Pan Tomek postanowił przetestować Policję…

Czy zawiadamianie Policji o drobnych wykroczeniach ma jakikolwiek sens? Przekonał się o tym na własnej skórze mieszkaniec Poznania – Pan Tomek.  Jako jeden z niewielu wziął sobie do serca zalecenie, iż widząc potencjalne niebezpieczeństwo powinniśmy zawiadamiać odpowiednie służby. Niestety, bardzo szybko okazało się, że teoria i praktyka to zupełnie dwie różne sprawy. Służby porządkowe zajęte ochranianiem Ratusza, manifestacji, biur poselskich, ambasad,  polityków oraz imprez sportowych – po prostu nie mają dla nas czasu. Szczególnie w weekendy.

Zaczęło się – opowiada Pan Tomek – od zdarzenia na mojej klatce schodowej. Wracałem z pracy i zobaczyłem grupę młodych ludzi palących jointy. Jestem pewien, że to była „trawka”, poznałem po zapachu. Jeden z młodzieńców z zapamiętaniem rysował na ścianie flamastrem coś, o kojarzy się dość jednoznacznie z męskim organem. Zwróciłem im uwagę słownie, pamiętając, że w świetle prawa nie mogę przecież naruszać godności chuliganów. Zagroziłem wezwaniem policji. Oczywiście jedyną reakcją był chóralny wybuch śmiechu, oraz dziwny gest przypominający skrobanie marchewki wykonywany w moim kierunku.

Poszedłem więc szybko do mieszkania, aby wezwać odpowiednie służby. Z uwagi na nieduże zagrożenie, jak początkowo sądziłem, zadzwoniłem najpierw po Straż Miejską. Jedyną odpowiedzią był automatyczny komunikat „tu automat zgłoszeniowy Straży Miejskiej”. Po kilkunastu minutach oczekiwania rozłączyłem się. No tak, weekend. Załoga w najlepszym przypadku ochrania jakąś procesję albo imprezę miejską.

Włączyłem telewizor, żeby trochę uspokoić nerwy. Tam oczywiście wiecznie to samo – tłumy policjantów pod Sejmem. Tam nigdy ich nie brakuje. W Poznaniu mecz na stadionie Lecha. To wszystko wyjaśnia, służby porządkowe mają wiele pracy.

Nagle ku swojemu przerażeniu – relacjonuje pan Tomek – usłyszałem, że ktoś majstruje przy zamku. To już nie były żarty. Szybko złapałem za telefon i wybrałem numer 997. Po drugiej stronie znów odezwał się automatyczny komunikat „pogotowie policji, proszę czekać’. Po siedmiu minutach ktoś łaskawie odebrał. Mówię, że grupka chuliganów dostawała się na dach, a teraz najprawdopodobniej usiłują włamać się do mojego mieszkania. To próbują czy nie? – Rezolutnie pyta policjant.

Niezrażony brnę dalej, opowiadam o całej zaistniałej sytuacji, lecz coraz bardziej wyczuwam, że rozmawiam z filozoficznie usposobionym sceptykiem. Czas leci, minął już kwadrans. Zastanawiam się mimowolnie, ile razy można zaszlachtować człowieka w takim czasie.

Ale – mówi oficer dyżurny – czy są to osoby nieletnie? Nie wiem, odpowiadam, coraz bardziej zdenerwowany, trudno powiedzieć, być może niektórzy z nich są już pełnoletni. Tłumaczę, że mogą mieć ze sobą narkotyki.

Ale – pyta się dociekliwy oficer – czy widział pan te narkotyki, czy pan je znalazł?

Tłumaczę, że nie, ale czułem dziwny zapach i widziałem, jak palą jointy.

Wie pan – życzliwie wyjaśnia policjant – teraz są takie e-papierosy, mają taki aromat.

Zdenerwowany mówię, że malowali po ścianie, a potem grzebali przy moich drzwiach. Wreszcie osiągam zamierzony efekt, czyli oficer zgadza się przysłać patrol na miejsce.

 – No dobrze – oznajmia – ale nie mamy wolnych radiowozów. Jak coś się zwolni, to kogoś tam podeślemy.

Ogarnęła mnie obywatelska euforia!  – Mówi pan Tomek – A zatem wszystko działa. Zacząłem wyglądać odsieczy, słysząc głośne dźwięki płynące z przenośnego głośnika i brzęk butelek. Najwyraźniej impreza na klatce rozkręcała się coraz bardziej.

Mija kolejne piętnaście minut, potem dwadzieścia, wreszcie pół godziny. Z okna widzę, że zabawa znudziła się chuliganom, bo wychodzą z bloku. Na odchodne jeden z nich kopie „z wyskoku” kosz na śmieci, który z brzękiem turla się po ulicy. Oczywiście, nikt nie zwraca na to uwagi.

Po godzinie oczekiwania zrozumiałem, że Policja nie przyjedzie – mówi Pan Tomek – ponieważ ma ważniejsze sprawy na głowie. A moim zdaniem to wielki błąd. Bo przecież od  takich z pozoru niegroźnych sytuacji się zaczyna. Co by było, gdyby w tym czasie przez klatkę przechodziła kobieta, która zwróciłaby im uwagę? Reakcją mogłaby być również agresja, a ta przecież często kończy się tragicznie. Lepiej przecież zapobiegać. Bandyta czy przestępca powinien widzieć, że Policja reaguje również na drobniejsze wykroczenia. Wtedy bałby się popełniać poważniejsze przestępstwa.

Niestety Policja w naszym kraju tak nie myśli. Najczęściej przyjeżdżają i reagują kiedy naprawdę stanie się coś bardzo poważnego. To rozzuchwala przestępców, wiedzą, że policjanci często bagatelizują „drobne” wykroczenia.

Pan Tomek jednak nie poddawał się. Zupełnie na serio myśli o bezpieczeństwie innych ludzi, dlatego postanowił zawiadamiać Policję za każdym razem, gdy zobaczy coś niepokojącego. Na okazje nie trzeba było długo czekać. Już następnego dnia spostrzegł pod sklepem trzech pijanych mężczyzn zaczepiających klientów. Od razu złapał za telefon. Tym razem zmienił strategię – swojego zgłoszenia dokonał zarówno na numer alarmowy 112, jak i ten typowo policyjny 997. Został zapewniony, iż na miejsce kieruje się patrol. Specjalnie więc czekał na miejscu półtorej godziny. Ku jego zdumieniu nikt się nie pojawił, a pijacy urzędowali pod sklepem do późnych godzin wieczornych przez nikogo nie niepokojeni.

Zaszokowani opowieścią Pana Tomka postanowiliśmy zapytać znajomego policjanta, jak wygląda to „od wewnątrz”. „Nie chcę was martwić chłopaki” – odpowiedział – „ale w weekendy nie ma co dzwonić. Jak chcecie, żeby w ogóle ktoś przyjechał, musielibyście zgłosić morderstwo. Czasem w weekend chłopaki na komisariacie mają tylko jeden radiowóz i trzymają go jak asa w rękawie. Do żebraków, pijanych, chuliganów, bójek –  zwyczajnie się nie jeździ. Tylko na naprawdę grube akcje. Co innego jakbyście zadzwonili i powiedzieli, że zagrożony jest poseł  albo inna ważna osobistość. Wtedy grupa interwencyjna jest na miejscu przed upływem pięciu minut. To mogę zagwarantować”.

Pan Tomek jeszcze kilkukrotnie „sprawdzał” czujność stróżów prawa, zgłaszając spożywanie alkoholu w miejscach publicznych, zaczepki w autobusie, a także rzucanie kamieniami w oczekujących na przystanku tramwajowym pasażerów. Za każdym razem otrzymywał odpowiedź, że patrol interwencyjny kieruje się na miejsce, lecz przez półtorej godziny (tyle czekał Pan Tomek) nikt się nie pojawił. W przypadku chuliganów pijących wódkę na autobusowym przystanku i w niewybredny sposób obrzucających obelgami przechodniów powiedziano mu wprost – przyślemy kogoś, jak będziemy mieli wolny patrol.

Pan Tomek czuje się rozgoryczony. Mówi, że nie zamierza rezygnować z obywatelskiej postawy, ale jego spojrzenie na świat zmieniło się. Nie czuję się już tak bezpieczny jak kiedyś – mówi – uważam, że Polacy powinni mieć zwiększony dostęp do broni. Przecież to nasze prawo aby chronić siebie i swoich bliskich, a na Policję niezbyt można liczyć. Przekonały mnie o tym moje własne doświadczenia!

Prawa autorskie

Wszelkie materiały (w szczególności: artykuły, opowiadania, eseje, wywiady, zdjęcia) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.

5 Komentarze

  1. Czasami wręcz boją się reagować, jak jest większa grupa zadymiarzy. Kiedyś w pociągu nad morze było czterech takich „kulturystów”, przyjechał patrol, dwie godziny prosił ich o wyjście z pociągu, bez skutku. Policjanci byli zupełnie bezradni. A wszystko kosztem reszty pasażerów pociągu.

  2. raz leżała kobieta na sniegu pijana, dzwonili ludzi 7 razy po policję…po 30 minutech się ocknęła i sobie poszła… a policji jak nie było tak nie było…

  3. To na szczęście nie jest reguła, ale zdarza się, że „olewają” niektóre zgłoszenia. Takie są realia. Zwłaszcza kiedy jest impreza masowa. Może mają za mało ludzi i radiowozów.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.