Nie. Ten tytuł to nie żart. To jeden ze środków wychowawczych stosowanych przez Sąd wobec osób nieletnich które popadły w konflikt z prawem. Ot takie zrobienie wokandy, wezwanie nieletniego wraz z rodzicami, a wcześniej wykonanie wywiadu środowiskowego, by na sali sądowej powiedzieć z całym majestatem urzędu „żeby mi to było ostatni raz…”.
Większej głupoty nie widziałem w życiu, ale takie są realia sądownictwa w Polsce, gdzie zabiera się czas sędziemu, protokolantom, kuratorom i wydaje w cholerę kasy na listy, doręczenia, papier, tonery i inne materiały, by dać upomnienie dzieciakowi za brak systematycznego odrabiania lekcji w szkole.
Bo jakie sprawy trafiają do Sądu dla Nieletnich? Morderstwa? Pobicia groźne z uszkodzeniami ciała? Znęcanie się nad słabszymi a może kradzieże z włamaniami? To też. Ale połowa spraw to niesystematyczne realizowanie obowiązku szkolnego przez jednego czy drugiego gówniarza, olewanie rodziców i jeżdżenie skuterem bez uprawnień i ubezpieczenia. Do tego dochodzą sprawy upośledzonych intelektualnie rodziców, którzy jak dowiedzą się że ich dziecko dostało plombę od kolegi w klasie bo się powyzywał na przerwie jeden z drugim, to lecą i składają zawiadomienie na Policję, bo „mój 10-letni syn został pobity przez innego 10-cio letniego kolegę…”. To co że zanim dojdzie do sprawy sądowej dzieciaki już dawno zapomną o zdarzeniu i animozjach…. Sąd niestety nie może zapominać i po kilku miesiącach na nowo na Sali sądowej odgrzewane są stare kotlety z niesnasków pomiędzy małolatami. Ogólnie upośledzeni rodzice są wkurwiający. Pamiętam jak robiłem kiedyś wywiad u 9-cio latka, który po sąsiedzku mieszkając z właścicielami WIELKIEJ WILLI, wyzwał ich 10-letniego syna że ten jest głupi i debil bo nie chce bawić się z innymi dziećmi i grać w piłkę, tylko siedzi przed WIELKIM DOMEM pod okiem gosposi. Oczywiście rodzice poinformowali instytucję sądową że syn sąsiadów wulgarnie odnosi się do ich syna, zaczepia go i stanowi jawne niebezpieczeństwo dla innych dzieci bo pewnie rodzice nie potrafią go zdiagnozować a najlepiej to powinni pójść do psychiatry…..
Nie, to nie żart. Tak wygląda około 50% spraw sądowych w Sądzie dla nieletnich. Ale należy pamiętać o jednej ważnej, z punktu widzenia społeczeństwa, sprawie. Sąd dla Nieletnich nie karze!. Nie wydaje wyroków karnych tylko postanowienia o zastosowaniu środków wychowawczych. Ot taki szczególik aby nieletni w przyszłości nie cierpiał, bo przecież często nie wie co czyni, a Państwo w postaci Sądu wzięło się za jego wychowanie. No i taki nieletni nie figuruje w kartotece karnej, co jest szczególnie istotne, bo jeżeli 16-latek będzie kradł i bił młodszych aż wpadnie i trafi przed Sąd dla nielatów, to w większości przypadków nie trafia do rejestru osób karanych.
Ustawa o postępowaniu w sprawach nieletnich, tak zwany „upeen”, to dokument z roku 1982 który, jak możemy się domyśleć, przystaje do naszej rzeczywistości jak pięść do oka. Oczywiście, jakieś tam kosmetyczne nowelizacje były, ale głównie jeszcze bardziej utrudniały pracę niż ją ułatwić. Bo jak na przykład wytłumaczyć fakt, że Sąd nie może od kilku lat kierować nieletnich z zaburzeniami zachowania do młodzieżowych ośrodków socjoterapii, przyczyniając się do upadku i zamknięcia wielu z nich, zostawiając natomiast młodzieżowe ośrodki wychowawcze jakie jedyne miejsce kierowania nielatów, którzy mają problem z prawidłowym funkcjonowaniem w społeczeństwie. Pominę milczeniem fakt, że młodzieżowe ośrodki wychowawcze to miejsce dla młodzieży w znacznym stopniu zdemoralizowanej i nie poddającej się żadnym pozainstytucjonalnym formom resocjalizacji. Brawa dla tego co zrównał zaburzenia zachowania i emocji z demoralizacją i wrzucił wszystkich do jednego worka. Młodzieżowe Ośrodki Wychowawcze nią mają krat, są zwykłymi szkołami z internatem a młodzież ucieka z nich tak nagminnie, że niektórzy z nich nie znają nawet nazwisk swoich wychowawców. Dla ciekawości powiem, że każdy uciekinier jest doprowadzany przez Policję i wieziony prywatną Policyjną taksówką nawet 2-3 razy w miesiącu po 300-400 kilometrów na koszt podatnika. Nie musze chyba mówić, że ucieczki są bezkarne całkowicie, bo 18 rok życia takiego nieletniego to czas zwolnienia z młodzieżowego ośrodka wychowawczego nawet jeśli na koncie ma się dziesiątki tychże ucieczek. Świadomość prawna takich młodocianych małolatów tak wzrosła, że niektórzy potrafią przez rok się „ukrywać”, bo wiedzą że w dzień uzyskania pełnoletniości wszystkie grzechy zostają im odpuszczone i mogą bezgraniczną cieszyć się wolnością, mimo że wcześniej kradli czy obili wielokrotnie komuś mordę. Ot, takie mamy dzieciaczków szanowanie co by im się krzywda za duża nie stała ze strony Państwa.
Jak już wspomniałem na początku, sąd może pogrozić palcem. Bardzo kosztowne to grożenie, bo jakby je przeliczyć na złotówki to kosztujące zapewne koło tysiąca złotych i zabierające czas na poważniejsze sprawy sądowi. O grożeniu paluszkiem mówi właśnie ten UPN w postaci udzielenia upomnienia czy zobowiązaniu do poprawnego zachowania. Nie wiem, może 30 lat temu to działało, gdy do Sądu trafiały naprawdę sporadyczne przypadki młodzieży zdemoralizowanej, a resocjalizacja odbywała się w szkole poprzez klęczenie na grochu czy wpierdolem linijką po łapach przez nauczyciela, gdy ktoś miał za lepkie łapy, albo sińcami na dupie od pasa ojca. Sąd kiedyś wzbudzał strach, szło się do niego w ostateczności a powaga sądu była niepodważalna. A obecnie…. „Anna Maria Wesołowska” i jej karykaturalne podejście do rozprawy sądowej czy „Trudne sprawy” skutecznie obniżyły powagę tej instytucji, a stosowane środki wychowawcze wzbudzają uśmieszek na twarzy młodzieńców którzy trafili do tej instytucji za kradzież batonika z biedronki i z przyjemnością dowiadują się, że sąd „udziela upomnienia”. Dlaczego sprawa nie zostanie wyjaśniona przez ochronę sklepu z rodzicami, ewentualnie na Policji to nie wiem. Prawdopodobnie chodzi tu o statystyki wykrywanych przestępstw…. A te rosną Policji jak na drożdżach. A że za wykrywalnością ma iść liczba spraw przekazanych sądowi to już inna bajka.
Dzisiejszy Sąd dla Nieletnich nie zdaje egzaminu. Przestarzałe środki wychowawcze, przewlekłość postępowania gdzie „karze” się nieletniego za czyn popełniony jeden rok temu jest całkowicie bez sensu. Średnio ogarnięty student pierwszego roku pedagogiki powie, że kara aby była skuteczna musi być wykonana niezwłocznie i adekwatna do popełnionego czynu. Jak więc karać po roku dzieciaka, który pobił się kiedyś z kolegą, a obecnie gra z nim w piłkę w jednym klubie sportowym i są kolegami? Takich bezsensownych spraw jest niestety coraz więcej.
W tym wszystkim jest nadzór kuratora sądowego nad nieletnim jako środek wychowawczy. Zastanowił się ktoś jaki ma wpływ 64-letni kurator zawodowy na nieletniego który ma 16 lat? Czy emerytowana kuratorka społeczna koło 70-tki zrozumie „fejsa”, instagrama i potrzebę cybersexu z nieznajomymi na czacie przez nieletnią i będzie umiała ukazać jej niestosowność takiego zachowania, sama mając problem z odczytaniem SMS-a od wnuczka? Być może bardzo generalizuję, ale z takimi zjawiskami się spotykam i widzę niemoc niektórych kuratorów społecznych.
W Polsce brakuje stanowczości w podejmowaniu działań. Dlaczego nikt nie stosuje krótkotrwałego umieszczenia w MOW? Nielat ukradł w sklepie kosmetyki – na miesiąc do młodzieżowego ośrodka wychowawczego. Dlaczego nie ma ośrodków wojskowych, które temperowałyby zapędy takich młodocianych i trzymały ich w odosobnieniu do 21 roku życia, dając być może w przyszłości pracę jako wyszkolony żołnierz zawodowy? Dlaczego wielu spraw nie kończyć na etapie postępowania na Policji, co oszczędziłoby pracy wielu sądom i skróciło czas oczekiwania na ważniejsze wokandy i sprawy sądowe?
No właśnie, dlaczego?
Pracując jako Koordynator rodzinnej pieczy zastępczej miałam przypadek 12-latka, który zaczął kraść w sklepach jakieś drobnostki. Kurator w rodzinie zastępczej był z powodu zamieszkiwania, UWAGA, pod jednym dachem rodziny zastępczej i matki biologicznej, która leczyła się psychiatrycznie, a i za kołnierz nie wylewała. Na chłopaku żadnego wrażenia nie robiły moje rozmowy jak i „grożenie palcem” przez kuratora. W szkole też nie najlepiej, częste wagary, nieodrobione zadania domowe, bójki. Pismo ze szkoły i mopru o demoralizacji do sądu. No i co, wielkie … NIC. Młody wiedział, że nikt niczego mu nie zrobi i ten jego wiecznie zadowolony wyraz twarzy. Nie wróżę dla niego świetlanej przyszłości niestety, jak już to powolne staczanie się po równi pochyłej. Amen
Widzę, że wszyscy zapomnieli o instytucji Zakładu Poprawczego. Niestety po kolejnych kosmetykach UPN-u trafiają do nich dzieciaki w ostatnim stadium demoralizacji. Pracuję od wielu lat w ZP i wiem, że ci, którzy trafili w odpowiednim momencie 15-16 lat raz lepiej, raz gorzej ale dadzą się wyprowadzić na prostą. Niestety obecnie trafiają do nas 17-owie po niezliczonej ilości MOW-ów. Przez 4 lata jego pobytu, (o ile nie zostanie wcześniej zwolniony przez sąd) można naprawić jego wyuczone w placówkach zachowania. Niestety jeśli chce się przeprowadzić kompleksową naprawę zawsze braknie czasu na pokazanie i przekonanie delikwenta, że można żyć inaczej i to popłaca. A może by wrócić do UPN-u kiedy do ZP kierowani byli mocno zdemoralizowani nieletni na wychowanie, a nie odbycie nie pisanej kary.
MrDezo fajnie piszesz! Może też założysz bloga? Szczerze zachęcam i pozdrawiam.
Krótkotrwałe umieszczenie w MOW? Please, Kuratorze MOW to nie areszt, postępowanie w nielatach to nie postępowanie karne.
Clue problemu jest jak zmusić do aktywności rodzica…
Inne ciekawostki – umieszczenie w MOW może nastąpić tylko po opinii OZSS (d. RODK). Czas oczekiwania: sprawa pilna (nielat zgwałcił koleżankę) – 3 miesiące, normalnie: 4-6 miesięcy (bo okres urlopowy, po trzeba przybrać do badania psychiatrę).
Co do niechodzenia do szkoły. Wg mnie to sprawa do postępowania opiekuńczego, niż słynnego Nkd – wychować trzeba rodziców. Jeśli ci są bezradni, to działać może szkoła. No ale jak „Dyrechtor” oraz „Pedakok” wespół z „Wychowywawcą” mają się napocić, to stwierdzą, że łatwiej wysłać pismo do SR Wydz. R i N, że „Brajanek oraz Seba so niegrzeczni” i „dupochron” w szafce. Pamiętam panikę, kiedy po 15-tym w ciągu półrocza zawiadomieniu, że młodzież gimnazjalna szt. 3 znieważa „Uczyciela” najważniejszego z przedmiotów, czyli Katechetkę, zasugerowałem zbadanie przez kuratorium czy ta pani na pewno się nadaje. Dziwnym trafem od tego czasu nikt jej nie znieważa.
Innym ciekawym konceptem jest kierowanie do szkoły pisma o wskazanie zastosowanych środków, wykazu rozmów z rodzicem itp. oraz analizę przez dyrektora, pedagoga i wychowka (osobno każdy), dlaczego nie okazały się skuteczne. Gwarantowany spadek zawiadomień o 50%.
Pozdrawiam!
Wyobraź sobie Piotrze taką sytuację:
dzieciak pije piwo – sprawa trafia do sądu. Dostaje pouczenie i widzi, że za picie piwa nic mu nie grozi. Dwa miesiące później chleje wódkę – zatrzymuje go Policja. Sprawa w sądzie i zobowiązanie do poprawnego zachowania. Mija miesiąc i po pijaku uderzył kolegę. Sprawa w sadzie i nadzór kuratora. Mija pół roku i znów chleje – sprawa umorzona bo ma już nadzór i obiecał na sali poprawę. Mija kolejne pół roku i chleje na potęgę demolując ławkę – sąd umarza bo za 3 miesiące będzie miał 18 lat i nic mu sie nie zrobi, co najwyżej zobowiązanie do naprawienia szkody. Nieletni wie, że po 18 kuratora mu znosie sad. Pytanie – czy nie warto pomyśleć nad innymi sposobami resocjalizacji?
Wyobraź sobie Panie Kuratorze taką sytuacje:
Kolega ma 16 lat i siedzi w parku. Pije trzecie w życiu piwo. Ma podrobiona legitymacje tramwajową – ze zmienioną o dwa lata datą urodzenia. Przypadkiem łapie go Policja.
Dzieciak na codzień dobrze się uczy, chodzi do prywatnej szkoły, nawet rok później wygrywa konkurs inwestowania na giełdzie dla licealistów. Ale to nieważne, jesteśmy tu i teraz.
Złapali go, zrobili sprawę. Chłopak był przerażony i od tamtego czasu kocha praworządność. Gdyby się jednak wtedy nie wystraszył – tylko poszedł na zła drogę, sąd miałby później przesłanki żeby zadziałać inaczej. A u niego to właśnie małe zastraszano wypadło idealnie.
Rozumiem,że pochwalasz „resocjalizację” przy użyciu przemocy? Tylko ten rodzaj to tak chyba nawet nie jest zgodny z prawem. No ale pomińmy to. Żadna skrajność nie jest dobra,ani wykorzystywanie sądów i wszystkich procedur to drobnych spraw ani takie metody „resocjalizacji”,która niezbyt chyba działała,bo degeneratów na nich wychowanych w obecnych czasach nie brakuje.