Katar czy klasówka, oto jest pytanie …

Rodzice w jednej ze szkół w Białymstoku otrzymali wiadomość, z której wynikały dwa dosyć istotne problemy. Jeden to oczywiście incydent RODO. W artykule 4 ust. 1 pkt. 2 Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) znajdziemy definicję przetwarzania danych osobowych, z której wynika wprost, że przetwarzaniem danych osobowych jest „ujawnianie przez przesłanie, rozpowszechnianie lub innego rodzaju udostępnianie”. Wychowawczyni jednej z klas piątych naruszyła zasady ochrony danych osobowych wklejając całą bazę danych e-maili rodziców do okienka w programie pocztowych „Do” zamiast „UDW” (ukryta wiadomość do). Tym samym, każdy kto otrzymał tą wiadomość widział wszystkich adresatów korespondencji. Przyznam się, że zainteresowałam się kto ma jaki e-mail, gdzie, gdzie pracuje itd… Wielu rodziców znam z widzenia a tu niby niewinna zawartość czyjejś książki adresowej, a jak cieszy.

Przypomnijmy, że adresy mailowe analogicznie numery telefonów służą do nawiązania kontaktu bezpośredniego z inną osobą fizyczną. Adres poczty elektronicznej może zawierać w swojej strukturze nie tylko imię i nazwisko adresata, ale także miejsce pracy, przynależność do ugrupowań, partii politycznych, przynależność wyznaniowa lub wskazywać na przykład członkostwo w określonej organizacji. Połączenie obu tych członów sprzed znaczka „@” i po może w rezultacie doprowadzić do ustalenia tożsamości.

Ogółem każde z 33 rodziców otrzymało wiadomość elektroniczną zawierającą trzydzieści trzy adresy w tym, 23 zawierały imię i nazwisko lub samo nazwisko rodzica.

Zgodnie z RODO, jest to incydent bezpieczeństwa i należy zgłosić go do Urzędu Ochrony Danych Osobowych w ciągu 72 godzin. Przepis mówi: administrator bez zbędnej zwłoki – w miarę możliwości nie później niż w terminie 72 godzin po stwierdzeniu naruszenia zgłasza je organowi nadzorczemu, chyba że jest mało prawdopodobne, by naruszenie skutkowało ryzykiem naruszenia praw i wolności osób fizycznych. Dyskusyjne stwierdzenie „mało prawdopodobne” zazwyczaj interpretowane jest a minori ad maius, lepiej jest zrobić więcej niż narazić się na konsekwencje prawne.

Teraz pytanie, czy nauczycielka została przeszkolona z procedur dotyczących ochrony danych osobowych? Czy zapoznała się z przepisami dotyczącymi ochrony danych osobowych oraz wewnętrznymi regulacjami? Kto pełni funkcję Inspektora Ochrony Danych Osobowych w szkole i czy zadbał by tego typu incydenty nie miały miejsca? Jeśli IOD wywiązał się z obowiązków na nim ciążących to mogło dojść do złamania zasad polityki bezpieczeństwa informacji. Dyrektor szkoły powinien na podstawie art 33 ust. 5 RODO dokumentować wszelkie naruszenia ochrony danych osobowych, czy to robi? Kontrole wykażą.

Drugi problem to oczywiście treść wiadomości:

Szanowni Państwo!
Przypominam, iż zgodnie z obowiązującymi w szkole procedurami bezpieczeństwa mającymi na celu zapobieżenie rozprzestrzenianiu się wirusa Covid 19 dzieci chore powinny bezwzględnie pozostawać w domu. Niedopuszczalne jest wysyłanie chorych dzieci
do szkoły tylko na klasówkę. Być może Państwa dziecko bardziej nie zachoruje, ale w szkole są też inni uczniowie oraz nauczyciele i pracownicy administracji i obsługi.  Duża część z nich to osoby, które ukończyły 50 rok życia.
Proszę Państwa o odpowiedzialność i apeluję o przestrzeganie procedur ustalonych przez dyrekcję.
Pozdrawiam,

Jak się okazuje, nauczyciele zakładają, że może dojść do zamykania szkół i próbują na siłę zgromadzić jak najwięcej ocen. W tygodniu jest do ośmiu klasówek i kartkówek. Nie puszczenie dziecka z powodu kataru do szkoły to zaległość, którą ciężko będzie nadrobić. Każdy nowy tydzień to kolejne klasówki.

Idzie jesień, dzieci będą chorować. Nauczycielom łatwiej jest pracować z mniej liczniejszą klasą choćby dlatego, że mają mniej sprawdzania, nie muszą nadwyrężać głosu itd… Nauczeni, że wszystko się im należy, praca zdalna to dodatkowy urlop, chcą wymusić na dzieciach by zostawały w domach z byle powodu. Zauważmy, że katar nie jest wykazywany jako objaw zarażenia coronawirusem. Drobne formy przeziębienia nigdy nie stanowiły przeszkód w chodzeniu na klasówki, dlaczego nagle teraz nauczyciele podnoszą taki alarm?

Gdyby podejść obiektywnie do problemu, może warto by rozważyć opcję zmniejszenia ilości prac klasowych i kartkówek, a nie marnowanie czasu dzieci, ich ciężkiej pracy związanej z nauką i przygotowywaniem się do lekcji.

Prawa autorskie

Wszelkie materiały (w szczególności: artykuły, opowiadania, eseje, wywiady, zdjęcia) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.

1 Komentarz

  1. „Nauczeni, że wszystko się im należy, praca zdalna to dodatkowy urlop, chcą wymusić na dzieciach by zostawały w domach z byle powodu”.
    To jest jednak krzywdzące nieco zwłaszcza dla kogoś, kto z powodu chwilowego burn outu spowodowanego skokami ze stolików, piskami, wrzaskami i własnym idealizmem stracił pracę. Proszę Pana, wielu rodziców uważa, że nic nie musi robić z dziećmi. Dzieci nie przyuzone do wysiłku umysłowego są wypychane z przedszkoli i nawet Pan ma pewnie podopiecznego, który idąc do szkoły w wieku lat 7 nie wie, że nauka jest jego obowiązkiem i czytać nawet nie zaczął.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.