Jestem mamą dwóch córek. Jedna z nich w tym roku ma przystąpić do matury. Druga kończy siódmą klasę. Dziewczyny są przerażone. Nie można poprawiać ocen, nie wiadomo co z egzaminami. Tymczasem ZNP nie zamierza przerwać strajku. Najwyższy czas, aby rodzice zaczęli bronić dzieci i wzięli sprawy w swoje ręce!
Większość nauczycieli nie chce już strajkować. Czują się oszukani przez dyrektorów szkół oraz ZNP. Obiecywano im, że podczas strajku będą otrzymywać sto procent swojego wynagrodzenia, i że zostało to ustalone m. in. z prezydentami miast. Przed referendum strajkowym sugerowano im, że podczas strajku będą musieli tylko od czasu do czasu przyjść do szkoły i podpisać się w dziennikach.
Większość z nich liczyła po prostu na wolne podczas strajku i na ten czas odkładała np. sprawdzanie prac klasowych. Niektórzy nawet planowali wyjazdy! Okazało się jednak, że grono pedagogiczne zostało „wpuszczone w maliny”. Belfrzy nie dostaną ani złotówki, a do tego codziennie muszą siedzieć w pracy od rana do wieczora! Pilnuje tego skrzętnie Komitet Strajkowy.
Jednak mimo rosnącego zniechęcenia nauczycieli nic nie wskazuje, aby strajk mógł się skończyć w najbliższym czasie. W każdej szkole działa grupka zapalonych agitatorów, którzy hejtują „niepokornych” nauczycieli. Są to osoby, które wciąż liczą na „ekstra premie” z funduszu strajkowego. Ostracyzm grona pedagogicznego jest tak wielki, że nikt nie chce wyłamać się jako pierwszy.
Tymczasem moje dzieci znalazły się w okropnym położeniu. Na obecną chwilę, na skutek protestu nauczycieli nie można poprawić żadnej oceny! Co gorsza nie wiadomo, czy taka możliwość w ogóle pojawi się do końca roku. Co to może oznaczać w praktyce? Nawet brak promocji dla połowy klasy! Nowe przepisy umożliwiające dokonanie klasyfikacji przez dyrektora nie są bowiem wystarczające. Dyrektor nie może klasyfikować ucznia, któremu wychodzi ocena niedostateczna. A takich uczniów jest wielu. Nie mogą oni jednak swoich ocen poprawić.
Kilka dni temu kiedy sama poszłam rozmawiać z nauczycielami zostałam bezceremonialnie wyrzucona z pokoju nauczycielskiego. Usłyszałam, że ktoś mnie nasłał, że „wprowadzam zamęt i żebym przestała zaogniać sytuację, która i tak jest napięta”.
Wczoraj skrzyknęłam do pomocy grupę znajomych rodziców. Tym razem nie daliśmy się tak łatwo spławić! Dopiero kiedy nauczyciele zobaczyli, że nie ma z nami żartów – stali się bardziej skłonni do rozmów. Nagle okazało się, że rozważają zawieszenie strajku, tak aby uczniowie mogli uzyskać klasyfikację do kolejnej klasy a także poprawić swoje oceny.
Presja rodziców okazuje się skuteczna. Wielu z nich grozi nauczycielom procesami z powództwa cywilnego. W końcu to przez nich nasze dzieci mogą stracić szanse na lepszą przyszłość, a do tego nie wolno dopuścić. Rodzice to na tą chwilę jedyna siła, która może wpłynąć na nauczycieli i wymusić na nich zakończenie strajku oraz zabranie się do roboty.
W końcu każda szkoła podejmuje decyzję o strajku niezależnie. Nauczyciele przychodzą każdego dnia do szkoły i deklarują się, czy w tym konkretnym dniu wezmą udział w strajku. Dlatego duże grupy rodziców pikietujące szkoły i zmuszające nauczycieli do rozmowy są w stanie zmienić ich decyzje. Tak stało się już w wielu szkołach. Tylko dzięki odważnym działaniom rodziców strajk zawieszono. Nie ma więc na co czekać. Skoro nauczyciele potrafili się zorganizować, to tym bardziej my, rodzice. Przecież dzieci to najcenniejsze co mamy! Jak w przyszłości spojrzymy w oczy naszych dzieci i wyjaśnimy im, że nie zrobiliśmy NIC, aby ratować ich przyszłość?
Zobacz też:
Broniarz skapitulował przed rodzicami!
W końcu nauczyciele sią poddali presji rodziców !!! Dobro dzieci jest najważniejsze.
Jak nic nie zrobimy, stracą nasze dzieci. Trzeba się zwołać i faktycznie pod szkołę. Niech belfrzy czują presję.