Starszy sierżant Stefan Bramka, siedział w swoim biurze. W nieładzie rozrzucone dokumenty, długopisy i jakieś odręczne notatki sporządzone na szybko, sprawiały wrażenie że jego praca przypomina halę produkcyjną. Zawsze tak uważał i przy każdej okazji starał się podkreślić swój wkład w bezpieczeństwo i porządek panujący w mieście – jego mieście.
Na biurku leżała teczka z Prokuratury Rejonowej Białystok Południe. Stefan bał się ją otworzyć. Wiedział co się w niej kryje. Seria zniknięć młodych kobiet z okresu ostatnich 10 lat. Sprawa w większości zamknięta. Wszystkie ślady prowadziły do Fundacji, która pomagała rodzinom w trudnych sytuacjach życiowych: rozwody, przemoc, kłótnie. Po likwidacji cukrowni w pobliskich Łapach, upadku Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego tysiące osób poszło na bruk. A wszystko z dnia na dzień. Nikt nie wierzył że się to stanie, że ktokolwiek do tego dopuści, a jednak. Taki czas to najlepszy moment dla wszelkiej maści oszustów, którzy przez malwersacje czy lewe pożyczki doprowadzili do upadku rodzin, samobójstw, przemocy.
Z prowadzonych dochodzeń wynikało, że kilka organizacji charytatywnych kierowało ludzi z problemami do stowarzyszenia „Moja Rodzina” działającej przy Archidiecezji Białostockiej. Analogią przy wszystkich zniknięciach był fakt, że osoby kierowano, ale nigdy nigdzie nie zostały zarejestrowane, że dotarły, że odbyły się jakieś spotkania, że ktokolwiek korzystał z pomocy fundacji. Sprawa o tyle delikatna, że dotyczyła Kurii. Kuria to sprawa drażliwa, ludzie o nieposzlakowanej opinii, cieszący się powszechnym szacunkiem, hierarchowie kościelni, a w tej sytuacji ciężko jest cokolwiek udowadniać czy nawet snuć podejrzenia.
Stefan siedział i patrzył zaspanymi oczami na teczkę. – Kurwa – rzucił mimochodem, próbując zebrać myśli po ciężkiej nocy. Pił z kolegami w wojewódzkiej na Sienkiewicza. Świętowano nowe awanse. Teraz bolała go głowa i czuł, że zaraz zwymiotuje. Wyciągnął wystający dokument z teczki, pismo prokuratora Kamieńskiego wyznaczające go do zajęcia się tą sprawą.
– Dlaczego on? – pytał się retorycznie sam siebie. – Śmierdząca sprawa, wali kadzidłem na kilometr – majaczył pod nosem. – Dlaczego nie jakiś burdel ? Czy w żadnym, od ostatniego nalotu nic się nie wydarzyło ? Ostatni …dwa tygodnie temu ? – analizował w pamięci kalendarz interwencji… – Na Hetmańskiej są nowe Białorusinki … piękne słowiańskie dziewczyny … – rozmarzył się, rozciągając wygodnie w fotelu i zamykając zmęczone oczy. – Jeśli nic się nie wydarzy sam je odwiedzi. Nieoficjalnie ! – postanowił. W jego głowie natychmiast pojawiły się najostrzejsze fantazje na jakie mógł sobie pozwolić jako policjant. Musiał dbać o reputację. Tylko zwykły seks, jego mroczne wizje z pogranicza sado maso nie wchodziły w rachubę. Stefan prostytutek nie mógł być pewny. Zawsze mówiły co chciał usłyszeć. Ale mówiły też innym co chcieli usłyszeć, a towarem były informacje, to tylko kwestia pieniędzy. Wiedziano, że policjanci dupczyli w nocnych klubach, ale że niektórzy mieli specjalne zachcianki, powinno pozostać tajemnicą.
Prawie dziesięć lat śledztwa i brak zakończenia historii. Po wizycie kogoś z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w sądzie, część akt zniknęło. Administracja sądu skwitowała zdarzenie, jednym zdaniem „akta w sądach giną, tak czasem bywa”. Dziwnym trafem giną akta, dowody, lub ulegają zniszczeniu tylko w tych sprawach, którymi interesowały się media lub dotyczyły konkretnych znanych nazwisk. Jeśli zwykły Kowalski ukradł płytę z marketu za złoty pięćdziesiąt, trafiał na 2 lata za kraty, jeśli sędzina wyszła ze sklepu z dwudziestoma pendrive’ami za które nie zapłaciła, ginęły nagrania z monitoringu w sklepie.
Nikt nie przejął się faktem, że przez tyle lat działań operacyjnych policji i poniesionych kosztów publicznych wcięło kilka tomów akt. Nie szukano winnych. Wszystko w granicach statystycznego błędu.
Na 10:00 był umówiony w komisariacie w Łapach. Miał się tam spotkać z policjantką, która dysponowała największą wiedzą o zniknięciach kobiet z terenu tamtejszej gminy. Prowadziła te sprawy od lat i analizowała powiązania kościoła z dziewczynami.
Wyszedł z biura, przetaczając się przez korytarz, który w każdej chwili mógł go wchłonąć i pożreć żywcem niczym jagnię przez smoka. Nocne stężenie alkoholu w jego głowie przyprawiało go o halucynacje. Gdyby nagle ze schodów zbiegły trzy rusałki krokiem baletowym, z pewnością przyjął by to za fakt oczywisty. – Tak, rusałki z trzeciego piętra- uśmiechnął się sam do siebie. W końcu udało mu się opuścić komisariat. Był na dobrej drodze by dojść do samochodu i w końcu uczynić coś dla zepsutego społeczeństwa.
Siedząc w samochodzie zrozumiał, że nie pił porannej kawy. Nie rozumiał jak doszło do tego. Dzień rozpoczęty bez kubka kawy był skazany na niepowodzenie. Stefan wierzył najróżniejsze przesądny i miał świadomość, że musi uważać na sprawę zaginionych dziewczyn. Teraz przyszłość postępowania nie zależy od niego tylko przypadku. Nie pijąc porannej kawy prawdopodobnie uruchomił karuzelę niebezpiecznych okoliczności, które mogą go dopaść w najmniej oczekiwanych momentach i zniszczyć tak istotne śledztwo. Mógł odmienić los wracając do biura i wypić aromatyczną kawusię w kubku z logiem Jagiellonii, ale … był zbyt zmęczony by wracać i dzień zaczynać od początku.
Ponad dwadzieścia kilometrów remontowanymi drogami szybko go otrzeźwiło. Do Łap dojechał o czasie. Zaparkował służbową Skodę Fabię na policyjnym parkingu i udał się na spotkanie. Nowy wyremontowany komisariat powiatowej policji robił wrażenie. To nie to co ich III Komisariat, gdzie wszystko pamięta czasy Milicji Obywatelskiej. Wchodząc pokazał na dyżurce odznakę i poinformował o celu przybycia. Musiał chwilę zaczekać. Po kwadransie został poproszony do sali odpraw. Tam, czekała na niego młoda urocza policjantka. W tym momencie liczyło się tylko jedno, by trzymać się prosto, napiąć wszystkie swoje mięśnie pokazując rzeźbioną z taką wytrwałością muskulaturę i … oby z ryja nie waliło wódą. Jako, że był detektywem od razu spostrzegł, iż policjantka nie ma na palcu obrączki. – Dobrze, dobrze… – pomyślał – pogadamy sobie od serca, a wieczorkiem cię zerżnę… zerżnę tak jak lubisz !
– Słucham? – zapytała lekko zdezorientowana kobieta. Czyżby coś mówił ? Stefan poczuł, że się nie kontroluje….
– Starszy sierżant Stefan Bramka – przedstawił się szarmancko i ukłonił- prowadzę sprawę zniknięć dziewczyn …
– Tak, spodziewałam się pana – usłyszał zdecydowana odpowiedź. – Wszystko co zostało ustalone oficjalnie znalazło się w aktach sprawy, tutaj są moje materiały operacyjne – pokazała na segregator z którego wystawały kolorowe karteczki, dzielące poszczególne sprawy lub osoby – domyślał się Stefan. Chwycił segregator, usiadł za owalnym stołem i zaczął przeglądać. W dokumentacji można było znaleźć opisy dziewczyn, zeznania ich rodzin lub osób najbliższych, sugestie i tropy …
Stefan przerzucał kartki nie zwracając uwagi na policjantkę. Pięć spraw, pięć dziewczyn, które zniknęły na przestrzeni ostatnich trzech lat. Wszystkie sprawy łączył hipotetyczny wątek, szukanie pomocy w organizacjach charytatywnych, z domniemanym finałem który majaczył wokół Fundacji „Moja Rodzina”. Zasadniczo nic nie łączyło dziewczyn z fundacją, gdyż nigdy nie udowodniono, że dziewczyny kiedykolwiek w niej się zarejestrowały czy skorzystały z ich pomocy.
Policjantka usiadła naprzeciwko i z uwagą mu się przyglądała. Nie śmiała przeszkadzać, widziała z jaką precyzją Stefan analizuje zapiski. Oto ekspert w Białegostoku skrupulatnie lustruje każdy akapit jej pracy. Stefan, ułożył dokumenty przed sobą. Lektura pochłonęła go na dobre pół godziny.
– Tak, kawal dobrej roboty – skwitował – wstał od stołu, zamknął segregator i podziękował za spotkanie. Chwycił dokumenty pod pachę, pożegnał się z policjantką i pospiesznie opuścił komisariat. Musiał, każda kolejna chwila mogła skończyć się zarzyganiem sali odpraw nowododanego komisariatu. – Nic z ruchania… – skwitował ponuro gdy już siedział w swojej Fabii. Pędził po wyboistej drodze na III Komisariat do Białegostoku, myśląc o sprawie. Jego neurony może i były w stanie upojenia alkoholowego, ale jednego był pewien: sprawa śmierdzi ! Giną nastolatki, młode kobiety, tropy prowadza do kurii, w sądzie znikają akta po wizycie kogoś z MSWiA… Nadzór nad śledztwem przejmuje prokurator o szemranej reputacji.
Dodaj komentarz