Dla niektórych z Was może to być całkiem niedawne wspomnienie. Szczęśliwcy spędzają życie u boku swojej „pierwszej miłości”. Część z Was jednak zapewne musi cofnąć się pamięcią, może nawet wiele lat wstecz, aby przypomnieć sobie jakie to uczucie… zakochać się po raz pierwszy.
Grom z jasnego nieba czy powolne „dojrzewanie”?
Jestem ciekawy jak to było w Waszym przypadku. Naukowcy twierdzą, że pierwszą miłość przeżywamy najczęściej w wieku młodzieńczym. Od tej reguły jednak bywają wyjątki… są ludzie, którzy pierwszą, wielką miłość swojego życia spotykają po czterdziestce, lub nawet jeszcze w późniejszym wieku. Podobno w obliczu tego uczucia wszystko inne blednie, a wcześniejsze związki okazują się jedynie nędznymi odblaskami prawdziwej namiętności…
Mówi się, że pierwszego trafienia strzałą Amora nie sposób pomylić z niczym innym. To niezwykle intensywne i gwałtowne doznanie, mówiąc krótko – tracimy dla kogoś głowę. Nasz los nagle znajduje się w Jego lub Jej rękach. Nie potrafimy myśleć o nikim innym, tracimy kontakt z rzeczywistością, niecierpliwie czekamy aby ponownie zobaczyć ukochaną osobę, którą jesteśmy po prostu bezkrytycznie zafascynowani.
Zakochanie się przypomina trochę upojenie alkoholowe, albo nawet stan narkotycznej euforii. Uzależniamy się od drugiego człowieka jak od kokainy. Rozum przestaje mieć cokolwiek do gadania! Nie ma znaczenia, czy Rodzice akceptują nowego wybranka, czy nie. Nie gra roli jego pochodzenie, wykształcenie, kolor skóry czy wyznawana religia. W końcu jak mówi przysłowie – „serce nie sługa”.
Dla Niego lub Niej jesteśmy gotowi rzucić wszystko i wyjechać nawet na koniec świata by zacząć nowe życie. Potrafimy nawet zgadzać się na to, by obiekt naszej miłości ranił nas… a my zdajemy się tego nawet nie dostrzegać. Człowiek zakochany bardzo łatwo wybacza. Czasem jednak bolesne odrzucenie może zmienić miłość w nienawiść, a w skrajnych przypadkach nieopanowane pragnienie zemsty!
Niestety prawda jest taka, że zakochanie się może być często jednostronne. Wtedy im większa miłość, tym więcej sprawia nam udręki i cierpienia. Romantyczne brednie? Bynajmniej… miłość to rzeczywiście potężne uczucie. Nieodwzajemniona miłosna pasja już niejednego doprowadziła albo do zbrodni albo do samobójstwa – wystarczy przejrzeć policyjne statystyki.
Czy jednak zakochanie się to zawsze „grom z jasnego nieba”? Czasem bywa, że odkrywamy na nowo osobę, która była bardzo blisko nas, a my przez wiele lat nawet jej nie zauważyliśmy. Ostrożna sympatia również może nagle, pod wpływem jakiegoś impulsu, przerodzić się w bardzo silne uczucie. Czasem „miłość naszego życia” była tuż, tuż, a my nawet jej nie zauważaliśmy. Do czasu, gdy przeskoczyła ta przysłowiowa „iskra”. Może to było zetknięcie się spojrzeń, może przypadkowy dotyk dłoni, może jakaś sytuacja która Was zbliżyła…
Jestem zakochany/zakochana – co mam robić?
Nie chcę Cię martwić, ale jesteś w poważnych tarapatach! Miłość to uczucie, z którym nie ma żartów. Pamiętasz pewnie jak skończyli Romeo i Julia? Uważaj abyś i Ty nie podzielił lub nie podzieliła ich losu. Oczywiście w tym co piszę jest trochę żartu ale… miłość jest jak ogień, jednego ogrzeje a drugiego spali.
Po pierwsze – nie duś miłości w sobie. Tak, wiem – to trudne dać do zrozumienia drugiej osobie, że Ci na niej zależy. Zwykle boimy się odrzucenia. Jeśli jednak nie spróbujesz, nie będziesz wiedzieć, czy Twoja miłość jest odwzajemniona.
Musisz spróbować dać do zrozumienia tej osobie, że Ci na niej zależy. Czasem wystarczy drobny gest… odprowadzanie na przystanek, podwiezienie samochodem, niezobowiązujące zaproszenie na kawę… wszystko to pozwala nam „wyczuć” tę drugą osobę i przekonać się, czy nasze uczucie jest odwzajemnione.
Jeśli tak, to cudownie! Wystarczy przełamać pierwsze lody by rozkoszować się sobą nawzajem. A co jeśli nie? Jeśli osoba w której jesteśmy zakochani traktuje nas jedynie jako przyjaciela lub dobrego znajomego? Z pewnością warto spróbować ponownie. Czasem wzajemność może „obudzić się” po pewnym czasie, gdy poznacie się lepiej.
Nigdy jednak nie naciskaj! Miłość często sprawia, że zaczynamy myśleć życzeniowo. Osoby, które doświadczyły gwałtownej pierwszej miłości wiedzą o czym mowa. Nawet najdrobniejszy życzliwy gest czy uśmiech ze strony obiektu naszej adoracji przyjmujemy niemal jak wyznanie odwzajemnionej miłości! Tymczasem ktoś może po prostu starać się być uprzejmy.
Szczególnie kobiety nie znoszą natrętów. Mężczyzna natarczywy, któremu kobieta dała już wiele razy do zrozumienia, że nie chce być jego „drugą połówką” zaczyna po prostu… działać na nerwy.
Nieustępliwy amant, któremu przyświeca zapewne myśl „będę walczył o Nią do końca!” nie zdaje sobie często sprawy, że jeśli kobieta odmówiła mu kilkanaście razy to nie zmieni ot tak sobie, po prostu, zdania. Kolejne „tajemnicze” sms-y, bombonierki, bukiety – mogą dziewczynę czy też kobietę jeszcze mocniej zrazić, a w ostateczności nawet sprawić, że uzna swojego „wielbiciela” za zwykłego prześladowcę.
Troszkę inaczej rzecz ma się z mężczyznami. Tym niejednokrotnie pochlebia gdy zakochana kobieta ubiega się o ich względy. Jeśli jednak jesteś taka kobietą musisz pamiętać, że mężczyzna jest z natury łowcą i lubi przede wszystkim zdobywać. Często gotowa na wszystko, zakochana kobieta staje się… zabawką rozbuchanego ego mężczyzny! Tego trzeba unikać.
Niestety, jeśli doświadczamy miłości bez wzajemności, trzeba dokonać emocjonalnej amputacji. Brzmi strasznie, prawda? Bo jest straszne. Nie ma niczego gorszego niż miłość, a szczególnie pierwsza, wielka miłość – nieodwzajemniona. Wówczas człowiek ma wrażenie, że cały świat wali mu się na głowę. Tak jednak nie jest.
„Emocjonalna amputacja” oznacza że definitywnie ucinamy sprawę. Musimy czasem się pogodzić, że nasza pierwsza miłość będzie po prostu jednostronna i pozbawiona wzajemności. Dopiero gdy zaakceptujesz ten fakt – poczujesz się lepiej, choć oczywiście wymaga to nieraz długiego czasu. Z upływem czasu głęboka emocjonalna rana zacznie się goić. Zanim to nastąpi przejdziemy przez najrozmaitsze fazy – od zaprzeczenia („ona/on kocha mnie lecz boi się tego okazać”), poprzez wzbudzanie w sobie złości („ona/on nie jest mnie wart!”) aż po pragnienie odwetu (on/ona jeszcze pożałuje, ciekawe, czy ktoś będzie kochał jego/ją tak jak ja”. Ostatecznie jednak, czasem po upływie lat, pierwsza miłość, jeśli okazała się nieszczęśliwa – stanie się po prostu jeszcze jednym wspomnieniem, do którego będziemy odnosili się z coraz większym dystansem.
Miłość niejedno ma oblicze…
Pierwszej miłości nie należy mylić z miłostkami i pierwszymi młodzieńczymi fascynacjami. Przysłowiowego konia z rzędem dla tego, kto przyzna się do tego otwarcie – ale któż z nas nie zerkał ukradkiem w stronę atrakcyjnej nauczycielki czy nauczyciela? Któż z nas za młodu nie miał swojej aktorki czy aktora, w której skrycie się podkochiwał? Obiektami pierwszych westchnień stawały się dziewczyny z plakatów… modelki, piosenkarki, artystki.
Nawet Ci, którzy otwarcie mówili że „miłość to tylko czysta chemia”, chyba skrycie liczyli, że również im przytrafi się kiedyś w życiu wielka, romantyczna miłość. O takim uczuciu najczęściej marzą młodzi ludzie. A potem?
Różnie bywa. Proza życia robi swoje. Ludzie niejednokrotnie rezygnują ze swoich marzeń i dotyczy to również miłości. Dziewczęta czasem wybierają partnera nie z miłości, ale z chęci „poukładania sobie życia”. Zdarzają się przypadki, kiedy rodzice wręcz odradzają dzieciom kierowanie się porywami serca. „Najważniejsze, żeby miał z czego was utrzymać”, „ważne, by pochodził z dobrej i szanowanej rodziny”. Czy w takim świecie jest jeszcze miejsce na spontaniczne porywy serca?
Dodaj komentarz