Walka z chorobą

– Nie patrz tak na mnie! – chudy, przygaszony chłopak z wielkimi jak pięciozłotówki oczyma, wykrzyknął do stojącej naprzeciwko blondynki. Przy tych słowach, miał zaciętą minę, kompletnie nie pasującą do jego postury.

– Przepraszam… – blondynka jęknęła ze łzami w oczach. – Przepraszam, ale wiesz, że ja już nie mogę, nie daję rady! – Rozpłakała się na dobre.

– Obiecywałaś mi! Mówiłaś, że mnie kochasz, że mnie nie zostawisz. Chrzaniłaś trzy po trzy, jak połamana! – wrzasnął. Blondynka na ostatnie wykrzyczane słowa, aż podskoczyła.

– Wiesz, że próbowałam…- starała się mówić spokojnie – ale Twoje zachowanie, Twoje oskarżenia… Nie dałam rady… – tłumaczyła się. Łzy nadal leciały jej po policzkach.

– Przecież wiesz, że to nie jestem ja. To moja choroba. Przecież Ci powiedziałem na samym początku – jego głos nagle złagodniał. Zrobił się czuły. Tego właśnie się bała i jednocześnie nienawidziła. Jego zmienność nastroju, nieprzewidywalność, wybuchowość, a następnie łagodność i odwrotnie. Była wyczerpana psychicznie i emocjonalnie. Nie miała siły rozstrzygać bezzasadnych sporów.

Miał rację. Od samego początku nie krył się ze swoją chorobą. Chociaż dla niej wszelkie choroby psychiczne były czarną magią, to jednak zaakceptowała go. Tak przynajmniej jej się wydawało. Może była naiwna sądząc, że prawdziwa miłość wszystko zniesie? A nawet gdzieś w głębi duszy wierzyła, że jak go bardzo mocno pokocha, to on wyzdrowieje? Teraz nie była tego już taka pewna. Miała skrajne odczucia. Czuła się jakby spędzała czas z zupełnie obcym człowiekiem. Zaczęła wątpić w to, czy w ogóle czuła do niego coś więcej niż sympatię.

– Chcę, byśmy zostali przyjaciółmi – wydusiła z siebie, chociaż doskonale wiedziała, jak to beznadziejnie brzmiało.

– Masz już kogoś! Wiedziałem! – jego usta ponownie się zacisnęły – Kto to jest do cholery? Czy to jest Daniel? Taaak, to na pewno on! Widziałem jak na Ciebie patrzy!

– Maciek, coś Ty! To absurd! Ja z nikim Cię nie zdradzam! Jak mogło Ci to przyjść w ogóle do głowy? Widzisz? Znowu mnie o coś oskarżasz, czego nie zrobiłam. Mam już dosyć! Nie mam wpływu na Twój stan. Nawet gdybym była obecna przy Tobie 24 godziny na dobę, to i tak byś znalazł jakiś chory dowód na zdradę! – wybuchła. Czuła, że pęka od środka i każdy atak z jego strony, wywoływał w niej coraz większy wstręt do niego.

– Nie będę Wam stawał na przeszkodzie. Pójdę i skoczę z mostu. Ale zobaczysz jeszcze tego pożałujesz! – Zerwał się i popędził w stronę drzwi. Nie wiedziała, czy go gonić i przepraszać, czy pozwolić mu popełniać głupstwo. Czuła się zaszantażowana. Ale też miała świadomość, że w chwili furii jest zdolny zrobić wszystko. Oblał ją zimny pot. Minęło kilka minut zanim wybiegła za nim z mieszkania.

Uderzył ją chłód i mżawka. Nie miała na sobie nic cieplejszego, nawet butów. Pobiegła uliczką w stronę mostu. Działała pod wpływem emocji.

Przebiegała akurat obok osiedlowego pubu, gdy mignęła jej znajoma sylwetka. Stanęła jak wryta. Maciek siedział przy barze i jak gdyby nigdy nic pił piwo. Przy okazji śmiał się i pokazywał coś barmanowi.

Weszła do środku. Myślała, że serce wyskoczy jej na zewnątrz. Zemdliło ją.

– Maciek! – wykrzyknęła zła i jednocześnie całkowicie zdezorientowana.

– O jesteś Kochanie! – wesołym tonem odkrzyknął, nie puszczając piwa z ręki podszedł do niej spokojnie –Usiądź, pogadamy. Wiesz, że jak się wkurzę, to gadam głupoty. Jedno piwko i zaraz mi przejdzie. Kocham Cię, wiesz? Wszystko będzie dobrze. Obiecuję, tym razem zacznę brać regularnie leki, chodzić na terapię. Co tam sobie wymyślisz, wszystko dla Ciebie zrobię. No co tak stoisz? – Maciek wygłaszał swój monolog, jednocześnie podniósł kufel z piwem w stronę barmana – Jeszcze raz to samo! – uśmiechnął się do niego.

-To koniec – Dziewczyna ze swojego osłupienia potrafiła wydobyć z siebie tylko te słowa. Była wyssana z energii. Po wyjściu z baru zamiast do ich wspólnego mieszkania, skierowała się w stronę domu rodziców. Nie czuła nawet, że kropelki deszczu mieszają się z jej łzami. Nigdy nie czuła się bardziej oszukana, a wiedziała, że oszukiwała samą siebie.

Gdy przekraczała most, na którym miał rzekomo popełnić samobójstwo, przystanęła pośrodku i spojrzała w dół.

– Żegnaj – szepnęła – „Kochanie” – dodała cierpko i wyrzuciła złoty pierścionek wprost do buzującej wody.

– Ach te kobiety – Maciek zwrócił się do barmana – I tak do mnie wróci – dodał zadowolony i upił spory łyk gorzkiego napoju.

/foto: www.freeimages.com/

Prawa autorskie

Wszelkie materiały (w szczególności: artykuły, opowiadania, eseje, wywiady, zdjęcia) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.