecież mający ograniczyć korzystanie z jałmużny od państwa a i osobom długotrwale bezrobotnym zapewnić emeryturę na stare lata. Zebrali się więc dyrektorzy i kierownicy tychże instytucji i debatują nad działaniami, które chcieliby zrealizować za unijne pieniążki. Oczywiście, jak to w debatach bywa, nie sposób pominąć swojego zaangażowania w ten projekt, a najbardziej zauważalną kwestią dla każdego z kierowników i dyrektorów są dodatkowe pieniążki na koncie. Nawet najmłodsze dziecko wie, że realizacja projektu w każdej instytucji niesie ze sobą wzrost obowiązków służbowych dla kadry zarządzającej i księgowości i należy w budżecie projektowym uwzględnić to, że są potrzebne grosiki na dodatkowe uposażenie, liczone w tysiącach złotych (na miesiąc).
Druga kwestia to wyposażenie biur projektu. Jako że każda jednostka samorządowa będzie w swoim zakresie zarządzać projektem, niezbędne wydaje się zakupienie nowych mebli, krzeseł, komputerów, drukarek, kopiarek, papieru, tonerów i wielu innych materiałów biurowych. Ale żeby było jasne, laptop za 1 tysiąc złotych odpada, bo wstyd jak nic, więc kupujemy z górnej półki, bo przecież Unia daje. I takim oto sposobem użytkowany jest sprzęt za wiele tysięcy złotych, po to by odpalić WORD’a i wydrukować listę obecności. Oczywiście, każdy zakupiony sprzęt oklejony jest naklejką, na której zawarto napis „Dofinansowano ze środków Unii Europejskiej w ramach działania….”. Nie sposób także zapomnieć o tabliczce na drzwiach Urzędu i przed pokojem kierownika tudzież dyrektora, że w tym miejscu realizowany jest projekt dofinansowany z Unii Europejskiej.
Gdy już zaplanowane zostały pieniążki dla kadry zarządzającej projektem (główny księgowy, koordynator projektu, sekretarka, dodatki specjalne dla kierowników i dyrektorów) a także zaplanowane zostały finanse na wyposażenie niezbędne do realizacji projektu (projektory multimedialne – do zajęć warsztatowych, aparaty cyfrowe – by fotografować działania projektowe, nagłośnienie – w przypadku imprez plenerowych i wiele innych, co tam sobie zespół projektowy wymyśli i ustali) przychodzi wtedy myśl, co my z tymi bezrobotnymi i wykluczonymi społecznie będziemy robić. I tu jest pole do popisu dla Mądrych Głów. Oczywistym jest, że takie osoby bezrobotne potrzebują psychologa. To zbierzmy zagrożonych wykluczeniem raz w tygodniu do salki i przez 2 godziny niech psycholog z nimi sobie pogada. No, ale oprócz psychologa dajmy im jeszcze doradcę zawodowego, który pogada im jak szukać pracy. Ale to wszystko wydaje się mało. Przydałyby się jakieś kursy. Urząd Pracy może takie kursy zrobić, więc zostanie partnerem projektu, a beneficjentom projektu zaproponujemy: kurs wizażu, kurs florystyki, kurs wózka widłowego i kurs obsługi kasy fiskalnej. Czyż nie wspaniale?
I kiedy wydaje się już, ze wszystko uzgodniono i projekt w swej innowacyjności i zajebistości musi wypalić, pojawiają się problemy. Pierwszy z nich to jak rozwiązać problem beneficjentów, którzy zechcieliby uczestniczyć w tym projekcie. Wszak nikogo, nawet wykluczonego społecznie zmusić nie można by co tydzień przyjeżdżał, czasami z odległej wsi, by brać udział w spotkaniach i zajęciach. Więc nasi specjaliści od projektu wpadli na pomysł, że uczestnikom projektu będą płacić co miesiąc pieniążki jako zwrot kosztów podróży i potrzebę zapewnienia opieki nad dziećmi. Ustalili, że każdy beneficjent będzie z kasy Unijnej otrzymywał co miesiąc 300 złotych. Jakie to genialne w swojej prostocie. Pod przykrywką zwrotu kosztów, płacimy za udział w projekcie by zaktywizować bezrobotnych do szukania pracy.
Ale tu jest moment, że kierownicy i dyrektorzy zaczynają kręcić nosami. No bo kto będzie za tymi bezrobotnymi latał, przygotowywał salkę, poczęstunek, pilnował list obecności, jeździł po ich domach i kontrolował, przecież oni sami są tak zapracowani że czasu nie maja, a ich pracownicy za darmo nie będą chcieli tego robić. Dlatego postanowiono, że każda instytucja na czas trwania projektu zatrudni sobie „murzyna” za najniższą krajową, żeby zbyt dużych kosztów nie generować, a którego można będzie wykorzystywać by odwalał brudną robotę. W razie opóźnień i niepowodzenia będzie też na kogo walić całą winę, bo przecież nie na kierownika czy dyrektora.
Żeby bezrobotnym i wykluczonym społecznie nie było zbyt smutno, zorganizuje się im jakiś piknik, festyn i ze dwa wyjazdy integracyjne (oczywiście bezalkoholowe) połączone ze zwiedzaniem jakiegoś ciekawego miasta. Dzieciom beneficjentów kupi się trochę słodyczy, zorganizuje wyprawki szkolne i zatrudni klauna, co na festynie będzie je zabawiał. Oczywiście ogłosi się na to przetarg, by wygrała najniższa cenowo oferta – gwarant perfekcyjnego zorganizowania zabawy.
I gdy tak już cały projekt zostanie napisany, Mądre Głowy przeliczą w pamięci ile dodatkowo zarobią i jakie wyposażenie swoich gabinetów wymienią, pojawia się jeszcze jeden problem. Najważniejszy. Co zrobić aby projekt „przeszedł”.
Oczywiście że został napisał perfekcyjnie, wszystkie cele i założenia zostały opisane według wytycznych w generatorze ofert. Projekt jest zgodny z dokumentacją konkursową i wpisuje się w wyznaczone przez Unię strategie aktywizacji osób bezrobotnych i przeciwdziałaniu wykluczeniu społecznemu. Więc insynuacje i podejrzenia że jedna z Mądrych Głów jest w tej samej partii politycznej co kilku członków komisji oceniającej projekt i może mieć to wpływ na ocenę projektu, są całkowicie bezpodstawne.
W końcu, wszyscy ciężko pracują, by bezrobotnym i wykluczonym żyło się lepiej.
Dodaj komentarz