Od pewnego czasu wszystkie Ośrodki Pomocy Społecznej, wszelkiej maści MOPR-y GOPR-y i tym podobne instytucje zatrudniające pracowników socjalnych za 1500 złotych na rękę miesięcznie, żyją jednym wydarzeniem. Pincet plus.
Jako stały bywalec tych instytucji nie z racji potrzeb unowocześniania tudzież naprawienia swojego samochodu lub przymierania głodem, a z powodów stricte służbowych, od dobrego miesiąca jestem katowany wynaturzeniami pracowników socjalnych w małych mieścinach, jak to nie opłaca się pracować, bo jeden czy drugi z ich wieloletnich zasiłko-biorców dostanie na troje dzieci „tysionc pincet” czyli tyle co one siedzące w urzędzie, z reguły gdzieś na końcu korytarza w budynku gminy, często z osobnym wejściem dla swoich klientów, którzy często zapachem i wyglądem nie pasują do odnowionych korytarzy majestatu Gminy.
Ile złości i zazdrości maluje się na twarzach tych pracowników jak przeliczają, że Kowalska z konkubentem na czarno robiącym, razem z funduszem alimentacyjnym (bo dwoje dzieci innego gacha) i zasiłkami wraz z dodatkami różnej maści, otrzyma z gminnej kasy prawie 4 tysiące złotych na miesiąc. Ile wkurwienia, kiwania głową przy tym i lamentów, że lepiej było dzieciaków natrzepać niż tyrać za takie marne grosze na gminnej pensji.
Pomysłodawca zasiłku 500 plus nie wziął pod uwagę kilku ważnych elementów. Jednym z nich jest wysokość minimalnego wynagrodzenia. Jak krótkowzrocznym trzeba być, by zrozumieć że zbyt wysoki zasiłek w stosunku do minimalnego wynagrodzenia spowoduje, że ludzie zaczną rezygnować z tego ostatniego. Dochodzi do sytuacji, że jeden z moich nadzorowanych, ćpun zresztą i amator piwska pod sklepem, na moje pytanie dlaczego nie pójdzie do pracy odpowiada mi że ma w dupie robotę, bo 1500 dostanie i na dzieciaki starczy. I wtedy Sąd wraz z kuratorem to ogólnie może mu naskoczyć bo biedy to on już mieć nie będzie, a to że uczknie sobie na browarka z tych pieniędzy to już jego i jego żony sprawa i od tej kasy wara wszystkim, a już szczególnie sądowi. Żona jego w okresie rozpłodowym jeszcze, to i dorobi z dwójkę a wtedy na robotę to już można mieć w ogóle wyjebane po całości. I pomyśleć teraz że taki nierób, natrzepawszy pięcioro dzieci, którego głównym celem życia jest chlanie pod sklepem i ćpanie jakiegoś taniego świństwa, będzie wychowywał te Bogu winne dzieciaki. On je doskonale wychowa – że nierobienie i życie na garnuszku państwa jest najlepszą fuchą pod słońcem! I za kilkanaście lat w ten sposób wychowane nieroby – bo nie oszukujmy się, niczego w życiu te dzieci nie osiągną mając takie wzorce – zaczną płodzić się na potęgę z im podobnymi, natrzepanymi w celu dostania wysokiej zapomogi zależnej od liczby dzieci.
Inna moja podopieczna, samotna kobieta z dwójką dzieci które z powodzeniem wychowywała choć cechowała ją dosyć duża nieporadność życiowa i wychowawcza, przywitała mnie ostatnio radosną nowiną ze smutkiem w głosie, że o to jest w stanie błogosławionym. Okazało się że wprowadził się niedawno do jej mieszkania taki jeden „Pan”, co to alimentów na troje wcześniejszych dzieci nie płaci, ale mający jeszcze zdolności rozpłodowe. Kobieta samotna, potrzebująca i z perspektywą otrzymywania kasy na każde dziecko jakie ma, przygarnęła go biednego z długiem alimentacyjnym cos koło 40 tysięcy złotych. „Pan” dla pewności że ma gdzie mieszkać i ma kto go utrzymywać, machnął jej dzieciaka – w końcu dzięki temu zabiegowi zacznie już niedługo dokładać się do utrzymania wspólnego domostwa. A to że całe życie jako parobek robi u gospodarzy i to wtedy gdy jest trzeźwy, to już mało istotne. Narzędzie do wytwarzania zapomogi ma i z tego co widać po brzuchu mojej nieszczęsnej nadzorowanej, całkiem sprawne.
Zresztą, narzędzia do wytwarzania zapomogi „pincet plus” są w ruchu już od pewnego czasu. Takiego wysypu ciężarnych, oficjalnie samotnych matek dawno nie widziałem. Mam w swojej właściwości terenowej pewną rodzinę – obydwoje po szkole specjalnej, a ich czwórka dzieci dumnie kontynuuje tradycje rodzinne w tej samej szkole. I jakże by mogło być inaczej, gdyby nie przywitali mnie nowiną że spodziewają się następnego dzidziusia i na pięcioro dzieci to tyle kasy dostaną że może i jeszcze jedno później będzie. Ot, logika niepełnosprawnych intelektualnie.
Jednakże wspomnieć musze że nie wszyscy tacy są. Są nadzorowani którzy mądrze myślą zagospodarować otrzymane pieniądze, planują remont mieszkania, zakup nowych mebli, nieśmiało niektórzy marzą o jakimś krótkim wyjeździe z dziećmi. Tutaj mają moje pełne poparcie, bo wiem, że te pieniądze nie zostaną zmarnowane. Lecz niestety tych jest mniej.
„Pincet Plus” wśród osób o najniższych dochodach, których głównym celem jest przetrwanie i hodowanie urodzonych dzieci, spowoduje więcej szkody niż pożytku. Patrząc na to czysto ekonomicznie – skutki w przyszłości będą opłakane. Spowoduje to wzrost patologii wśród rodzin, które mając relatywnie duże środki finansowe według nich, nie będą zmobilizowani do poszukiwania pracy. Gdy się nie pracuje – nudę zabija się szukając relaksu w używkach. Z jaką to szkodą jest dla rodziny nie trzeba tłumaczyć. Nikt nie wziął pod uwagę jeszcze jednego bardzo ważnego aspektu, dotyczącego sfery ekonomicznej w przyszłości. Zrodzone dla pieniędzy dzieci w rodzinach z deficytami intelektualnymi i wychowawczymi w przyszłości pozostaną na utrzymaniu państwa. I nie będzie to utrzymanie w postaci zasiłku celowego na żywność z Opieki (tak potocznie wciąż ludzie nazywają Pomoc Społeczną – informacja dla napinaczy) w wysokości 200 złotych miesięcznie, ale to będą koszta w postaci wypłacania rent socjalnych, miejscach w domach pomocy społecznej, świetlic socjoterapeutycznych i rozrost wszelkiej maści instytucji mających za zadanie zajmować się nieporadnymi życiowo i niepełnosprawnymi.
Obecna sytuacja z rozdawnictwem pieniędzy przypomina mi eksperyment Calhouna. Pisząc w skrócie, eksperyment ten polegał na tym, że badacz wziął 4 pary myszy i umieścił je w idealnym środowisku w którym było pod dostatkiem żywności i dobra opieka lekarska ze strony osób nadzorujących. Jedynym ograniczeniem była wielkość terytorium. Początkowo wszystko przebiegało idealnie – myszki mnożyły się bez ograniczeń. Jednakże w pewnym momencie zauważono, że rodziło się trzy razy więcej osobników mysich nie radzących sobie społecznie niż osobników społecznie stabilnych, mających ugruntowaną pozycję. Stabilnymi społecznie osobnikami były głównie myszy starsze niż młode. Dalsza część eksperymentu to wzrost przemocy, zaburzenia poczucia bezpieczeństwa w „mysiej” społeczności i w konsekwencji rozpad społeczności i jej wymarcie. Na marginesie – polecam poczytać o eksperymencie i zobaczyć, jak bardzo pasuje to do społeczności ludzkiej.
Rozdawnictwo pieniędzy jest pewnym zabezpieczeniem także rodzin niewydolnych wychowawczo i zaburzeniami psychicznymi. Jeśli będą rodzić kolejne dzieci w celu poprawy swojego bytu – nie będzie to z chęci inwestycji w dzieci. Będzie to inwestycja w konkretne, dzisiejsze potrzeby rodziny. Co się stanie gdy tych pieniędzy zabraknie? Gdy po dwóch, trzech, czterech latach budżet nie wytrzyma rozdawnictwa pieniędzy i zamknięty będzie kurek? Wzrośnie agresja i frustracja. Zrodzi się bunt, który spowoduje wzrost zachowań aspołecznych wśród tych ludzi. Jeśli Państwo przyzwyczaiło mnie do wyższego standardu życia, a teraz zabiera mi pieniądze, to znaczy że Państwo jest złe. Winni będą urzędnicy, przedsiębiorcy, winni będą ludzie którzy są zamożni. Wzrośnie przestępczość, lekceważenie prawa, porzucanie dzieci które nie będą źródłem dochodu. Raczej to nie nastąpi z dnia na dzień, ale społeczne skutki rozdawnictwa pieniędzy ludziom, którzy nastawieni są roszczeniowo będą bardzo drogie i będą miały długoletnie skutki finansowe dla nas wszystkich.
Obym się mylił.
Dodaj komentarz