Całe życie przewinęło mi się przez oczy. Jeden wielki błysk, a później ciemność. Nie wiem jak długo leżałem w takiej pozycji. Chciałem umrzeć. Nienawidziłem tego świata i Boga, który ten świat stworzył. Jak on mógł!
Cierpienie przeszywało mnie od cebulek włosów, przez gardło, w którym miałem mosiężną kulę nie do przełknięcia, aż po drętwiejące palce u stóp. Objęło mnie w ramionach tak mocno, jak tylko toksyczna może okazać się miłość. Chciało mnie wyssać całego, do resztek żył i nerwów. Nie chciałem nic czuć. A czułem przeraźliwy ból w każdej komórce ciała. Ból tak silny, którego nie mogła pojąć moja fizyczność. Leżałem cały spocony w niezmienionej od kilku tygodni pościeli, patrzyłem na zegar, który wybijał kolejne sekundy.
Dodaj komentarz