Paskudna starość

Pani Jadwiga było blisko 70 letnią kobieta. Szczupła, niewysoka, o siwych włosach i pogodnym nastawieniu. To były jednak tylko pozory. W rzeczywistości starsza pani miała za sobą wiele traumatycznych doświadczeń całego życia. Tragiczna śmierć męża przed kilkunastoma laty, zaginięcie jednego syna i śmierć córki, kilka lat po urodzeniu. Obecnie pani Jadwiga mieszkała samotnie w niewielkim mieszkaniu na 8 piętrze bloku z wielkiej płyty. Poza kilkoma sąsiadkami nie miała nikogo bliskiego, kto zainteresowałby się jej losem. I mimo że cieszyła się całkiem dobrym zdrowiem, to jednak coraz trudniej było jej się odnaleźć w tym świecie.

Główną przyczyną był brak pieniędzy. Niewielka emerytura wysokości 700 złotych i 120 złotych zasiłek z opieki społecznej musiały jej wystarczyć na cały miesiąc. Ta skromna suma musiała zaspokoić potrzeby konsumpcyjne, wystarczyć na opłaty za media, a także zapewnić pewną sumę na czarną godzinę. Nikt przy tym nie wiedział, że pani Jadwiga kilka lat temu zaciągnęła kilkutysięczną pożyczkę na wybudowanie pomnika dla męża. Dziś, z 5000 złotowej pożyczki zrobiło się blisko 15 tysięcy. A suma ta ciągle rosła.

Jak to możliwe? Pani Jadwiga padła ofiarą nieuczciwych firm pożyczkowych. Ustne zapewnienia o niskim oprocentowaniu nie miały odzwierciedlenia w zapisach umowy. Z każdym kolejnym dniem, sytuacja pani Jadwigi stawała się cięższa. Każdy dzwonek do drzwi budził w niej strach. Jeżeli stała za nimi sąsiadka, oddychała z ulgą. Obawiała się jednak listonosza i windykatorów. Rośli faceci nie mieli szacunku do starszej pani. Była łatwym obiektem do zastraszania, dającym się w prosty sposób zmanipulować i oddającym całą gotówką, którą tylko dysponowała.

Dzzzzzzńńńńńń… Rozległe się głośny i długi dźwięk dzwonka. Pani Jadwiga aż podskoczyła na swoim fotelu, na którym od kilku godzin nieruchomo siedziała. Dzzzzzzńńńńńń… niecierpliwie dzwonek odezwał się po raz drugi. Starsza pani podeszła do drzwi i spojrzała nieśmiało przez judasza. Po drugiej stronie stał wysoki, ogolony na łyso mężczyzn ubrany w skórzaną kurtkę. Wiedziała że to znowu przyszli ONI. Musiała go wpuścić, w przeciwnym wypadku zaczną hałasować na korytarzu i wszystkim sąsiadom opowiedzą o jej zaległościach. Sięgnęła ręką w stronę klucza i przekręciła go, uchylając drzwi na kilka centymetrów.

W progu natychmiast pojawiła się stopa obuta w brudne adidasy, a za nią reszta męskiego ciała. „Dzień dobry, przyszedłem odebrać ratę długu. 1000 złotych. Ma pani pieniądze?” bez zbędnych ceregieli zapytał mężczyzna. Kobieta spojrzała na niego bezradnie i tylko pokręciła głową w geście zaprzeczenia. On jakby tego się spodziewał. Westchnął tylko ciężko i rozsiadł się w fotelu, jak gdyby był u siebie. Wyjął z kurtki papierosy, nie pytając czy może zapalić. Nic nie mówiąc, zaczął wydmuchiwać kłęby dymu, lustrując uważnie pomieszczenie. Rachował w myślach. Stary telewizor, radio, kilka lamp, babcina porcelana. Nic wartościowego, co można by spieniężyć za więcej niż kilkaset złotych. W końcu wstał z fotela, podszedł do kredensu i wziął do ręki zdjęcie świętej pamięci męża pani Jadwigi. Ona przez cały czas patrzyła do niego, nie mówiąc ani słowa.

Oglądał to zdjęcie, obracając ramkę w dłoniach. Znienacka wypuścił ją z ręki prosto na podłogę. Zaskoczona pani Jadwiga zdążyła tylko jęknąć, widząc jak pamiątka po jej mężu pęka na kawałki. Windykator spojrzał tylko na nią, uśmiechnął się ironicznie, po czym przydeptał butem pozostałości po ramce, rozdzierając czarno białe zdjęcie na drobne kawałki. Kobieta załamała na ten widok ręce i cicho zaszlochała.

Wrócę tutaj za tydzień. Lepiej żeby pani miała wtedy pieniądze. Bo jak nie, to...” mężczyzna nie skończył swoje groźby. Obrócił się na pięcie i wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami.

Pani Jadwiga padła na kolana przy zniszczonym zdjęciu i zaczęła zbierać do kupy resztki fotografii. Układała jeden obok drugiego, próbując niczym z puzzli odbudować wizerunek swojego ukochanego męża. Jej serce krwawiło, a oczu płynęły łzy. Spadały na parkietową podłogę, tworząc coraz większą kałużę. Po tylu latach, na starość, spotkało ją takie upodlenie. Upodlenie, którego nie była w stanie już znieść. Każdego dnia przed pójściem spać, modliła się do Boga by przywołał ją do siebie. Wiedziała, że dopiero wtedy zazna spokoju i spotka się ze swoim ukochanym mężem.

Wątłe ręce przesuwały się po podłodze, sięgając po kolejne kawałki. Zaciskała na nich palce, jakby czerpiąc z nich energię. „Już nie mogę, już dłużej tak nie wytrzymam. Chcę do Ciebie”, powtarzała w myślach litanię do swojego męża Antoniego.

Spędziła tak kilka godzin, próbując dojść do siebie. Kiedy na dworze zapadł zmierz, ubrała się w gruby płaszcz. Na głowę założyła czapkę, szyję owinęła szalem, a do ręki wzięła różaniec. Wychodząc z bloku, skierowała się w stronę przejścia dla pieszych. Nie patrząc w żadną ze stron, postawiła nogę na pasach. Zrobiła jeden krok, potem drugi. Wtem rozległo się przerażające trąbienie. Chwile po tym potężne uderzenie ciężarówki wyrzuciło panią Jadwigę w powietrze. Spadła kilkanaście metrów dalej, uderzając z hukiem w chodnik. Były to jej ostatnie chwile na ziemi. Ziemi, która okazała się dla niej wyjątkowo surowa.

Prawa autorskie

Wszelkie materiały (w szczególności: artykuły, opowiadania, eseje, wywiady, zdjęcia) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.