„Nie bez powodu uderzają w Europejską Stolicę Kultury”
Zgodnie z informacjami do których udało nam się dotrzeć, bardzo wielu mieszkańców Wrocławia jest przekonanych, że choć informacja ta jest na razie zatajana w mediach – za zamachem bombowym może stać tzw. „samotny wilk” powiązany z Państwem Islamskim. Świadczy o tym wiele przesłanek.
Bomba we wrocławskim autobusie
„To tylko garnek”, „To tylko saletra” – słyszymy na okrągło w telewizji. Oczywiście media niechętnie przyznają prawdę. We Wrocławiu użyto niezwykle groźnej bomby domowej roboty. Miała działać jak granat odłamkowy, zabijając i raniąc w promieniu setek metrów. Nie ma wątpliwości, sprawca chciał pozbawić życia jak najwięcej osób.
Jedynie szczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że nie doszło do masakry. Mogło zginąć bardzo wielu ludzi. Jednak zamachowiec tworząc zabójczą mieszankę prawdopodobnie pomylił proporcje poszczególnych składników mających razem stworzyć czarny proch. Substancja zamiast eksplodować – spaliła się.
Zdarzenie miało miejsce w autobusie miejskim linii 145, w pobliżu skrzyżowania ulic Kościuszki i Dworcowej. Pasażerowie autobusu poczuli dziwny „kwaśny” zapach unoszący się w powietrzu. Powiadomili kierowcę, który wyniósł bombę na przystanek. Kiedy odchodził, ładunek gwałtownie się spalił. Był wyposażony w mechanizm czasowy.
Kierowca, wczoraj okrzyknięty bohaterem, dzisiaj stał się obiektem krytyki. „Nie powinien pod żadnym pozorem dotykać niebezpiecznego ładunku, nie mówiąc już o jego przenoszeniu!” – stwierdzają eksperci.
Dowiedzieliśmy się jakie procedury obowiązują kierowcę autobusu w podobnej sytuacji. Okazuje się, że powinien bez wzbudzania paniki poprosić pasażerów o spokojne opuszczenie pojazdu, najlepiej uzasadniając to „problemami technicznymi”. Następnie powinien sam wyjść i zawiadomić natychmiast odpowiednie służby.
Kim jest „samotny wilk”?
Jest to terrorysta, który działa na własną rękę. Dlatego niezwykle trudno go schwytać. Nie ma kontaktów dzięki którym można by go „namierzyć”, na przykład poprzez obserwację bilingów rozmów telefonicznych czy poczty elektronicznej. Najczęściej jest opętany jakąś chorą ideą, dla której jest zdolny do wszystkiego.
Zacznijmy od tajemniczej sprawy, z którą od pewnego czasu borykają się władze Wrocławia. Ktoś dzwoni do ratusza i domaga się przekazania dwudziestu kilogramów złota (przypomnijmy, że jeden kilogram złota to przeszło 160 tys. zł). Dotarliśmy jednak do informacji z których wynika, jakoby telefoniczny rozmówca miał posługiwać się łamaną polszczyzną oraz wspominał, że złoto ma być użyte do „wyższych celów”. Nie wiadomo co dokładnie mógł mieć na myśli, możemy tylko podejrzewać, że chodzi o pozyskanie funduszy na rozbudowę siatki terrorystycznej w Polsce lub też pieniądze są potrzebne np. na zakup broni lub ładunków wybuchowych. Układa się to w logiczną całość, ponieważ do wyprodukowania zdetonowanej we Wrocławiu bomby użyto ogólnodostępnych, tanich substancji takich jak saletra.
O tym, że zamachowiec mógł być powiązany z Państwem Islamskim świadczy schemat działania oraz konstrukcja samej bomby. Została użyta tzw. „bomba garnkowa” nazywana też czasem „bombą szybkowarową”, wypełniona nie tylko materiałami wybuchowymi ale również śrubami i gwoździami. Dokładnie takiego samego ładunku użyto podczas maratonu w Bostonie! Nawet zastosowany materiał wybuchowy się zgadza. W Bostonie użyto czarnego prochu, we Wrocławiu mieszanki, która zapewne miała być czarnym prochem. Gdy w Bostonie doszło do eksplozji „bomby szybkowarowej” zginęły trzy osoby a aż 264 zostały ranne. Ten sam tym śmiercionośnej bomby został również użyty podczas zamachu w Mombaju w 2006 roku. Technika budowy „bomby szybkowarowej” jest powszechnie nauczana w obozach szkoleniowych dla terrorystów! Przynajmniej tak wynika z notatki Amerykańskiego Departamentu ds. Bezpieczeństwa z 2004 roku.
Amerykański Departament Bezpieczeństwa uznał, że to jeden z najbardziej niebezpiecznych i charakterystycznych dla terroryzmu sposobów konstruowania bomby. Przede wszystkim materiały potrzebne do jej budowy są dostępne niemal w każdym sklepie.
Trzeba zaznaczyć, że we Wrocławiu ładunek nie zadziałał i spalił się jedynie na otwartej przestrzeni. W zamkniętym autobusie jej skutki mogłyby być jeszcze gorsze, zwłaszcza, że był pełen pasażerów.
Media konsekwentnie chcą wyciszyć tę sprawę, aby nie wzbudzać paniki, zwłaszcza przez szczytem NATO, oraz Światowymi Dniami Młodzieży. Lepiej jednak być przygotowanym na najgorsze.
Jak ustrzec się niebezpieczeństwa?
Podobne ataki mogą mieć miejsce w różnych miastach Polski. Dlatego należy zachować szczególną ostrożność. Jak twierdzą eksperci – powinniśmy przede wszystkim unikać dużych skupisk ludzi. To właśnie tam najczęściej atakują terroryści. Należy zwracać szczególną uwagę na osoby zachowujące się nerwowo. Sygnałem alarmowym powinien być również dla nas pozostawiony bez opieki przedmiot czy bagaż. Trzeba pamiętać, że bomba nie zawsze musi wyglądać jak ładunek wybuchowy z sensacyjnego filmu! Najbardziej niebezpieczne bomby mogą mieć wygląd przedmiotów codziennego użytku, aby uśpić naszą czujność, takich jak chociażby termos czy właśnie garnek. Czasem dla niepoznaki są one umieszczane w torbach wyładowanych dla niepoznaki innymi przedmiotami.
W razie zauważenia takiego podejrzanego ładunku, absolutnie nie wolno postępować tak jak kierowca z Wrocławia. Nie wolno dotykać go ani tym bardziej przenosić. Trzeba oddalić się jak najszybciej i powiadomić o znalezisku policję.
Jeżeli doszło już do eksplozji, trzeba bezwzględnie podporządkować się poleceniom osób prowadzących akcję ratunkową. Najlepiej jest niezwłocznie opuścić zagrożony rejon – nigdy nie mamy pewności, czy nie ma więcej ładunków wybuchowych. W przypadku jeśli bylibyśmy w stanie zawczasu dostrzec zagrożenie detonacją – należy jak najszybciej paść na ziemię. Fala odłamków ma najczęściej postać odwróconego stożka, co oznacza, że im bliżej ziemi się znajdujemy – tym większe mamy szanse na przeżycie.
Dodaj komentarz