Dramat poza obiektywami kamer – czyli kryzys humanitarny na granicy Polski

Obserwując ludzkie tragedie z pozycji sytych i bezpiecznych, przez informacyjny filtr nakładany nam przez oficjalne media nie zdajemy sobie sprawy ze skali problemu. Albo może inaczej – postrzegamy go jednostronnie, tak jak głosi to oficjalne stanowisko rządu, w kategoriach wojny hybrydowej pomiędzy Nami a Strasznym i Złym Wschodnim Niedźwiedziem. Taki obraz zagadnienia jest do tego stopnia jednostronny, że właściwie fałszywy. Przesłania w dodatku istotę problemu, to znaczy kryzys człowieczeństwa.

Zdajmy sobie wreszcie sprawę, że źli ludzie tego świata nie wykorzystują naszej dobroci. Od zawsze natomiast wykorzystują naszą skłonność do zła. Kiedy mówimy o sytuacji uchodźców na granicy Polski z Białorusią część polityków rozpoczyna narrację, zgodnie z którą dobroć oznacza naiwność. W dodatku naiwność niebezpieczną, przewidzianą przez Wroga Narodu i wykorzystywaną w rzekomym konflikcie.

Znamy ten sposób mówienia o świecie z minionej epoki, gdy Zgniły Zachód nieustannie podstępnie sabotował osiągnięcia mlekiem i miodem płynącej Polskiej Republiki Ludowej. Czegóż oni nie wyczyniali, alby popsuć nam szyki! A to stonkę z samolotów zrzucali na uprawy ziemniaczane, a to śrubki w fabrykach poodkręcali, a to znów skradli transport buraków, tak że zawartość cukru w cukrze znacząco spadła. Choć trudno w to uwierzyć, istniała spora grupa społeczna, która się na to nabierała.

Obecnie jest tak samo, tylko „wróg” jest z innej strony. Pytanie jednak brzmi, na ile my sami sobie tego wroga tworzymy? Jest takie porzekadło – jeśli nie wiesz jak postąpić, postępuj przyzwoicie. I to w większości przypadków się sprawdza. Naszemu rządowi wydaje się, że rozwiąże problem imigrantów wprowadzając stan wyjątkowy i budując mur na granicy. Jednak cena moralna takiego przedsięwzięcia będzie ogromna.

Po pierwsze będzie to działanie o ogromnym znaczeniu symbolicznym. Władza w Polsce zmieni się za kilka lat, podobnie jak na Białorusi. Nie istnieją rządy, które trwają wiecznie. Mur natomiast pozostanie, zarówno fizycznie, jak i na kartach historii, odgradzając od siebie naród białoruski i polski. O tym co dzieje się na granicy będą pisać media na całym świecie. Takich rzeczy po prostu nie da się przemilczeć. Stan  wyjątkowy kiedyś trzeba będzie zakończyć. Na teren przygraniczny wejdą dziennikarze, polscy oraz zagraniczni. Zaczną rozmawiać z ludźmi.

Już teraz wiemy, czego się dowiedzą. Dramat humanitarny setek, jeśli nie tysięcy ludzi trwa. Jego ofiarą padają nie tylko mityczni „młodzi mężczyźni”, jak często usiłuje nam się to przedstawić, ale faktycznie w wielu przypadkach kobiety i malutkie dzieci. Porody w krzakach, w zimnym lesie, zdarzają się coraz częściej. Nocami słychać krzyki i błagania o pomoc. Ludzie umierają z zimna, nieprzygotowani na ciężkie warunki. Mówi się, że na polach kukurydzy leżą ciała osób, które zmarły z wycieńczenia.

Tymczasem polski rząd, niczym biblijny Piłat mówi „umywam ręce”. Zbudujemy mur, odgrodzimy się od problemu, będziemy udawali, że nic nie słyszymy. Czy jest to postawa godna dyplomatów z prawdziwego zdarzenia?

Z pewnością nie. Jestem również przekonany, że za tą krótkowzroczną, populistyczną postawę trzeba będzie kiedyś słono zapłacić na arenie międzynarodowej. Tragedia ludzi jest faktem i nie możemy pozostać na nią ślepi. Już teraz zwykli mieszkańcy terenów przygranicznych starają się  nieść pomoc imigrantom. Dostarczają ciepłą odzież i posiłki, wszędzie tam, gdzie da się to zrobić. „Bo trzeba, przecież to też ludzie”. Wygląda na to, że zwykły rolnik znad wschodniej granicy ma więcej pojęcia o chrześcijaństwie i człowieczeństwie, niż politycy z ustami wypchanymi frazesami.

Tymczasem polskie państwo zaczyna karać za pomoc niesioną „obcym”, zapewne nieświadomie wpisując się w najczarniejsze kalki historii. Poszliśmy o krok za daleko, zapominając o naszym człowieczeństwie. Najpierw przecież jesteśmy ludźmi, a potem dopiero Polakami, żołnierzami, etc.

Co więc powinniśmy robić, jeśli budowa muru nie jest dobrym rozwiązaniem? Przede wszystkim działać dyplomatycznie. Interweniować u rządów państw, z których odbywa się imigracja. Zacząć rozmawiać z naszymi wschodnimi sąsiadami, szukać wspólnego rozwiązania problemu. Polskie służby natomiast powinny zacząć nieść pomoc imigrantom, zamiast ich demonizować. Nie jest wielkim problemem zorganizować ciepły posiłek czy też suchą odzież. Zapewnić przynajmniej podstawową opiekę zdrowotną i tymczasowe schronienie. Polski Kościół już od dawna oferuje swoją pomoc w tym temacie.

Nie można robić z wszystkich imigrantów terrorystów, którzy tylko patrzą, aby tu i ówdzie zorganizować zamach. Jeśli faktycznie wśród przybyszów znajdują się osoby niebezpieczne, jest to zadanie dla polskich służb, aby je wychwycić, obserwować i w razie zagrożenia odesłać z kraju. Nie możemy jednak odciąć się od problemu, ukrywając go przed opinią publiczną i wyciszając głos sumienia. Takie rzeczy w historii zawsze kończyły się źle.

Prawa autorskie

Wszelkie materiały (w szczególności: artykuły, opowiadania, eseje, wywiady, zdjęcia) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.

3 Komentarze

  1. Polskie społeczeństwo murem za wszystkimi, którzy bronią naszej granicy! Trzymajcie się !!! Od Was zależy nasze bezpieczeństwo !!!

  2. Polska granica jest święta, należy jej bronić za wszelką cenę. Putin się odżegnuje od współpracy z Łukaszenką, ale to fikcja pisana na potrzebę mediów.

  3. Jak patrzę na tych imigrantów, którzy forsują naszą granicę, nasze zasieki, ogrodzenie, tyle w ich oczach zawiści, agresji … boję się na myśl, że mogliby w nocy wedrzeć się do mojego domu.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.