Idę z koleżanką nauczycielką do galerii handlowej. Jakoś tak się złożyło, że obie nie brałyśmy udziału w strajku. Uciekłyśmy na L4, wiadomo, nikt nie chce być łamistrajkiem. Niestety nie przewidziałyśmy, że natkniemy się na uczniów. „Dzień dobry!” – słyszymy, a po chwili za plecami – „Muu muu! Chrum chrum!”. Mój Boże – myślę sobie – jeszcze się szkoła nie zaczęła, a już się z nas śmieją. Jak my spojrzymy im w oczy po tym wszystkim? Jak staniemy przed klasą?
Jak nauczyciele uczniom tak uczniowie nauczycielom
Nie, tak naprawdę nie czuję się bez winy. Chociaż sama nie brałam udziału w strajku, to jest mi zwyczajnie wstyd. Kiedy zobaczyłam tych przebierańców, nauczycieli w kostiumach trzody chlewnej – myślałam, że zapadnę się pod ziemię. I w dodatku te piosenki – na poziomie nauczyciela muzyki w klasie trzeciej szkoły podstawowej. Nie byłoby może w tym nic takiego obciachowego, no bo przecież w ostateczności można powiedzieć, że to miało być tak „na wesoło”, wiecie, z dystansem do siebie.
Ale słowa wbiły mnie w fotel, ściśle mówiąc, w wersalkę. No bo nazywać uczniów „głąbami”, „burakami”, „nieukami”, „tumanami”, to już gruba sprawa. Tak jak w tej piosence:
Wciąż wyciskam z buraków sok (nauczyciele udają, że z mozołem kręcą korbkami)
Licząc, że się w deklach przemieści (grono pedagogiczne kręci kółka nad głową)
Zdzierasz gardło, wytężasz wzrok (nauczyciele udają, że wypatrują czegoś przez lornetkę)
Myśląc, że wykrzeszesz coś z leni (pedagodzy kręcą z dezaprobatą głowami, sugerując, że nie ma najmniejszej szansy, by z litej skały wydłubać diament, a z kretyna zrobić noblistę).
Oglądając te błazenady myślałam sobie, że w przyrodzie obowiązuje zasada (oprócz tej, że nic w niej nie ginie, tak jak w Internecie), że akcja rodzi reakcję i w najbliższym czasie należy spodziewać się odwetowych songów. Już wyobrażam sobie, jak zostaniemy w nich przedstawieni i sparodiowani. Najgorsze, że dotknie to wszystkich nauczycieli bez wyjątku, również tych, którzy w strajku nie brali udziału.
Wyszliśmy na ignorantów i błaznów
Rola komika nie jest najgorsza. Można mówić co się chce, bez większych obaw, że ktoś za to zetnie nam głowę. W Polskiej tradycji błaznowanie jest nawet w pewien sposób uświęcone. Wystarczy wspomnieć błazna Stańczyka. Często pod przykrywką żartu kryje się celna uwaga albo głębsze przesłanie. Gorzej, jeśli za kabaret i cyrk zabierają się osoby, które na co dzień zajmują się czym innym, czyli nauczyciele.
Skecze, w których nauczycielki były przebrane za krowy, a nauczyciele za świnki nie tylko ośmieszyły nas, ale co gorsza obnażyły naszą ignorancję. Nie chodziło wcale o to, że Jarosław Kaczyński chce dać po 500 zł na krowę, a po 100 zł na świnię. Jarosław Kaczyński podczas wystąpienia powiedział, że w Parlamencie Europejskim Prawo i Sprawiedliwość będzie ubiegało się o dotacje unijne do ekologicznej hodowli – nawet do 500 zł na krowę i do 100 zł na świnię.
Fakt, że my nauczyciele tak łatwo ulegliśmy propagandzie i rzucanym hasłom tylko ujawnił płytkość myślenia większości z nas. To przykre, ale prawdziwe.
Wina Kaczora
Najdziwniejsze, że wszyscy nauczyciele są za PO. W ogóle wszyscy są za PO! Gdzie nie wejdę, słyszę jaki to PIS jest zły. Wszystkiemu winien jest PIS. Za długa kolejka do lekarza – wina Kaczora. Nie przywieźli na czas bułek do piekarni – Kaczor. W stronę Ziemi leci asteroida Bennu – wiadomo, czyja to robota.
Tymczasem sondaże mówią zgoła co innego. Mnóstwo z nas w ukryciu, w najgłębszym sekrecie i konspiracji, w tajemnicy przed rodziną i sąsiadami – głosuje na PIS. Albo nie na PO. Przyznać się, że głosowało się na PIS bowiem to gorzej niż najgorsza sromota. Wykluczenie towarzyskie murowane. W szkole jest podobnie. Właśnie tak było przed strajkiem. Trzeba strajkować i koniec, obalić tę władzę! Racjonalne myślenie zostało wyłączone. Obalić Kaczora za wszelką cenę, ocalić wszechświat przed zagładą. Czego nie warto poświęcić na tym ołtarzu? Czego nie można oddać w zamian za ten szlachetny cel, jakim jest odsunięcie Jego od władzy?
Zastanawiam się tylko, czy ujadająca sfora ubranych na czarno feministek (gatunek szczególnie zadomowiony w polskiej szkole) zastanowiła się jaka będzie cena strajku, jak sposób jego przeprowadzenia odbije się na relacjach z uczniami… Jak spojrzymy im w oczy po tym, gdy nie chcieliśmy być z nimi podczas egzaminów i nie chcieliśmy ich klasyfikować. Wstyd, po prostu ciężki wstyd.
A we wrześniu – może być powtórka z rozrywki. Szkolni agitatorzy już zacierają ręce. Mam nadzieję, że tym razem nie damy się wpuścić w maliny. Nie będziemy siedzieli w pracy za darmo robiąc z siebie idiotów i błaznów. Najgorzej będzie jednak przetrwać najbliższe miesiące. Pytanie brzmi – czy w ogóle uda się odbudować nasz autorytet w oczach klasy i rodziców? Czy będziemy mogli wytrzymać ze sobą w pokłóconym, podzielonym gronie pedagogicznym?
PIS uratował dzieciaki. Generalissimus Jarosław jak zwykle górą 🙂