„just Breaking Bad …” – opowiadanie – Część 2

Po piętnastu minutach znaleźliśmy się w budynku, który stał ogrodzony biało-czerwonymi taśmami. Wylegitymowaliśmy się stojącym przed nim policjantom. Powiedzieliśmy, że jesteśmy na specjalne zlecenie, żeby sprawdzić stan rzeczywisty z tym co znajduje się w papierach.

Dziewczyny udały się od razu do pokoju księgowej. Nie zazdroszczę im. Sam na widok wszystkich segregatorów i poupychanych papierów wycofałem się z tego pomieszczenia. Wolę zająć się ciekawszymi rzeczami. Postanowiłem zwiedzić dokładnie placówkę.

Moją uwagę przykuło rozbudowane laboratorium chemiczne. Takiego nie widziałem od czasów studiów na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.

Trzy niedawno odnowione wyciągi wyróżniały się lśniącą bielą ceramicznej okładziny. W ich wnętrzu w równych odstępach spoczywały mieszadła magnetyczne wyposażone w płyty grzejne sterowane elektronicznie. Wprost zachęcały do prowadzenia złożonych organicznych syntez. Na zabezpieczonych niepalną, polianilinową farbą stołach piętrzyły się stosy statywów wraz ze skomplikowanymi systemami obejm, w których tkwiły jeszcze dziewiczo próżne dwu i trójszyjne kolby okrągłodenne.

Brak obecnej zazwyczaj w małych pracowniach instalacji gazowej mógł sugerować niedbałość, lecz był to tylko pozór. Na licznych stanowiskach pracy lśniły nowiuteńkie czasze grzejne a tuż obok nich nowoczesne autotransformatory. Wszystko było zasilane elektrycznie co stanowczo zmniejszało ryzyko wypadku. Najwyraźniej kierujący laboratorium nie tylko miał fioła na punkcie bezpieczeństwa ale był też pupilkiem dyrektora. Na wyposażenie laboratorium poszły grube tysiące co było widać nie tylko w zabezpieczeniach ale i w jakości zgromadzonego tu szkła.

Umieszczone wysoko nad blatami chłodnice z niezbędnymi gumowymi szlaufami doprowadzającymi zimną wodę i tymi co ogrzaną sprowadzały wprost do zlewów, były najwyżej jakości. Zarówno te libiega z prostymi rurkami chłodzącymi jak i spiralne przydatne choćby do destylacji alkoholu.

Z pewnym niedowierzaniem zbadałem kolekcję rozdzielaczy o rozmaitych pojemnościach i aparatów soxletta do ekstrakcji różnych substancji z produktów naturalnych. Zapobiegliwość pracujących tu ludzi dała mi do myślenia.

Patrząc na bogactwo zawartości laboratorium, moje oczy stawały się bardziej radosne, a usta samoistnie otwierały się by słownie wyrazić zachwyt. Przyszedł mi do głowy pewien plan, ale chciałem jeszcze z nim chwilę poczekać. To wymagało dużej delikatności i przede wszystkim pewności, że nikt o tym się nie dowie.

Po rekonesansie stwierdziliśmy, że wrócimy tutaj jutro z samego rana i podzielimy się obowiązkami. Już wiedziałem, że odgrzebywanie tego brudu może nam zająć nawet kilka miesięcy. Co jak co, ale takie sprawy z lewą dokumentacją, są tym czego najbardziej nie lubię. Ale co robić. To oznacza dla mojego szefa spokojną głowę o zlecenia przez najbliższe trzy miesiące.

Prawa autorskie

Wszelkie materiały (w szczególności: artykuły, opowiadania, eseje, wywiady, zdjęcia) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.