Końcówka sierpnia wydała nam się najlepszym czasem na wyjazd w wymarzone Bieszczady. Oglądając setki zdjęć z tamtych okolic, marzyliśmy od długiego czasu, aby się tam pojawić. Już w czerwcu dokonaliśmy rezerwacji noclegów w miejscowości Ustrzyki Dolne, korzystając z wygodnego serwisu Booking.com. I jako do samych warunków i cen nie mieliśmy zastrzeżeń, to jednak położenie nie było zbyt dogodne. Do każdego miejsca wypadowego trzeba było pokonać około 50 km drogi, co wiązało się oczywiście ze stratą czasu oraz pieniędzy. Znacznie lepszym rozwiązaniem jest poszukiwanie noclegów w bliższej odległości połonin, np. Ustrzykach Górnych i okolicznych miejscowościach.
Do Bieszczad dojechaliśmy około godziny 11.30. Dojazd z Górnego Śląska zajął nam około 4 godziny jazdy samochodem. Połowa drogi przebiegała wygodną autostradą, druga połowa bardziej zatłoczonymi drogami krajowymi i wojewódzkimi, w tym Wielką Pętlą Bieszczadzką, oferującą mnóstwo ciekawych widoków. Może ta trasa nie była najkrótsza, ale z pewnością spektakularna.
Kolejka Bieszczadzka
Z uwagi że zakwaterowanie mogliśmy rozpocząć dopiero około godziny 15, postanowiliśmy pierwszego dnia sprawdzić jedną z lokalnych atrakcji, a mianowicie Leśną Kolejkę Bieszczadzką w miejscowości Majdan. Kolejka wykorzystuje dawny szlak wąskotorowy, wyremontowany przez miejscowe zrzeszenie pasjonatów. Po torach kursuje spalinowa ciuchcia z podpiętymi wagonami o odsłoniętych bokach. Można z nich oglądać piękno przyrody bieszczadzkich lasów. Do wyboru są dwie trasy przejazdu. Na końcu każdej znajduje się około 40 minutowy postój, w czasie którego można skorzystać z miejscowych atrakcji gastronomicznych lub na nogach penetrować miejscową przyrodę, wykonując setki zdjęć. My mieliśmy do czynienia z taką atrakcją po raz pierwszy… i chyba ostatni. Blisko 2 godziny spędzone w kolejce jadącej przez las nie było dla nas zbyt satysfakcjonujące. Trasa niestety nie obfituje w ciekawe widoki szczytów. Wręcz przeciwnie, przebiega wzdłuż rzeki Solinki, więc krajobraz jest raczej monotonny i po kilkudziesięciu minutach może się znudzić. Tym niemniej, kolejka z pewnością przypadnie do gustu rodzinom z małymi dziećmi, dla których może być nie lada atrakcją.
Solina i Polańczyk
Po powrocie do samochodu, w drodze na kwatery postanowiliśmy wstąpić nad kolejną wielką atrakcję Bieszczad – Jezioro Solińskie. By do niego dotrzeć, musieliśmy pokonać kolejnych 30 km krętych bieszczadzkich dróg, na których należy zachować szczególną ostrożność w czasie jazdy. Jak informują znaki rozstawione wzdłuż dróg, można na nich spotkać niespodziewanych gości, w postaci rysi i niedźwiedzi. Nas niestety taka przyjemność ominęła. Po dojechaniu do miejscowości Solina, wjeżdżamy do niewielkiego centrum, przez które przebiega droga przelotowa. W tym miejscu warto zwolnić i zacząć rozglądać się za parkingami. Znalezienie takiego w sam raz nie będzie trudne. Wzdłuż całej drogi rozstawione są szyldy i banery z napisami: „Parking – najbliżej zapory”, „Ostatni parking przy zaporze”. Koszt zaparkowania samochodu osobowego to 4 do 5 złotych, w zależności od miejsca. Po wyjściu z parkingów, kierujemy się zgodnie z dziesiątkami znaków-strzałek, wyznaczających drogę na koronę zapory. Zanim na nią dotrzemy, musimy przejść kilkusetmetrowy deptak, wzdłuż którego rozstawiono setki budek z pamiątkami. Trzeba przyznać że ten widok, w połączeniu z komercją parkingów zniechęca do ponownego odwiedzenia tego miejsca. Warto jednak to przetrzymać, bo widoki rozciągające się z zapory rekompensują wcześniejsze straty moralne. Wejście na zaporę jest oczywiście bezpłatne. Szeroka korona bez trudu mieści setki osób, a prosta nawierzchnia z kostki brukowej, ułatwia zwiedzanie wraz z wózkiem dziecięcym. Mając więcej czasu, warto zapisać się na zwiedzanie wnętrza zapory i elektrowni. Taka wycieczka organizowana jest przez właściciela, spółkę PGE Energia.
Ustrzyki Dolne
Kiedy się już ściemniało, skierowaliśmy się do samochodu i wyruszyliśmy w ostatni punkt tego dnia, czyli do Ustrzyk Dolnych, gdzie już czekał na nas domek z wynajętym pokojem. Ustrzyki Dolne to ładnie zagospodarowana miejscowość o turystycznym charakterze. Położona w odległości około 10 km od przejścia granicznego z Ukrainą w Krościenku, jest miejscem, w którym licznie handlują „ukraińskie mrówki”. Zatrzymując się na parkingu jednego z miejscowych sklepów, szybko zostaliśmy przez nich otoczeni. Może to wywoływać mieszane uczucia. Od lęku po agresję. Warto jednak zaznaczyć, że Ukraińcy w Polsce nie są niebezpieczni. Podchodzą do Polaków po to, aby zaproponować im któreś ze swoich miejscowych produktów i tym samym zarobić trochę. Agresywne zachowanie z ich strony, szybko spotkałoby się ze stanowczą reakcją policji i straży granicznej, którą widzieliśmy niemal na każdym kroku. Daliśmy się skusić na zakup kilku ukraińskich specjałów, w tym chałwy. Opakowanie 270 g oryginalnej ukraińskiej chałwy kupiliśmy za 4 złote. Następnego dnia, po sprawdzeniu walorów smakowych, zapatrzyliśmy się w tym miejscu w kolejnych 10 sztuk, ku niewymownej radości naszych wschodnich sąsiadów. Dla nich był to szybki zarobek, a my zyskaliśmy słodkie niespodzianki, którymi zamierzaliśmy obdarować bliskich po powrocie do domu.
Tarnica
Kolejnego dnia, skoro świt wyruszyliśmy w drogę do Ustrzyk Górnych, gdzie skręciliśmy w kierunku miejscowości Wołosate. To tam znajduje się początek niebieskiego szlaku, prowadzącego na najwyższy szczyt polskich Bieszczadów – Tarnicę. Pozostawienie samochodu na parkingu kosztuje 13 złotych za cały dzień. Wejście na teren parku to koszt 7 zł za każdą osobę dorosłą. Na Tarnicę wchodzi się tym szlakiem około 2 godziny. Duża część drogi przebiega po niedawno zmodernizowanej ścieżce, na której wykonano prowizoryczne schody. Poruszanie się nimi, nie należy niestety do wygodnych. Ze szczytu Tarnicy można podziwiać wspaniałą panoramę Bieszczadów. Znajduje się tu specjalnie przygotowane miejsce do turystów, z kilkunastoma ławeczkami. Na szczycie jest również wysoki, stalowy krzyż. Zejście zaplanowaliśmy inną trasą – czerwonym szlakiem – główna trasą turystyczną Bieszczadów. Schodzenie na dół zajęło nam kolejne 3 godziny. Mimo że droga jest dłuższa, zapewnia znacznie ciekawsze widoki i prowadzi przez Szeroki Wierch. Schodzimy szlakiem do Ustrzyk Dolnych, gdzie jeden z busów wywozi nas z powrotem na parking w Wołosatym, za cenę 5 złotych od osoby.
Dodaj komentarz