Aby wyjaśnić sekret szczęścia przebadano szympansy za pomocą rezonansu magnetycznego. Jako pierwszy badaniu podlegał szympans posiadający mnóstwo bananów oraz pod dostatkiem samic. Naukowcy byli święcie przekonani, że idą wprost do celu i typują najszczęśliwszego osobnika w stadzie, a eksperyment szybko się zakończy. Rezonans pokazał jednak coś zupełnie innego. Szympans był sfrustrowany i w podłym nastroju. Najbardziej zadowolone z życia okazały się osobniki altruistyczne, dzielące się jedzeniem, dbające o potomstwo i iskające się nawzajem, a także te, które widziały iż szympans z którym łączy je emocjonalna więź – jest zadowolony i bezpieczny.
Przypowieść o Samarytaninie
Wielu z nas z pewnością kojarzy tą biblijną historię: pseudokibice dotkliwie pobili młodego człowieka. Leżał na ulicy i nikt się nim nie przejmował. Przechodził szanowany polityk, spojrzał tylko i poszedł dalej, ponieważ rozmawiał właśnie przez telefon komórkowy. Następnie nadszedł praktykujący katolik. Również uznał, że nie warto zawracać sobie głowy. „Może facet jest po prostu pijany i się przewrócił?”, pomyślał. Przechodził tamtędy również lekarz, ale i ten nie udzielił pomocy, bowiem nie były to godziny jego pracy. Nagle pojawił się imigrant (aby jeszcze bardziej podrasować naszą wersję zdarzeń napiszmy, że był on muzułmaninem). Zatrzymał się, pomógł pobitemu wstać i wezwał pogotowie. To akurat on okazał się „miłosiernym Samarytaninem”.
Mniej więcej tak brzmiałaby ta ewangeliczna opowieść, gdyby przełożyć ją na dzisiejsze realia i emocje. Jest denerwująca i prowokująca! Dlatego zmusza do zastanowienia. Taka musiała być również w czasach Jezusa, gdy Żydzi nienawidzili się z Samarytanami. Ten, po którym spodziewano się najgorszego, w tym przypadku okazał się… najlepszy.
Ta historia została prawdopodobnie opowiedziana po to, by dać „prztyczka w nos” wszystkim, którzy uważają się (lub są uważani) za dobrych, świętobliwych i godnych powszechnego szacunku. Jednak to, czy jesteśmy ludźmi dobrymi okazuje się w konkretnych sytuacjach, a nie w tym, co sądzi o nas większość.
Biblijna opowieść uczy, że należy pomagać. Ale dlaczego właściwie to robić? Przecież przede wszystkim należy dbać o siebie – tego uczy nas niemal cały współczesny świat. Trzeba myśleć o własnym sukcesie. Pomaganie wydaje się być stratą czasu i… pieniędzy. A jak jest w rzeczywistości? Czy „altruistyczny gen” to wynik zwykłej pomyłki Matki Natury?
Wojna każdego z każdym
Filozof Thomas Hobbes uważał, że w stanie natury wszyscy ludzie toczą między sobą nieustanną walkę. Dzisiaj wiemy już, że nie jest to do końca prawdą. Nawet w pełnym rywalizacji świecie zwierząt funkcjonuje coś, co można określić mianem „altruistycznego genu”. Zwierzęta działające w grupie (na przykład stado wilków) są bardziej skuteczne. Często więc kooperacja a nie rywalizacja prowadzi do sukcesu.
Podobnie jest z ludźmi. W pewnym momencie przekonali się, że współpracując ze sobą są o wiele bardziej skuteczni. W grupie łatwiej jest przetrwać. Różnorodność grupy powoduje, że zalety poszczególnych osób uzupełniają się, na przykład ktoś jest dobrym myśliwym, ktoś inny zna się na uprawie roli.
Mit „samotnego wilka”, mówiąc oczywiście już w przenośni, został we współczesnym społeczeństwie mocno rozpropagowany przez wielkie korporacje. Chodziło o wytworzenie pewnego modelu sukcesu, zgodnie z którym pracownik nie oglądając się na nic i dając z siebie wszystko wytrwale pnie się po szczeblach drabiny sukcesu. Rezygnuje on z rodziny oraz osobistej samorealizacji na rzecz dobra firmy. Taki model funkcjonuje po dziś dzień w Japonii, która posiada jeden z najwyższych odsetków samobójstw na świecie.
Ta baśniowa opowieść o samodzielnym sukcesie, przytaczana często początkującym pracownikom wielkich przedsiębiorstw ma utwierdzić ich w przekonaniu, że warto zrezygnować z czasu wolnego, koleżeńskiej lojalności, dobrych relacji międzyludzkich -w imię obiecanego, ostatecznego Sukcesu. Jest to oczywiście manipulacja, mająca na celu maksymalne wyeksploatowanie takiego pracownika, a będąca niczym więcej jak wdrożeniem w życie starej, rzymskiej maksymy „dziel i rządź”.
Na szczęście również w biznesie pomału zaczyna się odchodzić od filozofii „kariery po trupach” na rzecz sprawnej komunikacji i współdziałania. Firmy, które wprowadzają taki model zarządzania szybko przekonują się o lepszych wynikach, zarówno produkcji jak i sprzedaży. Okazuje się, że wbrew obiegowym opiniom, to właśnie efektywna współpraca zespołu częściej przynosi sukces, niż zacięta rywalizacja pomiędzy jednostkami. Ludzie pracujący w lepszej atmosferze bardziej utożsamiają swój własny interes z interesem firmy, a życzliwe relacje międzyludzkie poprawiają przepływ informacji, a co za tym idzie przyśpieszają realizację zadań!
Okazuje się więc, że bycie dobrym jest… bardziej opłacalne nawet z czysto finansowego punktu widzenia. Wygląda wiec na to, że przypowieść o Samarytaninie mogłaby być przytoczona niekoniecznie studentom teologii, ale nawet marketingu. Traktując ją bowiem w przenośni, moglibyśmy powiedzieć, że pomagając komuś znajdującemu się w potrzebie zyskujemy sobie jego wdzięczność. Tłumacząc to na język biznesu: mamy lojalnego klienta. Może właśnie dlatego duże firmy zaczynają do swojej oferty wprowadzać bezpłatne naprawy promocyjne czy badania diagnostyczne?
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie
Zaklęta w przysłowiach mądrość naszych prababek wprawia w osłupienie zawodowych filozofów. Tłumacząc to samo powiedzenie na język fizyki możemy stwierdzić, że „akcja równa się reakcji”. Dlatego właśnie życzliwość „wysyłana” w stronę innych ludzi powraca do nas.
Jeżeli masz „złych sąsiadów”, „rodzinne problemy”, „wrednych kolegów w pracy”, nie załamuj się, lecz pomyśl, co możesz z tym zrobić. Często naszą pierwszą, odruchową reakcją jest chęć odpłacenia naszym wrogom „pięknym za nadobne”. W ten sposób jednak nie usuwasz problemu, lecz jeszcze bardziej go eskalujesz. Spróbuj natomiast przeanalizować swoją własną postawę. Jest to coś, na co masz bezpośredni wpływ. Być może za pomocą własnej życzliwości jesteś w stanie przezwyciężyć problem. Rozważmy to na przykładzie relacji damsko-męskich. Jeśli w twoim związku dzieje się źle, to może zamiast obarczać winą swoją drugą połowę (co nie prowadzi do niczego) spróbuj „wysłać” w jej stronę jakieś życzliwe sygnały. Możliwe, że na początku napotkasz opór. Po pewnym jednak czasie twoje starania powinny przynieść skutek. Bardzo mało jest osób, które rzeczywiście pragną trwać w konflikcie za wszelką cenę.
Zdarzają się oczywiście i tacy, którzy naszą życzliwość wykorzystują, nie dając od siebie niczego w zamian. Każdy z nas z pewnością spotkał się w swoim życiu z ludźmi, którzy chcą jedynie brać. Są i tacy, którzy nasz uśmiech i wyciągniętą dłoń uznają za przejaw życiowej naiwności. Relacje z takimi osobami mogą okazać się dla nas zbyt trudne do zmiany i wówczas należy je po prostu zerwać, o ile jest to możliwe.
Ogólnie jednak rzecz biorąc życzliwość i chęć pomocy powraca do nas, bowiem większość ludzi na uśmiech i serdeczność odpowiada tym samym. Nie jesteśmy wcale, jak próbuje się to nam wmówić, stadem egoistycznych bestii. Współpraca jest naszą drugą naturą, a większość ludzi po prostu dobrze czuje się w pozytywnych relacjach z innymi.
Zastanawiając się nad „opłacalnością dobra” musimy zadać sobie podstawowe pytanie – jak ma wyglądać przyszły świat? Czy ma być areną nieustannej wojny, czy może kooperacją ludzi w celu osiągania pozytywnych rezultatów? To pytanie już dawno przestało być czysto „akademicką” kwestią, nad którą mogą spokojnie zastanawiać się sędziwi profesorowie na bezpiecznych, uczelnianych etatach. Ogromny arsenał broni masowego rażenia, zgromadzony obecnie na całym świecie zdaje się nie pozostawiać nam wszystkim wyboru. Ilość bomb atomowych jakie wyprodukowano wystarczy do zniszczenia sześćdziesięciu takich planet jak Ziemia. Ujmując rzecz najogólniej, wybór jest wiec dla nas, ludzi, następujący: uczyć się być dla siebie dobrym, albo… przestać istnieć.
Łukasz Henel
Problem polega na tym, że jak jedziesz samochodem i widzisz wypadek, to …. lepiej docisnąć gaz, bo jak się zatrzymasz to na 100 % będziesz się musiał wytłumaczyć, że ty tylko pomagałeś, a nie byłeś sprawcą zdarzenia. I jak tu pomagać?