Ostatnio przy piwie rozmawialiśmy z Łukaszem o życiu po śmierci. Tym razem postanowiłem spytać go o ostatnie wydarzenia, które wstrząsnęły światem – terrorystyczne ataki wyznawców Islamu we Francji. Czy filozofia ma w tej sprawie w ogóle coś do powiedzenia? A może nie trzeba nam żadnych filozoficznych rozmówek, ale sprawnych oddziałów sił porządkowych, które definitywnie rozwiążą problem islamskich fanatyków w Europie? Postanowiłem postawić Łukasza pod ścianą i zasypać gradem bezlitosnych, prowokacyjnych pytań. Postanowiłem wystąpić jako przysłowiowy „adwokat diabła”.
Marek Falkowski: No i co teraz powiesz Łukaszu? Jesteś nauczycielem etyki. Głosisz tolerancję, wielokulturowość, liberalizm. Ja odbieram ciebie jako pewnego rodzaju „wolnomyśliciela”. Względnie łatwo akceptujesz poglądy innych ludzi. A co zrobiłbyś z muzułmaninem, fanatycznie wierzącym w Allacha? Czy jego też trzeba szanować, akceptować? Może właśnie ta „otwartość” francuskiego społeczeństwa sprawiła, że wirus fanatyzmu znalazł sobie doskonałą wylęgarnię? A co będzie, jeśli do tego samego dojdzie w Polsce?
Łukasz Henel: Rozumiem twoje wzburzenie. Myślę, że w dużej mierze wyrażasz to, co w głębi duszy sądzi wielu ludzi, również Polaków. Obawiamy się muzułmanów. We Francji mają z nimi ogromy problem. Duża część imigrantów w ogóle nie asymiluje się z resztą społeczeństwa. Żyją w swoich „gettach” i przestrzegają własnych reguł gry. Dla nich najważniejsza jest własna religia i jej przykazania. Pewna niewielka grupa to rzeczywiście fanatycy. Można zadać sobie jednak pytanie, co sprawiło, że stali się tymi fanatykami.
Marek Falkowski: Nie żartuj, chyba nie próbujesz ich bronić. Dla mnie ludzie, którzy wpadają do redakcji dziennika satyrycznego i mordują rysowników to zwykli bandyci. Obojętne, czy dorobili do tego jakąś swoją ideologię. W Europie nie ma miejsca na takie rzeczy!
Łukasz Henel: Oczywiście. Ale trzeba na problem spojrzeć z bardziej ogólnej, filozoficznej perspektywy. Słuchaj, czy wiesz, dlaczego nie udało nam się wykryć żadnej obcej, pozaziemskiej cywilizacji?
Marek Falkowski: No nie. Cały Łukasz. Pytam cię o coś konkretnego, ważnego tu i teraz, a ty wyjeżdżasz mi z pozaziemską cywilizacją. Mogę wiedzieć chociaż do czego zmierzasz?
Łukasz Henel: Jasne. Istnieje pewna grupa naukowców, którzy zupełnie poważnie zastanawiają się dlaczego do tej pory nie udało nam się odkryć żadnej pozaziemskiej cywilizacji. Otóż przyczyną może być mentalny wirus.
Marek Falkowski: Mentalny wirus?!
Łukasz Henel: Właśnie tak. Istnieje hipoteza, że w Kosmosie żadna cywilizacja nie może przetrwać dłużej niż – licząc średnio – dziesięć tysięcy lat. Załóżmy, że życie powstaje na drodze ewolucji. Na pewnym, długim etapie ewolucji agresja, nienawiść, walka – bardzo popłacają. Wygrywają osobniki silniejsze, bardziej bezwzględne i właśnie one przekazują dalej swoje geny. Potem nagle, tak jak stało się to na naszej planecie – następuje nagły skok technologiczny. I tak właśnie powstaje przełomowa z punktu widzenia całej naszej opowieści istota – zwierzę uzbrojone w karabiny, samoloty, bomby. Na ziemi jest to człowiek, homo sapiens, czyli małpa z karabinem. Już przechodzę do sedna – nie wykryliśmy żadnej cywilizacji, bo akurat teraz ich nie ma. Możliwe, że były, ale się pozabijały. Pozabijały się właśnie w ciągu tych dziesięciu tysięcy lat. To czas potrzebny by nastąpił ten skok, czas, w którym istota „rozumna” pozostaje jeszcze na tyle głupia i jednocześnie na tyle potężna, by zniszczyć całą cywilizację.
Marek Falkowski: Powiało grozą. Rozumiem, że mówisz poważnie i nie jest to scenariusz jakiejś twojej kolejnej powieści grozy?
Łukasz Henel: Mówię całkiem serio. To nie żarty. Jesteśmy małpami z bronią termonuklearną. Być może wielu podążyło już tą drogą bez odwrotu. Wszystkiemu winny jest właśnie mentalny wirus. Na planecie Ziemia nazywa się on – wirus fanatyzmu. Jeśli go nie opanujemy, to koniec. Kaplica. Pstryk, wyłączamy światło. Do widzenia.
Marek Falkowski: No to co teraz? Sugerujesz, że islamiści mogą zniszczyć świat? Że wejdą w posiadanie broni nuklearnej i zgotują nam globalny Armagedon? Co powinniśmy zrobić? Może jest jeszcze jakiś czas, żeby to powstrzymać. Dla dobra naszych dzieci i dla nas samych. Może powinniśmy wydać wojnę tym ludziom? Rzucić do walki najnowszą technikę? A może powinniśmy zorganizować jakaś krucjatę przeciw Muzułmanom? Wygnać ich z Europy… Nie chodzi o to, że sam tak myślę, ale pewnie do takiego wniosku może dojść wielu ludzi…
Łukasz Henel: I tu jest właśnie pies pogrzebany. Wirus fanatyzmu atakuje homo sapiens bez wyjątku. Jeśli chcesz wrócić do tzw. „tradycyjnych europejskich wartości” i zaatakować muzułmanów dronami poświęconymi przez papieża, to już zostałeś zainfekowany. Jeśli uważasz, że jesteśmy lepsi od innych, ponieważ jesteśmy Europejczykami, to znaczy, że zarodniki wirusa już pojawiają się w twoim organizmie. Wirus fanatyzmu atakuje każdego. Muzułmanina, chrześcijanina, białego, czarnego i żółtego. Nie ma narodów, ani wyznań, które byłyby na niego odporne. Dzisiaj fanatykami są głównie muzułmanie. Kiedyś byli nimi również chrześcijanie. Kiedy ktoś mówi o „tradycyjnych wartościach” trzeba dobrze zastanowić się, co mamy na myśli. Pewien profesor powiedział w telewizji, że korzenie Europy są grecko-chrześcijańskie. Cywilizacja grecka i chrześcijańska to różne sprawy. Trzeba zastanowić się o jakich wartościach mówimy, do jakich w rzeczywistości tęsknimy… czy chodzi o tę Europę humanizmu i demokracji? A może o tę wypraw krzyżowych i płonących stosów z czarownicami?
Marek Falkowski: Oj, Łukasz. Jak zwykle musisz wszystko komplikować. Może chodzi po prostu o to, że my, to my. A oni są jacyś inni. Dziwnie się ubierają, mają swoje dziwne modlitwy, no i część z nich jest niebezpiecznymi fanatykami… jasne, że nie wszyscy, ale…
Łukasz Henel: Takie myślenie to nie krok w stronę cywilizacji europejskiej i jej „tradycyjnych wartości”, cokolwiek to oznacza. To krok w stronę totalitaryzmu i inwigilacji. Zastanówmy się. Przypuśćmy, że wydajemy dekret o wygnaniu wszystkich muzułmanów z Europy. Lub inwigilujemy ich, w jakiś sposób „oznaczamy”, piętnujemy, obserwujemy. To niebezpieczny kierunek myślenia, na jaki złapali się ludzie przed wybuchem II Wojny Światowej. Wtedy tymi „złymi” byli Żydzi. „Źli” zawsze się znajdą, a ludzie są bardzo podatni na taką narrację. Załóżmy nawet, że udało nam się pozbyć wszystkich „złych fanatyków”. Przy okazji państwo zdobyło sporą władzę i uprawnienia jakich nie miało wcześniej. Może przeszukiwać domy, obserwować ludzi, wszczepiać chipy, skanować siatkówki oka, podsłuchiwać rozmowy, policja może rewidować na ulicy bez podania powodu. Wyobraźmy sobie, że za pomocą tej „dźwigni” wylansowało się wielu polityków, o radykalnych, prawicowych poglądach. Moje pytanie brzmi – czy (nawet przyjmując, że pozbyliśmy się „złych”) oddadzą oni tak łatwo swoją wielką władzę? Oczywiście, że nie! Znajdą innych „złych”. Wpadniemy w koszmar totalitarnego państwa.
Marek Falkowski: W pewnym stopniu mogę się z tobą zgodzić. Ale tylko w pewnym. Może operujesz po prostu skrajnościami? Może odrobina większej kontroli nad muzułmanami, większy rygor, zatrzymanie imigrantów, może to wystarczy? Dlaczego od razu mówisz o totalitaryzmie?
Łukasz Henel: Ponieważ uważam, że taka jest ludzka natura. Pragnienie władzy jest bardzo silne. Jest jak narkotyk. Kontrolować innych – cóż może być bardziej przyjemnego? Co zapewnia nam większe poczucie nieśmiertelności? Uwielbiamy POSIADAĆ. Czy kontrola społeczeństwa nie jest właśnie formą posiadania innych ludzi? Jest to rządza, która nie zna granic. Można ją ubrać w piękne słowa. Można mówić i pisać „ to dla waszego dobra”, „to po to, by chronić was przed złem”. Ale istota tego pragnienia zawsze pozostanie taka sama.
Marek Falkowski: – Łukasz, to co mówisz brzmi ładnie. Jest takie… gładkie. Ale czy ma coś wspólnego z brutalną rzeczywistością? Czy twoje eleganckie stwierdzenia zatrzymają kulę wystrzeloną przez fanatyka?
Łukasz Henel: Musimy pamiętać o jednej rzeczy. Przemoc zawsze będzie rodziła przemoc. Wszelkie agresywne rozwiązania z czasem mogą przynieść więcej szkody niż pożytku. Może kluczem do rozwiązania tych kulturowych konfliktów jest dialog. Może czas, by z poziomu pięknych, europejskich „wartości” przejść do konkretnych działań. Łatwo jest aresztować ludzi, łatwo jest zrzucać z powietrza bomby, organizować pogromy. Ale to nie jest dobre rozwiązanie. Nigdy nie było i nigdy się nie sprawdzało. Pamiętasz prześladowania pewnej żydowskiej sekty, która nazywała się „chrześcijanami”? Wyklinano ich, mordowano na arenach. Nic to nie dało. Opanowali Europę. Dzisiaj Europa ma chrześcijańskie korzenie. Jeśli podążymy drogą przemocy, za jakiś czas, może za sto lub dwieście lat – Europa będzie miała muzułmańskie korzenie. I nikt nie odważy się takiemu stwierdzeniu zaprzeczyć.
Jedyny sposób, to praca z muzułmańskimi społecznościami i otwartość. Przynajmniej ja tak to widzę. Jeśli oni nie chcą przyjść do naszych szkół, to nasze szkoły powinny przychodzić do nich. To robota dla całkiem nowego typu pracowników społecznych, streetworkerów. Chodzi o to, by starać się „zeuropeizować” emigrantów. By pokazywać im, że nasze wartości również mogą być dla nich użyteczne. Wierzę, że takie porozumienie, między chrześcijaństwem i islamem jest możliwe. Myślę, że wiele rodzin wyznających odmienne poglądy żyje ze sobą w zgodzie. Sądzę, że rozwiązanie problemu tkwi w przemyślanej polityce państwa i edukacji. Ale nie możemy pozwolić, by wirus fanatyzmu, wirus skrajności i przekonania o własnej wyższości – zainfekował kogokolwiek z nas. W przeciwnym razie nasza cywilizacja podzieli los tych domniemanych, innych cywilizacji, które być może gdzieś i kiedyś istniały we Wszechświecie. Moim zdaniem, to jest właśnie całościowe, filozoficzne spojrzenie na sprawę.
Marek Falkowski: No cóż. Jak zwykle patrzysz na wszystko bardzo „globalnie”. Chciałbym, abyś w gruncie rzeczy miał rację i istniało pokojowe rozwiązanie. Nie ma sensu wszczynać kulturowej wojny z powodu kilku szaleńców…
Łukasz Henel: … bo oni chcieliby właśnie tego.
Marek Falkowski: Z pewnością. Dzięki za rozmowę.
Z Łukaszem Henelm rozmawiał Marek Falkowski
(foto: www.freeimages.com)
Dodaj komentarz