Jak już wspomniałem, miałem ciekawsze pomysły niż podglądanie swoich koleżanek w pracy. Moje zainteresowanie padło na pracownię chemiczną. Postanowiłem sprawdzić swoje naukowe możliwości i wyczarować coś ekstra. Traktowałem to trochę jako nagrodę za spędzanie w tym miejscu całych dni. Jestem wielkim fanem serialu Breaking Bad. Z dużym zapałem oglądałem jak zwykły nauczyciel przeobraża się w genialnego producenta metaamfetaminy najwyższej jakości. Teraz miałem sam do dyspozycji ogromne laboratorium chemiczne, wyposażone po brzegi różnymi substancjami i miksturami. Aż grzechem byłoby tego wszystkiego nie wykorzystać. Postanowiłem iść w ślady Waltera White’a. Różniło mnie od niego tylko kilka rzeczy. Nie byłem z chemii taki dobry jak on, a dodatkowo nie miałem aż tak poważnych powodów, by w ciągu 3 miesięcy zarobić 3 mln dolarów. Zależało mi by wyprodukować metę, tylko dla własnej frajdy. Więc gdzieś tam pomiędzy sprawdzaniem komputerów, poszukiwaniem zaginionych nośników i licencji, zaglądałem do laboratorium, by dopracować swoje dzieło.
Przede wszystkim musiałem zdecydować, którą z metod syntezy wybrać. (N-metylko)-2-amino-1-fenylopropan można otrzymać na kilka sposobów, dla mnie kluczowa była dostępność substratów. Wnikliwa inspekcja zbioru odczynników przekonała mnie do reakcji benzylometyloketonu z chlorowodorkiem metyloaniliny a następnie redukcji produktu za pomocą chlorku cyny II. BMK o dziwo znajdował się właśnie w zapasach laboratorium. O dziwo bo jest przecież na indeksie substancji o ograniczonym obrocie jako substrat do produkcji amfetaminy. Te laboratorium kryło najwyraźniej wiele tajemnic. Z metyloaminą było gorzej. Nie znalazłem ani jej samej ani żadnej z jej soli. Nic to! W metalowej tubie miałem chlorometan a amidek sodu już prawie rozprowadziłem w benzenie. Teraz wystarczyło przepuścić gaz przez zawiesinę umieszczoną w płuczce a chlorowodorek metyloaminy sam wypadnie z roztworu.
Z fascynacją patrzyłem jak każdy kolejny pęcherzyk gazu płynąc przez zawiesiną zamieniał się w bezcenną dla mnie substancję. Półprodukt oczyściłem przez krystalizację z etanolu, którego czystość oceniłem i doceniłem organoleptycznie. Nic wielkiego ale pięćdziesiąt mililitrów rozrobione pół na pół z wodą miło połechtało kubki smakowe.
Teraz wystarczyło umieścić w litrowej kolbie BMK i chlorowodorek, ustawić na płycie grzejnej odpowiednią temperaturę włączyć mieszadło i puścić wodę do chłodnicy zwrotnej i poczekać. Jeszcze tylko dodatek chlorku cyny, chwilka na redukcję i… jest!
No oczywiście żadne tam błękitne kryształy – fikcja filmowa ma swoje prawa. Białawy proszek wymagał oczyszczenia przez krystalizację ale dla chcącego nic trudnego! Wiedziałem że czystość produktu zależy nie tyle od sposobu prowadzenia syntezy ale od ilości pracy włożonej w oczyszczenie tego co otrzymałem. Dlatego powtórzyłem krystalizację trzykrotnie. Wydajność może nie oszałamiała ale miałem coś stanowczo niedostępnego dla poszukiwacza przygód w zakazanych dzielnicach.
…
Dodaj komentarz