Smutna lekcja z Gdańska

By Wojciech Pędzich - Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=75871638

Tragiczna śmierć Prezydenta Pawła Adamowicza na krótką chwilę wyciszyła polityczny zgiełk. Szczególnie PIS zachował się w tej sprawie z klasą. W wyborach na nowego prezydenta Gdańska zabraknie przedstawiciela tej partii. To szlachetny gest Jarosława Kaczyńskiego. Również ze strony „totalnej opozycji” mamy do czynienie ze swoistym zawieszeniem broni. Czy to jednak krótkotrwały rozejm, czy raczej narada wojenna? Stawiam na drugą możliwość.

Odrobina powściągliwości po tragedii może wynikać z politycznej strategii Platformy Obywatelskiej. Nie uchodzi przecież dochodzić swojego „po trupach”.  Z pewnością jednak „totalna opozycja” w zaciszu gabinetów omawia dalszy plan działania. W jaki sposób można śmierć prezydenta wykorzystać politycznie? Bardzo prosto. Będą oczywiście twierdzili, że zabójstwo miało kontekst ideologiczny. To oczywiście brednie, ponieważ mordercą okazał się bezduszny kryminalista. Równie dobrze jego ofiarą mógł stać się przypadkowy przechodzień. Przestępca jednak, w swoim chorym umyśle uznał, że należy zaatakować przedstawiciela władzy. Sądził, że w ten sposób „odegra się” za swój wyrok. Teraz „struga wariata”, żeby dostać mniejszy wymiar kary, albo w ogóle uniknąć odpowiedzialności. Bo w bajki o jego rzekomej chorobie psychicznej średnio wierzę. Ktoś chory psychicznie nie jest w stanie przygotować tak dokładnego planu, sfałszować lub ukraść plakietki „media”, zakupić odpowiedniej broni, wreszcie zaczekać na właściwą chwilę. Raczej jestem skłonny uznać, że cwany kryminalista upozorował swój czyn właśnie w taki sposób, aby wyglądał na działanie szaleńca. Nie zdziwiłbym się, gdyby swoją zbrodnię planował już wiele miesięcy wcześniej, być może nawet podjudzany przez swoich zdegenerowanych kolegów z celi. Miejmy nadzieję, że dokładne śledztwo wyjaśni kulisy tej zbrodni.

Równie dobrze jego ofiarą mógł stać się ktoś ze środowiska PIS, przypadkowy urzędnik lub policjant.  Ponieważ nienawiść nie wybiera. Tej tezy chciałbym się trzymać – przyczyną śmierci Prezydenta Adamowicza była ludzka podłość, małość i nienawiść. Próba ubierania jej w ideologiczną otoczkę jest fałszowaniem rzeczywistości. Wcale nie zdziwiłbym się, gdyby w kolejny dzień po pogrzebie Prezydenta Adamowicza Gazeta Wyborcza opublikowała obszerny artykuł, w którym nakreślony zostanie obszerny portret psychologiczny. Mam już dla nich nawet tytuł – „To ja zabiłem Adamowicza”. W tym tekście cynicznie przedstawi się mordercę jako kibola, narodowca o konserwatywnych, prawicowych poglądach inspirowanych przez PIS. Tylko patrzeć, jak zacznie się nagonka na rząd.

Trudno o większą obłudę. Przykro  jest czytać w Internecie, jak rozmaici domorośli komentatorzy snują swoje chore przypuszczenia. Są i tacy, którzy w zabójcy niemalże dopatrują się bohatera, rozwijając skomplikowane teorie spiskowe. Nietrudno o to w specyficznej kulturze, w której granica między dobrem a złem stała się nieostra. W naszych czasach, pod wpływem mediów nieraz przestępca traktowany jest jak bohater. Wielu ludzi reprezentuje sobą wręcz chory system wartości. Ofiara staje się winnym, a przestępca pokrzywdzonym. Tymczasem tchórzowski czyn nie zasługuje na nic więcej jak tylko potępienie.

To, co stało się w Gdańsku musi być potraktowane przez nas jako lekcja. Przede wszystkim musimy zastanowić się, co zawiodło. Jak możliwe jest by ktoś, kto dokonał kilku napadów na banki mógł zostać potraktowany przez prokuratora tak łagodnie. Pani prokurator wyjaśniała, że chodziło o „wychowawczy wymiar kary”. Wszyscy widzimy, jak ta kara „wychowała” przestępcę.

Po drugie raz jeszcze należy zastanowić się nad bezpieczeństwem podczas imprez masowych. Nie może być tak, że funkcję ochrony sprawuje zbieranina studentów, którzy chcą dorobić sobie na akademik i piwko. Zwłaszcza, jeśli w  imprezie bierze udział osoba tak ważna, jak prezydent miasta.

Bulwersuje również reakcja publiczności. Na scenie rozgrywa się dramat, a ludzie stoją, nagrywając wszystko telefonami komórkowymi. W tym obrazie widać jakąś niemoc. Zbytnio przywykliśmy już do przemocy i nie potrafimy na nią właściwie reagować, gdy rozgrywa się na naszych oczach.

Trudno traktować poważnie tłumaczenia firmy „Tajfun”. Na scenie, obok VIP – ów powinien być przynajmniej jeden ochroniarz. Tymczasem bandytę z nożem musieli obezwładniać… pracownicy techniczni. Być może właśnie to stało się przyczyną tragedii. Przecież można było zareagować już nieco wcześniej, widząc nóż w ręce napastnika. Tym bardziej, że minęło jeszcze kilkadziesiąt sekund, zanim ów człowiek został obezwładniony. Aż strach pomyśleć, co byłoby, gdyby zaatakował kolejne osoby… Czy wówczas firma ochroniarska również tłumaczyłaby się, że jej zadaniem było „ochranianie imprezy a nie ochrona osobista?”. 

Niebawem pogrzeb Pana Prezydenta. Aby ta tragedia nie poszła na marne wyciągnijmy z niej wnioski, potraktujmy ją jako lekcję. Zarówno w zakresie bezpieczeństwa najważniejszych osób w państwie, jak i swoistej kultury politycznej.  Nie dajmy się wciągnąć w polityczną awanturę. Zachowajmy klasę nawet wówczas, gdy nie zrobią tego nasi oponenci. Niech ta śmierć będzie przede wszystkim postrzegana jako tragedia człowieka oraz jego rodziny, a nie wydarzenie, dzięki któremu można podnieść partyjne sondaże.

Prawa autorskie

Wszelkie materiały (w szczególności: artykuły, opowiadania, eseje, wywiady, zdjęcia) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.