Nowy

Był nowy w szkole. Mały, rudy i w okularach. Podręcznikowy obraz szkolnej ofiary. Nieporadny, nieuprawiający sportu, a w dodatku jąkający się. Pan Bóg musiał nie być w humorze, powołując go na świat. Gdyby tak dodać mu kilka kilogramów więcej, aby mógł się bronić. Poprawić wzrok, aby z daleka widzieć zagrożenie. Lub chociaż uczynić nogi dłuższymi, aby mógł szybciej uciekać. Nic z tego. Był eksperymentem połączenia wszystkich najgorszych cech młodego mężczyzny w jednym małym chłopcu. Pomimo tego, miał kochających rodziców. Rodziców, którzy otaczali go opieką i miłością, wiedząc że jego życie już teraz nie jest łatwe, a w przyszłości będzie… jeszcze bardziej przejebane.

Z tego też powodu często zmieniali szkołę. Aby uchronić go przed dziećmi. Dziećmi, którzy w tym wieku wykazują się szczególną brutalnością, bezwzględnością i brakiem empatii. Słowne docinki, to tylko jedne z najmniej uciążliwych problemów, z jakimi się spotykał. Szturchanie, rzucanie plecakiem, wyrzucanie kanapek i ich deptanie, a w końcu poszturchiwanie, zrzucanie z krzesła czy faulowanie na wf-ie. Wszystko za cichą zgodą nauczycieli. Nauczycieli, zadowolonych z tego że uwaga dzieci skupiła się na kimś innym, niż na nich samych. Łatwiej było im prowadzić lekcje, łatwiej było zyskać sympatię dzieci. Wszystko co musieli zrobić, to tylko dolać swoją kropelkę upokorzenia dla młodego człowieka.

Ma na imię Tomasz. Ma 12 lat. Zamknięty w sobie. Mało mówił. Kiedy już to jednak robił, to się jąkał i nikt go nie słuchał. To była najlepsza wersja. Częściej się z niego śmiano i przedrzeźniano. Dlatego zawsze wolał siedzieć cicho. Trzymać się samemu. Zajmować ostatnie miejsca w klasie. Samotnie chodzić na przystanek. Wszystko co robił, robił sam. Z daleka od innych. Nikt nie wiedział jaki jest. Co lubi, a czego nie lubi. Czy ma jakieś zainteresowania. Był ludzkim pomiotem. Zlepkiem cech, których nikt nie chciałby mieć. Był jak filtr, wyłapujący największe skazy, aby inny mogli ociekać zajebistością i być z niej dumni. Pomimo tego nie żałował tego kim był. Zaakceptował to dawno temu. Wiedział że jego życie będzie marne. Nie mógł jednak nigdy przewidzieć, że krótsze niż ktokolwiek się spodziewał.

Ten dzień był w szkole inny. Puste i ciche korytarze wyglądały nienaturalnie. Cała szkoła była na wyjeździe z okazji dnia patrona. On wolał zostać w domu, w ciszy i spokoju. O 12 w południe poszedł do szkoły, aby skorzystać ze stołówki, na której miał wykupione obiady. Zawsze tak robił, kiedy oboje rodzice byli w pracy. Stołówka znajdowała się w suterenie, do której prowadziły schody w centralnej części budynku. Pierwsze jednak udał się do toalety. Przed jedzeniem zawsze mył ręce, aby nie zarazić się bakteriami.

Szkolna toaleta była obskurnym, odrapanym pomieszczeniem, śmierdzącym moczem, kałem i stęchlizną. Nie remontowana od lat, prezentowała się gorzej niż niejedna dworcowa ubikacja. Kiedy tylko przekroczył jej próg, wstrzymał oddech. Zawsze tak robił, dzięki czemu jego płuca miały wyjątkowo dużą objętość. Idąc na bezdechu przed siebie, nie zauważył że otwierają się drzwi jednej z kabin. Kabiny, w której czekało trzech jego kolegów. Osób, chcących dać mu nauczkę i pokazać kto tu rządzi. Był łatwym celem, dlatego nie zamierzali stosować żadnej taryfy ulgowej.

O ich obecności przekonał się dopiero wtedy, kiedy poczuł uderzenie pięścią w brzuch. Zadał je ten najwyższy i najsilniejszy. Upadł na ziemię, trzymając się rękami za brzuch. Stanęli nad nim, uśmiechając się ironicznie. Wyglądali jak stado szakali, czekających na ucztę po lwie. Dziś tą ucztą miał być on.

„Co młody? Nie poszło się na szkolną imprezę? Pożałujesz tej decyzji” – powiedział przywódca. Ten sam, który jako pierwszy wymierzył mu cios. Teraz wziął zamach nogą i pociągnął mocnego kopniaka. Czubek buta uderzył Tomka prosto w krocze. Wywołało to salwę śmiechu u jego dwóch pozostałych kompanów, a z oczu Tomasza popłynęły łzy.

„Uważaj, bo ci się jajka zbiją” zaczęła z niego drwić cała trójka. Podnieśli go i wciągnęli do kabiny, zamykając za sobą drzwi. Dwóch z nich przytrzymywało go za ręce, a trzeci zaczął mu rozpinać spodnie, jednym szarpnięciem zdejmując je do kolan. Następnie zdarli z niego bluzę i koszulkę. Pozostał w samej bieliźnie i opuszczonych do połowy spodniach.

Podnieśli klapę, odsłaniając brudną i śmierdząca muszlę klozetową. Środek wypełniony był papierem toaletowym i nie spłukanymi nieczystościami. „Przygotuj się na ucztę kocie” powiedział najniższy z całej trójki. Po tych słowach popchnęli go do przodu, chwytając za głowę i wciskając ją do muszli. Poczuł na twarzy wilgoć. Wilgoć, wymieszaną z rozmokłym papierem, kałem i moczem. Zacisnął usta, wstrzymując oddech. Był przerażony całą sytuacją. Do tej pory spotykał się najczęściej z agresją słowną i mało groźnymi popychankami. Traktował to tak normalnie, że nawet nie zwracał na to uwagi. To co się działo teraz, odebrało mu możliwość jakiegokolwiek reagowania.

„Dobra, wyciągnijcie go. Zasraniec nam się jeszcze utopi. Za dużo atrakcji dla niego przygotowaliśmy” – Tomek usłyszał słowa Najwyższego. W tym samym momencie dwójka chłopców zwolniła uchwyt, pozwalając mu się wyprostować i złapać oddech. Jeden z nich podał mu trochę papieru toaletowego, do którego wytarł twarz. Śmierdział. Płakał. Chciał do mamy. Co gorsza, zsikał się w majtki ze strachu.

„Patrzcie na tego siuśmajtka! Zlał się w gacie. Jak małe dziecko” – zaczęli się z niego śmiać, prześcigając się w docinkach. „Zdejmijcie mu gacie, zobaczymy jakim sprzętem dysponuje ruda małpa” zarządził herszt bandy. Tomasz próbował się bronić, ale był za słaby. Majtki zostały opuszczone na dół, odsłaniając jego małego penisa, ukrytego w kępce rudych włosów łonowych.

„Ale masz małą fujarkę Rudy. Ale nie przejmuj się. Zaraz ci to naprawimy”. W tym samym momencie Tomek poczuł stalowy ucisk na członku i mocne, przerażająco mocne ciągnięcie. Zdawało mu się, że jego penis tego nie wytrzyma. Zawył z bólu, ale to nie pomogło. Szarpali jego prąciem na wszystkie strony, naciągając, wywijając i miażdżąc w palcach. Kiedy po kilku minutach przestali, potworny ból tylko się spotęgował. Członek stał się fioletowy i spuchnięty. Kulił się na podłodze kabiny, nie podnosząc wzroku i płacząc.

„Zrobimy ci zdjęcie do gazetki. Uśmiechnij się. Zobaczysz się dziś na szkolnym fejsbuku!” Ciemną kabinę rozświetlił błysk lampy w telefonie. I tak chyba 10 razy. Robili mu zdjęcia, dumni z wykonanej przez siebie pracy. Sponiewierany. Zapłakany. Z obrzmiałymi genitaliami. Obraz nędzy i rozpaczy. Jednak to co się tu wydarzyło, miało być dopiero początkiem jego koszmaru. Zdjęcia miały trafić do internetu, czyniąc go rozpoznawalnym w całej szkole, a może i mieście czy kraju. Mimo zrujnowanej psychiki, wiedział co to oznacza. Wiedział że to początek jego końca.

„Pozwólcie mi pójść. Proszę”. Powiedział do nich łamliwym głosem. „Idź. I tak nam nie uciekniesz. A wieczorem sprawdź sobie fejsa. Będziesz sławny”. Po tych słowach zaśmiali się głośno i razem opuścili łazienkę.

On wiedział, że nie sprawdzi fejsa. Ani dziś, ani nigdy indziej. Wiedział że nie dotrze nawet do domu. Z takim mocnym postanowieniem, ledwo żywy, opuścił szkołę kierując się w stronę przejścia dla pieszych. Świeciło się na nim akurat zielone światło. Zamiast przyspieszyć, zwolnił. Taki był jego plan. Skończyć ze sobą, zamiast inni to zrobią za niego. Obserwował sygnalizator. Kiedy do przejścia zaczął zbliżać się autobus, nie wahając się ani chwili, wykonał trzy szybkie kroki przed siebie. Poczuł uderzenie. Bolesne uderzenie, wywołane przez kilkadziesiąt ton rozpędzonej stali. Został wyrzucony daleko do przodu. Upadając na ziemię, rozległ się chrzęst łamanych kości, trzask okularów i cichy jęk uwolnionej duszy, która właśnie opuściła jego ciało.

Prawa autorskie

Wszelkie materiały (w szczególności: artykuły, opowiadania, eseje, wywiady, zdjęcia) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.