Kolejny parszywie nudny dzień spowija moje powieki, gdy koło południa popijam drugą już kawę siedząc na rozklekotanym sądowym krześle i przeglądając kolejne papiery które otrzymałem z wydziału rodzinnego. Kolejne nudne zlecenia na wywiady środowiskowe u pojebanych rodziców, którzy w żaden sposób nie mogą porozumieć się co do tego czy dziecko ma czas spędzać u tatusia w każdy piątek do soboty, czy od soboty do niedzieli, czy w pierwszy i trzeci weekend miesiąca, czy może w drugi i czwarty. Za 40 złotych opłaty sądowej toczą bój ze sobą wykorzystując Bogu winne dziecko ku własnej satysfakcji udowodnienia swoich racji. Obrzydliwe, głupie i beznadziejne postępowania sądowe które przynoszą dla dziecka więcej szkody niż pożytku i tak naprawdę w wielu przypadkach z takiego dzieciaka robią kalekę społeczną w przyszłości. Ale, do kurwy nędzy, takiego tatusia czy mamusię gówno to obchodzi. Liczy się tu i teraz, bo walka musi trwać, a każde ustępstwo jest traktowane na równi z przegraną.
Kolejny dokument trzymany w ręku to zawiadomienie że pijaczka z trójka dzieci znów pochlała i zrobiła awanturę na pół wsi. Jakiś czas temu zabrano jej dzieci umieszczając w pogotowiu rodzinnym. Dzieci zawszawione, brudne, z deficytami rozwojowymi i emocjonalnymi przez kilkanaście tygodni w pogotowiu nadrabiały to, czego nie otrzymały w domu rodzinnym. Pech chciał, że ksiądz obrońca uciemiężonych napisał apelację, nakręcił reportaż z zaprzyjaźnioną telewizją o biednej rodzinie objętej wsparciem parafii, matka dzieci ubrała się w odświętne ciuchy i po wcześniejszym ustawieniu 30 misiów – pluszaków w pokoju zaczęła rzewnie płakać przed kamerą jak to bardzo się stara i że przecież z powodu biedy dzieci zabierać nie można. Dzieci wróciły, pieniążki się znalazły i tylko miejscowy OPS zaciska urzędnicze zęby płacąc co miesiąc kilka tysięcy złotych, bo przecież jakby co to telewizja przyjedzie z księdzem proboszczem na czele. A jak kobiecina popije i zapomni dzieci do szkoły wyprawić, to przecież nic takiego. Kurator pojedzie, pouczy, zrobi notatkę, kobiecina przyrzeknie że to ostatni raz i w ogóle to nieprawda – ksiądz poświadczy. I tak już trzeci raz w ostatnich dwóch miesiącach. Pal sześć że dzieciaki zaburzone i nauczone już że państwo da. Ot, nieodległe i przyszłe pokolenie co szybko nauczy się czerpać przyjemność z seksu i wydawać na świat potomstwo, równie jak oni zaburzone i niedostosowane od poczęcia samego.
Kornelia. Wywiad zlecony z powodu postępującej demoralizacji. Super dziewczyna co w bidulu siedzi już dwa lata. Lat 16 a z wyglądu co najmniej 20. Seksualnie też doświadczona jak niejedna trzydziestka. O Kornelii niejeden wychowanek opowiadał co potrafi ustami zrobić i jakie ma pomysły na uświadamianie kilkunastoletnich płci męskiej wychowanków bidula. Kornelia jest lekko niepełno-sprytna intelektualnie, jednak sfera seksualna działa u niej nadzwyczaj sprawnie, rzekłbym ponadprzeciętnie, podobnie jak jej rozwój fizyczny. Co prawda w głowie ma sieczkę, ale co się dziwić jak matka na jej oczach obsługiwała klientów w swoim mieszkaniu. Kornelia szybko zrozumiała, że tym co ma miedzy nogami i zdolnościami oralnymi może całkiem nieźle zarabiać nie tylko wśród doświadczonych wychowanków bidula, ale także wśród dorosłych mężczyzn, z którymi umawia się poprzez aplikacje w telefonie komórkowym, nie kryjąc nic a nic swojego cennika. Kornelia przekroczyła już granicę „ukończonych lat 15”, więc każdy jej stosunek seksualny jest jej indywidualną sprawą, a że potrafi barwnie o tym opowiadać i traktować to jako swój atut, zawstydziła nie jedną wychowawczynię bidula nie mówiąc o jedynym wychowawcy płci męskiej, który podobno skusił się na jej wdzięki, bo był młody i świeżo po licencjacie i najnormalniej miał już dość „Reni Rączkowskiej” w zaciszu swojego gabinetu podczas nocek gdy pilnował wychowanków smacznie śpiących. W każdym razie taka była nieoficjalna wersja jego odejścia z pracy, jakże różna od tej że „w fabryce płacą więcej”.
Do bidula jeżdżę średnio kilka razy w miesiącu. Rotacja wychowawców zatrudnionych za 1790 złotych netto miesięcznie jest przerażająca. Zostali głównie starzy wyżeracze koło sześćdziesiątki, dla których szans na rynku pracy nie ma żadnych, a których poziom wypalenia i chęci pracy z małolatami jest żaden. Nawet nie ukrywają w rozmowach że odcinają każdy miesiąc do emerytury by uciec stąd i zapomnieć o swoim życiu zawodowym. Zresztą, co się dziwić jak większość dzieciaków to zdemoralizowane i zniszczone sytuacją rodzinną cwaniaki, które wolą życie z dragami w tle lub innymi czasoumilaczami. Jeszcze dziewczyna jak jest ładna to znajdzie faceta (często 10-15 lat starszego) co po jej osiemnastce zabierze do siebie na wieś piętnastoletnim BMW i pokaże mieszkanie w domu z rodzicami obiecując cudowne życie. Jaki ma wybór? Praktycznie żaden bo bidul też chce się pozbyć jak najszybciej często namawiając do takich ruchów by zwolnić miejsce kolejnym wykolejeńcom losu. Najgorzej mają ci z upośledzeniami intelektualnymi umiarkowanymi – do dziś pamiętam sytuację jak wychowanek trzepał kapucyna a spermę w butelkę zbierał. Półtora litrowa butelki spermy za tapczanem stała a wydało się, gdy zaczął straszyć dziewczyny że je tym wysmaruje jak będą spały. No cóż, filmy porno w komórkach są ogólnie dostępne.
Myślicie ze wymyślam? Że jakiś tam kuratorzyna wymyśla swoje niestworzone historie, bo przecież dzieci w domach dziecka to biedne, pokulone buźki, które marzą o tym by ktoś choć na święta o nich pamiętał i w odruchu dobrego serca kupił tableta czy komórkę? Przeciętny Polaku z krwi i kości nie mający do czynienia z tymi instytucjami. Jesteś manipulowany i oszukiwany. Chcesz być oszukiwany bo zaspokajasz swoje sumienie datkiem na „dzieci z sierocińca”. Jesteś oszukiwany przez nastolatków w bidulach, którzy wiedzą jak zrobić maślane oczka i podziękować za drogi prezent, który sprzedadzą za pół ceny by mieć na fajki i dragi. Zamiast dofinansować placówki by wyposażyć je w specjalistów którzy będą nie tylko sprawować kontrolę nad wychowankami, ale pracować nad zmianą ich osobowości – łatwiej jest wyżebrać kasę na nowego laptopa z dostępem do Internetu, gdzie bez przeszkód będzie można obejrzeć pornola lub napierdalać w gierki. A nie, przepraszam – laptop został ofiarowany by dziecko miało do nauki. Już widzę 17-latka, co nawet OHP nie skończył jak czyta w Internecie Bozona Higgsa.
„Tylko w trzech z 28 skontrolowanych placówek opiekuńczo-wychowawczych nie odnotowano aktów wandalizmu, agresji oraz przemocy fizycznej lub psychicznej wobec innych wychowanków. Łącznie stwierdzono 787 takich zdarzeń. W 24 placówkach miały miejsce 354 interwencje policji. Odnotowano 1.581 ucieczek. Główną przyczyną tych zdarzeń było to, że niedostosowani społecznie nieletni, którzy na podstawie orzeczeń sądowych powinni być umieszczani w placówkach typu resocjalizacyjnego (MOW, MOS, schroniskach dla nieletnich, zakładach poprawczych), przebywali w domach dziecka, zakłócając proces wychowawczy, często stwarzając zagrożenie dla pozostałych wychowanków. Placówki opiekuńczo-wychowawcze nie były przygotowane do realizacji funkcji resocjalizacyjnych, co pogłębiało proces demoralizacji tych dzieci.”
Zdziwiony? Przecież kuratorzyna się wymądrza i nie pisze prawdy w swoich wypocinach tylko wyolbrzymia rzeczywistość, bo przecież to niemożliwe by było tak źle! Ten sfrustrowany głupek co łazi i narzeka na swoją pracę nie może przecież być obiektywny! No cóż, to fragment z kontroli przeprowadzonej przez Najwyższą Izbę Kontroli kilka lat temu który to cały dokument bez problemu można znaleźć w Internecie. Proponuję poszukać i poczytać – ciekawa lektura o stanie polskich biduli. Przerażającym stanie.
Prowadzę Rodzinny Dom Dziecka i muszę przyznać, że nasze państwo niestety nie jest przygotowane na pomoc dzieciom. Po pierwsze zanim dostaniemy z sądu opiekę prawną to marnujemy miesiące i lata dzieci bo inaczej jest problem z dostaniem się do poradnii PP lub innych specjalistów aby zdiagnozować dziecko i zacząć terapię. A my nie chcemy być przechowalnią dla dzieci tylko rodziną.
Jestem wychowawcą w POW. Choć to, o czym kreatorze piszesz bywa prawdą, to jest też sporą generalizacją. W mojej placówce wychowawcy robią wszystko, aby stworzyć dzieciom dom. Dzieci skrzywdzone przez rodziców nie raz przychodzą naprute, maja pokręcone myślenie o świecie i pieniądzach ale też chcą być po prostu kochane i zauważane. W moim POW dzieciaki są dla siebie grupą wsparcia, co uważam jest wielką naszą, czyli wychowawców robotą. Nie generalizujmy.
Tak na marginesie – bozon Higgsa to hipotetyczna cząstka elementarna. Można czytać o nim ale nie jego bo to nie autor. Ewentualnie można czytać Petera Higgsa jak pisze o swoim bozonie 🙂