Weszła na obdrapaną klatkę schodową. Wstrzymała na chwilę oddech. Przystanęła na drugim stopniu i pomyślała, czy nie ma czasem jeszcze czegoś do załatwienia na mieście. Nie miała. Nie lubiła zimy, bo wieczór zastawał ją prawie w połowie dnia. A po ciemku nie lubi się szwendać po mieście.
Weszła na półpiętro. Ponownie przystanęła, żeby spojrzeć na podwórko między kamienicami. Było obskurne i przerażające. Jednak spędziła tu całe swoje szesnastoletnie życie.
Stała przed drzwiami do swojego mieszkania. Jak zwykle były lekko uchylone. Irytowało ją to bardzo, ale miała świadomość, że wszelkie zmiany w domu, są niczym walka z wiatrakami. Ona swoje, i rodzice swoje. Nie mogli się nigdy dogadać.
– Gdzie byłaś?! – ledwo pojawiła się w domu, a z całej siły huknął ojciec.
– W bibliotece… – Alina burknęła cicho.
– Co tam marudzisz? Nie garb się i do ojca odzywaj się z szacunkiem. Tyle lat utrzymywać tego darmozjada, i żeby jeszcze nie usłyszeć dobrego słowa? – Pijany ojciec nakręcał się coraz bardziej.
– Przepraszam – rzuciła dla świętego spokoju.
– No, to mi się podoba! Nie życzę sobie w tym domu żadnych pyskówek! Dopóki mieszkasz pod moim dachem, masz mnie słuchać! Zrozumiano?!!! – ojciec wydzierał się tak, że na pewno było go słychać w całej kamienicy.
– Tak.. – Alina wyszeptała te słowa. Miała jednak zaciętą minę. Nie zgadzała się na takie traktowanie.
Weszła do zakamarka, który imitował jej pokój. Mieścił się on między obklejoną różnymi plakatami szafą, a regałem, na którym znajdowało się mnóstwo zakurzonych przedmiotów. Jej marzenia o własnym pokoju już dawno przestały istnieć. Teraz chciała w końcu skończyć 18 lat, by móc się legalnie wyprowadzić z domu.
Dwa lata czekania na ten moment, cały czas ją przerażały i powodowały bardzo duży smutek. Czuła się samotna. Wstydziła się swojego domu, swojego ojca. Nie pamiętała jak wyglądała jej mama. Czasami wyobrażała sobie, że gdzieś tam jest pewnie, że się kiedyś zgubiły w wielkim tłumie. I jak się odnajdą, to wszystko wróci do normy. Wyobrażała sobie ją jako kochającą i ciepłą kobietę, która potrafi ugotować coś pysznego, przytulić, porozmawiać i pożartować. To były jej ciche marzenia, a właściwie fantazje. Nie dopuszczała do siebie prawdy o swojej matce, która była nie lepsza niż ojciec. Kilkanaście lat temu, gdy Alina była małą dziewczynką, spakowała się wyszła z gościem, który kupił jej futro i obiecał wspaniałe luksusy w Niemczech. Od tamtej pory słuch o niej zaginął.
– Córcia, masz pożyczyć pięć złotych? – z przemyśleń wyrwał głos jej ojca, tym razem potulnego.
– Skąd ja mam mieć pieniądze? – Alina oburzyła się.
– Oj, na pewno ciotka Iza Ci coś tam wcisnęła. Oddam Ci jak tylko będę mógł. Tak strasznie się czuję.
Dziewczyna dla świętego spokoju podeszła do swojego biurka. Zaczęła grzebać w dolnej szufladzie. Miała tam schowanych trochę oszczędności, które skrupulatnie gromadziła na swój życiowy start. Nic jednak tam nie znalazła. Zaczęła nerwowo przeglądać wszystkie zeszyty i książki, które były tam wetknięte. Otworzyła kolejną szufladę – to samo. Oprócz rzeczy do szkoły, nie znalazła tam żadnej gotówki.
– Tu były moje pieniądze! – wrzasnęła do ojca – to Ty mi je zabrałeś? – spytała mocno podniesionym głosem.
– To też Ci oddam, brakowało mi na papierosy, no masz te pięć złotych? Bo mi się trochę spieszy! – Zupełnie odrealniony mężczyzna nie zwracał uwagę na konsternację córki.
– Dobra, nie to nie, może sąsiadka będzie miała – pogwizdując wesoło, wyszedł z domu jak gdyby nigdy nic.
Alina została sama ze swoimi myślami, całkowicie wbita. Gdy usłyszała trzaśnięcie drzwi, rzuciła się do jeszcze jednej kryjówki. To przechowywanie pieniędzy w biurku nie było zbyt mądre, ale nigdy jej stamtąd nic nie zginęło. Wiedziała, że ojciec potrafi przepić ostatnie pieniądze, a nawet wziąć wódkę na kreskę. Ale nie zdarzyło się jeszcze, by pił za jej oszczędności! Otworzyła szybko kanapę i z samego końca wygrzebała swoją szkatułkę. Już podczas jej wyciągania czuła, że jest coś nie tak. Wyjęła metalowe pudełeczko i zobaczyła, że zamknięcie było po prostu wyłamane. W środku zostały zaledwie kilka starych zdjęć, jakieś zapiski i para kolczyków, które dostała od cioci.
Rozpłakała się. Została okradziona przez swojego ojca. Już jako trzynastolatka, zaczęła gromadzić wszystkie pieniądze jakie dostała, na moment kiedy będzie mogła się wyprowadzić z domu. Nie było ich dużo, ale to były trzy lata oszczędzania! Miała ochotę go zabić. Przed oczami przesuwały się jej obrazy jak bestialsko dźga swojego ojca nożem.
– Co teraz!? – zapłakała jeszcze głośniej, bo uświadomiła sobie, że znowu nie ma nic. Jeśli jej ojciec posunął się do kradzieży, to znaczy, że lada moment będzie wynosił cenne rzeczy z domu. A może już to zaczął robić, tylko nie chciała tego widzieć? Swoich kryjówek z pieniędzmi też codziennie nie doglądała. Podjęła decyzję.
Wzięła swój szkolny plecak i wysypała z niego wszystkie książki i zeszyty. Zaczęła szybko pakować swoje ubrania, parę kosmetyków i przedmioty przypominające jej mamę.
Ubrała ciepłą kurtkę, opatuliła się szalikiem, naciągnęła czapkę na pół głowy i wybiegła. W drzwiach obróciła się, by jeszcze raz spojrzeć na wszystko co wydawało się domem. Ruszyła przed siebie. Może uda jej się znaleźć matkę, a gdy ją zobaczy stwierdzi, że nie było warto. A może po kilku dniach bezradności na ulicy zgłosi się do pogotowia opiekuńczego. Nie miała pojęcia co z nią będzie. Wiedziała, że jeśli zostanie, to zabije swojego ojca. Wybrała wolność, a może właśnie swoją śmierć?
Dodaj komentarz