28 sierpnia 2021 r. odbył się Noworoczny Bieg Tura w Bielsku Podlaskim. Zdecydowałem się na start w ostatniej chwili, gdyż nie przebił się w natłoku medialnych informacji i gdyby nie koleżanka, nawet bym nie wiedział, że styczniowy bieg dojdzie do skutku na koniec sierpnia. Po wcześniejszym sprawdzeniu kalendarza inicjatyw sportowych, z braku innych imprez w tym dniu, błyskawicznie dokonałem rejestracji.
Warto jest podejmować wyzwania na rubieżach, by poznać regionalne zwyczaje i podejście organizatorów do realizowanych przedsięwzięć.
Wybierając się na „dychę” nie stawiam przed sobą wygórowanych celów. Dopóki się mieszczę w 60 minutach jest dobrze. Tym razem przebiegłem dystans 10 km z czasem 00:55:38, totalny odlot. Mogło być lepiej! Zawsze to mówię, choć znam swoje możliwości i bardziej z przekory tłumaczę sobie i innym, że wyszło jak wyszło, a miało być lepiej!
Trasa dobra, obstawiona strażakami, także chyba nikt się nie zgubił. Na 3-cim (7-ym) kilometrze jakaś kobieta nadgorliwie zawodziła do mikrofonu. Przy drugim kółeczku liczyłem, że ochrypnie albo się zmęczy, ale niestety darła się jeszcze głośniej. Zamiast tej pani, powinni opłacić DJ-a, który dodałby energii i wiary w zwycięstwo. Ale to Bielsk Podlaski nie Białystok, za dużo wymagam.
Co przekreśliło moje dobre zdanie o biegu? Temat toalet! Jak dowiedzieliśmy się na linii startu pół godziny przed biegiem, są przygotowane dwa miejsca z toaletami, w Biurze Zawodów na miejskiej pływalni ,,Wodnik” ul. Kazimierzowska oraz w Muzeum znajdującym się tuż obok. Z tym, że przy pływalni toalety są darmowe, a w Muzeum płatne.
I tak teraz myślę: biegacze zapłacili za pakiety, przez 12 minut prowadzący wymieniał sponsorów, a na koniec poinformował o opłatach za możliwość skorzystania z toalety. Jakby nie można było postawić jakiś Toi Toi. Nikt nie idzie na start z portfelem pełnym pieniędzy, przynajmniej nie ja. Ilu więc biegaczy skorzystało z pobliskich krzaczków, drzewek w centrum miasta, to tajemnica poliszynela.
Druga uwaga to medale. Aluminiowe krążki (3.80 zł/kg na skupie) bez informacji czy się biegło na 5 czy na 10 km. Tak, uniwersalnie by się nie napracować i by było taniej.
Na trasie zazwyczaj są stanowiska z wodą dla biegaczy. W Bielsku Podlaskim założono, że 5 czy 10 km to za krótkie dystanse by dystrybuować wodę. To nie lato, godzina 17:00 także organizatorzy doszli do wniosku, po co komu woda?
Podobno na mecie rozdawane były pierogi… podobno. Podobno Yeti istnieje!
Ok, za rok nie planuję udziału w kolejnej edycji Biegu Tura. Jeśli mam z pampersem jechać na bieg, to wolę poszukać alternatywnego startu o wyższych standardach gdzieś w kraju. Jest to zwykła inicjatywa bez przyłożenia i zaangażowania się organizatorów. Cykliczna impreza na którą należy wydać zaplanowaną kasę (im mniej wydamy tym więcej dla nas) i odhaczyć w kalendarzu- to wszystko.
Aha, w pakiecie oprócz energetyka i batonika każdy dostał RĘCZNIK! Tym bardziej jest to dziwny prezent, gdyż nie posiada żadnych nadruków świadczących o okoliczności jego wręczenia. Pewnie, któremuś ze sponsorów zbywało, więc postanowił je rozdać podczas imprezy.
VI Noworoczny Bieg Tura to Kompletna klapa! To idealny przykład jak nie powinno się organizować biegów. I co ważne, tym razem nie ma co zwalać winy na Covida, tylko na logistykę osób odpowiedzialnych za przygotowanie zawodów. Wniosek: Bielsk Podlaski omijamy szerokim łukiem!
Ja nigdy nie jeżdżę na biegi klasy D,E,F … żenada!
ja do Bielska to bym nawet nie ryzykowała jechać
Duże miasta mają doświadczenie w organizowaniu imprez masowych, nie ma co się czepiać Bielska … zorganizowali na miarę swoich możliwości.
To faktycznie się nie popisali!