„Interstellar” to najnowsze dzieło wybitnego reżysera Christophera Nolana, twórcy takich dzieł jak „Memento”, „Mroczny rycerz” czy „Incepcja”. Nazwisko Nolan to dla wielu widzów gwarancja mocnych wrażeń, świetnej fabuły i intrygujących zwrotów akcji. „Interstellar” to film wzbudzający skrajne emocje. Dla jednych jest to kolejny hit filmowy Nolana, dla innych ogromne rozczarowanie. Jak jest naprawdę? Z pewnością warto przekonać się osobiście.
Fabuła rodem z Science Fiction
Akcja filmu rozgrywa się w niedalekiej, bliżej nieokreślonej przyszłości. Ziemię ogarnia totalna zagłada ekologiczna. Wszystkie rośliny zanikają od zarazy i burz piaskowych, odporna jest jedynie kukurydza. Większość ludzkości zaczyna zajmować się rolnictwem – to jedyny sposób na zdobycie pożywienia i wykarmienie rodzin. W tej scenerii pojawia się główny bohater Cooper (Matthew McConaughey). Mężczyzna był kiedyś obiecującym pilotem NASA, jednak dla dobra rodziny (samotnie wychowuje dwójkę dzieci) zajął się uprawą kukurydzy. Zrządzenie losu daje mu niepowtarzalną szansę. Mężczyzna może przeżyć przygodę życia, a jednocześnie uratować ludzkość od niewątpliwej zagłady. Od zawsze ciągnęło go do gwiazd, jednak misja jest trudna i bardzo niebezpieczna. Cooper wraz z grupą naukowców Amelią (Anne Hathaway), Romillym (David Gyasi) i Doylem (Wes Bentley) wyrusza w długą podróż na drugi kraniec wszechświata. Jest to niepowtarzalna okazja przemieszczenia się przez nowo odkryty tunel czasoprzestrzenny. A głównym celem bohaterów staje się odnalezienie nowego schronienia dla ludzkości.
Od Science Fiction do realizmu
Fabuła filmu jest bardzo ciekawa. Bohaterowie osadzeni w nierealnej rzeczywistości ukazują bardzo realne problemy współczesnego świata. „Interstellar” wydaje się nieść przesłanie i odsłaniać pewne fragmenty naszego bytu, których na co dzień nie dostrzegamy. Na ekranie widzimy kochającego ojca, a jednocześnie urodzonego odkrywce. Jego rozdarcie wewnętrzne pomiędzy ratowaniem ludzkości, a chęcią powrotu do najbliższych jest bardzo mocno zaakcentowane. Przesłanie filmu możemy streścić do jednego, krótkiego aczkolwiek ponadczasowego hasła „Miłość pokona wszystko”. „Interstellar” to film, który zmusza do myślenia na każdym kroku trwania projekcji. Nie zobaczymy w nim widowiskowych efektów. Wręcz przeciwnie, sceneria wygląda dość minimalistycznie. Film wymaga sporej uwagi widza, usłyszymy w nim wiele teorii (a czasem i pseudoteorii) naukowych. Reżyser próbuje nam przekazać myśl, że człowiek jest stworzony do tego by sięgnąć gwiazd. Fabuła może wydawać się przewidywalna, jednak zawiera w sobie wiele zagadnień, które z powodzeniem odniesiemy do naszych codziennych dylematów.
Dodaj komentarz