Utopijna miłość
Ksawery powoli tracił grunt pod nogami. Z Anią pisał i rozmawiał coraz więcej. Jednak gdzieś z tyłu głowy, miał ogromne poczucie winy wobec Magdaleny. Dopiero po pewnym czasie zdał sobie sprawę z tego, że zostawił ją bez środków do życia. Przecież to, on płacił za wszystkie zakupy, i rachunki. Nie miał w sobie tyle odwagi, żeby wybrać się do swojej żony i zaproponować pomoc. Poza tym, w tych okolicznościach, taka oferta wydawała mu się bardzo żałosna. Pewnie i tak spotkałby się z odmową. Obawiał się czegoś jeszcze. Nie chciał paść ofiarą sceny, o której bardzo często słyszał, jak to żony histerią próbują zatrzymywać swoich mężów, obiecując im wszystko, tylko by zostali z nimi.
Chłopak przygotowywał się do kolejnego spotkania z Anią. Nie mógł się go doczekać. W końcu przez ostatnie dni, poprzez wielogodzinne rozmowy bardzo zbliżyli się do siebie. Był pewien, że teraz już na pewno zbliżą się do siebie.
Jak zwykle mieli spotkać się w tym samym miejscu co zawsze. Ksawery był przed czasem. Nie myślał zbytnio o tym, że Ania ma dziecko z innym facetem. Bolało go to bardzo, ale starał się nie dopuszczać tego faktu do swojej głowy.
Ania przywitała go bardzo wylewnie. Zupełnie jak kiedyś pocałowała go w same usta. Ksawery poczuł się nieco oszołomiony, ale nie krył swojego zadowolenia. Jej usta były takie słodkie i miękkie, że mogły wywołać prawdziwy zawrót głowy.
– Ksawery, czy Ty na pewno odejdziesz od swojej żony? – Ania nie czuła skrępowania w tym dziwnym, zawiłym układzie.
Chłopak porządnie się zmieszał. Nie spodziewał się tak szybkiego podstawienia pod ścianą. Jednak Ania zawsze taka była, nazywała wszystko po imieniu. Nie bawiła się w żadne szopki i udawanie, że nic się nie stało. Chyba, że pewne sprawy dotyczyły jej samej, wtedy wybierała dla siebie wygodniejsze rozwiązanie.
– Jeszcze nie rozmawiałem o tym z żoną…
Anna spojrzała na niego badawczo
– No nic, tak tylko pytałam – roześmiała się szczerze.
Zapadła między nimi, niezręczna cisza.
– Aniu, spytam wprost. Czy Ty w ogóle, chcesz, to znaczy, czy widzisz dla nas jakąkolwiek szansę?
Dziewczyna uśmiechnęła się słodko.
– Pewnie, że tak. Przecież już wiesz, ze bardzo żałuję, że wcześniej nie odwzajemniłam Twoich uczuć. Byłoby zdecydowanie łatwiej.
– Co znaczy łatwiej?
– Oj, no wiesz. Ja bym nie cierpiała, Ty byś nie cierpiał – Ania spojrzała przed siebie.
– Ksawery, głupio mi zadawać takie dziwne pytania, już na samym początku naszej znajomości, no wiesz takiej nowej i głębszej. Ale mam problem, którego chyba nie uda mi się samej rozwiązać – dziewczyna zaczęła niepewnie.
– Jasne, pytaj.
– Chodzi o to, że mieszkam z małą w niedużej kawalerce. Właścicielka mieszkania jest straszną zołzą, nie jest w ogóle wyrozumiała dla mojej sytuacji, a ojciec małej, znowu leci sobie w kulki z alimentami. Pożyczyłbyś mi kilkaset złotych? Oddam, jak tylko moi Klienci opłacą faktury. Maksymalnie do przyszłego tygodnia, pożyczyłabym pieniądze. To jak, da się coś z tym zrobić? – Ania patrzyła na niego oczami, jakby dziecko prosiło o słodką czekoladkę.
Ksawery bez słowa sięgnął w stronę kieszeni. Odliczył pięćset złotych i wręczył Ani.
– Jesteś wielki! Obiecuję, że oddam, jak tylko będę mogła. Jeszcze dziś podzwonię po moich klientach, żeby bardziej streszczali się z tymi nieszczęsnymi przelewami. Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem Ci wdzięczna. To co masz ochotę wstąpić do mnie?
– Chętnie, bym zajrzał, ale muszę jeszcze coś załatwić – Ksawery nie czuł się dobrze z obrotu sprawy. Znowu miał poczucie, pewnego wykorzystania.
– Szkoda. Mogłoby być całkiem przyjemnie. Ale rozumiem. Nie masz jeszcze oficjalnego rozwodu, więc pewnie mogłoby być Ci dziwnie, gdybyśmy poszli razem do łóżka.
Nie wiem jak to jest, ale zazwyczaj jak przyjaciele czy dobrzy znajomi się odzywają po latach, to zawsze czegoś chcą … nie istniejemy dopóki nie jesteśmy im potrzebni.
Powinien się Anią zaopiekować ! Taka szansa, stara miłość, laska chętna !!! Miałby z nią dobrze.
Typowy samiec… ale z wyrzutami sumienia … pewnie początkujący.