Polacy boją się nie tylko homoseksualistów. Nieufność a nawet wrogość budzi każda odmienność. Wszystko, co wykracza poza przyjęty schemat „normalności” spotyka się w naszym kraju z ostrą krytyką. Każdy lęk, nawet najbardziej irracjonalny, potrafi być silniejszy od myślenia i międzyludzkiej empatii. Strach jest najlepszym sposobem zjednoczenia ludzi. Trzeba pokazać im wspólnego wroga. Tak tworzy się „nas” czyli lepszych, i „ich”, czyli gorszych. Żerując na strachu i wrogości wobec „innego” można tworzyć niewyobrażalne potęgi – totalitarne systemy i wielkie religie. Zdobywać władzę nad umysłami i zarabiać pieniądze.
Malowany ptak
W powieści Kosińskiego „Malowany ptak” można przeczytać fragment opowiadający o tym, jak to pewien lubujący się w okrutnych zabawach człowiek wybierał ze stada pojedynczego wróbla i malował go kolorową farbą. Ptak, kiedy tylko wrócił do stada był zadziobywany na śmierć. Odmienność budzi lęk i agresję u zwierząt. To mechanizm wykształcony przez miliony lat ewolucji, zapewne mający jakieś uzasadnienie – być może chodziło o eliminację słabszych jednostek lub takich, które mogłyby oznaczać jakieś zagrożenie dla stada. Obcy w przyrodzie oznacza więc – zły. Czy jednak ludzie nie powinni przynajmniej starać się być lepsi od zwierząt?
Homofobia również jest lękiem przed obcym, przed innym. Homoseksualiści spotykają się z drwiną, odrzuceniem, a często prześladowaniem. Tak samo dręczono heretyków, czarnych, kobiety lub Żydów. Po prostu – dla zasady, aby samemu poczuć się lepiej. Nic przecież nie poprawia nastroju tak bardzo jak czarownica spalona na stosie.
Ten kto nie rozumie inności jest zwykle człowiekiem zarozumiałym. Uważa, że istnieje tylko jeden model życia, jeden sposób myślenia, jeden rodzaj miłości. Wszystko co „inne” wydaje mu się głupie i godne krytyki. Często z pomocą w takim sposobie myślenia może przyjść fałszywie rozumiana lub celowo wykorzystywana doktryna religijna. Zgodnie z opinią Kościoła homoseksualizm jest grzechem, obraża samego Boga. Czy jednak ludzie stojący na takim stanowisku mają prawo poniżać i krytykować innych? Z pewnością, gdybyśmy zapytali o zdanie jakiegoś teologa odpowiedziałby on coś w tym stylu: „Nienawiść? Skądże znowu? Tym ludziom należy pomóc, wyciągnąć do nich pomocną dłoń”? Czyli, jak zwykle, bezkresny protekcjonalizm. „Owszem, zbłądziliście. My, ci lepsi, jako wielcy duchem wyciągamy do was swoją pomocną dłoń. Porzućcie tylko tę swoją ohydę, przestańcie się taplać w grzechu, zacznijcie się leczyć, bądźcie jak my!”.
Szatan, AIDS, pedofilia i kastracja
Nauki przedmałżeńskie w przeciętnej polskiej parafii. Na mównicę wychodzi zasuszona stara panna. „Jednym z najcięższych grzechów jakimi Pan Bóg doświadcza obecnie naszą cywilizację jest homoseksualizm. Zapewne słyszeli państwo o AIDS. Powiem wprost, bo nie ma się co oszukiwać. Ta straszna choroba jest karą za grzechy, głównie za grzech homoseksualizmu”.
Ludzie spoglądają na siebie ze zdziwieniem. Widać, że nie wszyscy, a może nawet nikt – nie zgadza się z katechetką. Nie ma jednak takiego, który odważyłby się zaprotestować. Przecież, nie o prawdę tu chodzi, ale o stempel, podpis i karteczkę. Niech więc mówi sobie, co chce.
Katechetka prowadząca nauki uznaje ten brak reakcji za przyznanie racji. Zadowolona z efektu kontynuuje. „Wielu homoseksualistom można by pomóc, oczywiście, gdyby sami tego chcieli. Wyjściem mogłaby być na przykład chemiczna kastracja. Homoseksualizm to groźne zboczenie, od którego prosta droga do zbrodni pedofilii”.
Wbrew pozorom nie jest to kadr z filmu grozy, ale powszechna polska rzeczywistość. Trudno w niej doszukiwać się tolerancji i otwartości na dyskusję, a już zwłaszcza – szacunku dla odmienności. Zamiast tego jest konserwatyzm w najgorszym wydaniu.
Można powiedzieć, że to jedynie rodzaj folkloru, że w istocie – nikt nie traktuje słów tej pani poważnie. A przecież, używając ewangelicznej przenośni, ziarno zostało rzucone. Będzie wielu takich, zapewne lepiej wykształconych, którzy słowa katechetki puszczą mimo uszu. Będą też tacy, którzy zapamiętają z nich jedynie ogólne przesłanie. Z pewnością jednak, podczas tych niezliczonych katechez, jakie przez lata odbywają się w parafiach na terenie całej Polski – Nawiedzona Dama odnajdzie swoich wiernych słuchaczy i naśladowców. Fanatyzm to dobra pożywka dla ludzkich serc.
„Atak rozwydrzonej hołoty”
Akcja budzi reakcję. Wielu młodych ludzi osobiście zna osoby, które mniej lub bardziej otwarcie przyznają się do tego, że pociąga ich własna płeć. Na własne oczy widzą, że geje i lesbijki bynajmniej nie są ziejącymi ogniem i siarką potworami, ale często sympatycznymi i wartościowymi osobami. Widzą, że nieraz potrafią oni tworzyć związki lepsze, niż te „tradycyjne”. Nic dziwnego, że rodzi się w nich bunt.
Młodzi zaczynają więc walczyć o miejsce w społeczeństwie dla tych, którzy kochają inaczej. Organizują spotkania, parady, zabawy, zakładają portale internetowe i strony na Facebooku. Bronią nie tylko homoseksualistów, ale czegoś jeszcze ważniejszego – prawa do wolności i cieszenia się własnym życiem.
Parady gejów często przebiegają w radosnej atmosferze nieskrępowanej zabawy. Koniec z cierpiętnictwem! Nich ludzie mają wreszcie prawo do szczęścia. Nie wstydzimy się wojny. Czemu nie wstydzimy się przemocy. Czemu zatem wstydzić się swoich uczuć? Nie ma przecież nic złego w tym, że chce się kochać, jeśli nie robi się nikomu krzywdy.
Jednak gdzieś niedaleko, pod osłoną cienia, za kordonem policji, towarzyszą im strażnicy moralności uzbrojeni w kamienie i pałki. Wznoszą wojownicze okrzyki, śpiewają hymn polski i „Bogurodzicę”. To dobra zabawa, prawie jak na meczu. Fajnie jest kogoś pogonić. Wszystko jedno, czy kibiców wrogiej drużyny, czarnych, emigrantów albo „pedałów”. Grupki starszych pań ochoczo wspierają „bohaterów” i „obrońców rodziny”.
„Hołota! Rozwydrzona hołota, naćpana narkotykami!”, wołają strażniczki sumienia.
„Gdyby Jezus tu był” – odkrzykuje młody człowiek przebrany za motyla – „Wolałby iść razem z nami niż z wami”.
„Chodźcie z nami, chodźcie z nami” – podejmują okrzyk ludzie z parady.
Teoria względności
Grecja. Czasy starożytne. Tutaj liczy się piękno umysłu, ale też i ciała. Jeden z największych filozofów jakich wydała ludzkość, Platon, powie: „do pięknych ciał, do pięknych myśli, od pięknych myśli do pięknych uczynków, od pięknych uczynków do pięknych idei”. Sam uprawia gimnastykę, ćwiczy od wczesnych godzin rannych na stadionie. Pragnie zachować sprawne ciało, z upodobaniem przygląda się muskularnym młodzieńcom i nawiązuje z nimi przyjaźnie. Rozwój ducha i umysłu idzie w parze z podziwem dla erotyzmu i namiętnością. Posiadanie przyjaciela, nierzadko młodszego, sympatia o erotycznym zabarwieniu – nie są wcale uważane za coś zdrożnego i niestosownego. Czasem, gdy poleje się nieco za dużo wina – miłość między mężczyznami może stać się co najwyżej tematem sympatycznych żartów.
W wielu kulturach, nieskażonych fanatyzmem, homoseksualizm był powszechnie akceptowany. Erotyzm jest wyrazem przyjaźni, a sztywne granice związków nie są jasno nakreślone. Wbrew pozorom nie prowadzi to wcale do upadku społeczeństwa. Mniej natomiast jest agresji i zaborczości. Już starożytni rozumieją, że miłość ma różne oblicza i można okazywać ją na wiele sposobów. To co „właściwe” i „niewłaściwe” jest rzeczą względną. Sami ukuliśmy sobie kajdany. Rzecz w tym, by nie stały się one za ciasne. Chrześcijaństwo nauczyło nas: „wyrzeknijcie się swojego życia, a będziecie mieli nowe, lepsze życie, po śmierci”. Czy jednak po to przyszliśmy na świat, aby się wyrzekać życia? Być może lepsza odpowiedź brzmi: „powinniśmy być szczęśliwi”, każdy na swój sposób. Także ci kochający inaczej.
Ziemia widziana z kosmosu
Gdyby wznieść się ponad stratosferę i podążać dalej ku gwiazdom, zobaczylibyśmy planetę niewiele różniącą się od milionów innych planet. Dla nas jest ona miejscem szczególnym. To nasz dom. Wszyscy jesteśmy jego mieszkańcami. Kobiety, dzieci, Żydzi, Muzułmanie, biali, czarni, geje i lesbijki. Może to właśnie nasza różnorodność świadczy o naszej niezwykłości. To bardzo odległe spojrzenie, ale może właśnie takiej perspektywy trzeba, by ujrzeć sprawy we właściwym świetle.
Teraz, kiedy dzięki pracom geniuszy takich jak Galileusz, Kopernik czy Darwin lepiej niż kilkaset lat temu zrozumieliśmy kim tak naprawdę jesteśmy. Wiemy już, że nikt nie powie nam, co jest dobre a co złe. Nie zrobią tego niewidzialni mieszkańcy świata, który zgodnie z dawnymi wierzeniami miał znajdować się ponad sklepieniem niebieskim, gdzie aniołowie za pomocą wymyślnych kół zębatych poruszają gwiazdami, planetami i Słońcem. Czasy, w których można było tak myśleć, minęły bezpowrotnie. Niebo i piekło są w naszych umysłach. Sami musimy zadbać o przyszłość naszej planety. Świat bardziej niż kiedykolwiek znajduje się w naszych rękach. Może czas wreszcie oduczyć się nienawiści do „innego”? Może czas wyciągnąć wnioski z niezliczonych wojen, prześladowań i tragedii? Może czas uwierzyć w prostą prawdę, że naszym celem jest szczęście? Własne i innych. Zaakceptowanie kochających inaczej może być dobrym krokiem na długiej czekającej nas drodze.