Efektywność zdalnego nauczania

Jak duże braki w edukacji mają dzieci po roku lekcji online?

Nierealne wymagania programu realizowanego samodzielnie w domach, sfrustrowanie uczniów i zrezygnowanie rodziców, którzy zostali postawieni w roli nauczycieli – tak w skrócie prezentował się miniony rok w polskim szkolnictwie. Ministerstwo edukacji nie zdaje sobie sprawy z realnej sytuacji i – co gorsza – odwraca wzrok w myśl zasady „jakoś to będzie”.

Festiwal ściągania i pracy grupowej

Jaką wiedzę wynieśli uczniowie z ostatnich miesięcy zdalnych lekcji? Być może nie opanowali do perfekcji równania Pitagorasa, ale z pewnością śpiewająco zdaliby egzamin z kombinowania. Okazuje się, że wiele rodzin pracuje wspólnie na „sukces” edukacyjny dziecka – w końcu w teście z matematyki może pomóc mama księgowa, uzdolnione rodzeństwo wyręczy w pracy z techniki, a w dzienniku pojawią się same piątki. Ponadto, podczas sprawdzianów cała wiedza zebrana w Internecie stoi przed uczniami otworem, a grupowe konwersacje aż huczą od wysyłanych wiadomości. Jaki procent uczniów nie skorzystał z takich dogodności? Odpowiedzi na to pytanie nie podają oficjalne statystyki, ale każdy może zastanowić się, czy sam nie ułatwiłby sobie życia na ich miejscu. Warto jeszcze wspomnieć o graniu na konsoli podczas lekcji czy drzemkach pomiędzy kolejnymi kontrolami obecności – tak prezentuje się pełen obraz szkoły zdalnej.

Samodzielna praca z podstawą programową – rodzice w roli nauczycieli

Każdy etap edukacji charakteryzuje się pewnymi trudnościami, które do tej pory rozwiązywane były w szkołach przez pedagogów. Dzieci w wieku wczesnoszkolnym do przyswajania wiedzy potrzebują stymulacji – nie posiadają jeszcze umiejętności długotrwałej koncentracji, dlatego uczą się przez zabawę, ruch, emocje. Podczas pandemii odpowiedzialność za kreatywną naukę dzieci została zrzucona na barki rodziców – a przecież nie są oni zazwyczaj wykształceni w tej dziedzinie. Nauka czytania i pisania z rodzicem, który traci cierpliwość, oznacza dla dziecka ogromny stres i demotywuje je do działania. Z drugiej strony, w przygotowaniach licealisty do matury z chemii czy rozszerzonej matematyki, w przypadku znikomego kontaktu z nauczycielem pomoże już tylko korepetytor – tutaj z kolei dla wielu rodzin problemem są kwestie finansowe.

Od strony technicznej lekcje zdalne również nie wyglądają kolorowo. Zajęcia na odległość często nie zaczynają się o czasie, a problemy z połączeniem – prawdziwe lub zmyślone przez uczniów – jedynie spowalniają pracę. W efekcie lekcja trwa nie 45, a 20 minut. Najczęściej wygląda to tak, że nauczyciel na początku podaje temat zajęć i zakres stron do samodzielnego przerobienia w podręczniku.

Jazda na nartach w domu czy test wiedzy o koszykówce? O problematycznej organizacji WF-u w domu

Jednym z największych wyzwań nauczania zdalnego jest prowadzenie lekcji wychowania fizycznego. Nauczyciele WF-u wychodzą z siebie, by zachęcić młodzież do aktywności – wielu z nich w ramach zaliczenia prosi o wykonywanie każdego dnia określonej liczby kroków, inni proszą o ćwiczenia przed kamerkami. Niektóre rozwiązania proponowane przez nauczycieli ocierają się jednak o absurd. Domowe lekcje pływania „na sucho” w strojach kąpielowych czy jazda narciarska na dywanie to jedynie niektóre z ciekawych przykładów. W tym miejscu warto jednak docenić wysiłek podejmowany przez kadry. Niejednokrotnie lekcje WF-u wcale się nie odbywają, a nauczyciele stwierdzają, że nie mają możliwości przeprowadzenia zajęć. Poza niskim poziomem wiedzy młodzieży, wkrótce będziemy się mierzyć z masową otyłością i wadami postawy.

Każdy odpowiada za siebie?

Ministerstwo edukacji mówi o sukcesie polskiej oświaty – w końcu statystyki efektywności się zgadzają. Spotkania online odbywają się zgodnie z planem zajęć, a program edukacyjny oficjalnie zostaje przerobiony. Zdrowy rozsądek podpowiada jednak, że tryb nauczania online, realizowany w tak nieudolny sposób, musi przynieść negatywne skutki. Po powrocie do szkół we wrześniu ubiegłego roku, na jaw wyszły ogromne braki programowe, które starano się nadrobić od początku roku szkolnego. Jesienią rząd podjął po raz kolejny decyzję o przejściu na nauczanie online, wbijając gwóźdź do trumny. Obecnie uczniowie wrócili do lekcji stacjonarnych, ale kto wie jak będzie to wyglądało jesienią?

Nie chodzi nawet o naprzemienne otwieranie i zamykanie szkół w różnych konfiguracjach – nauka stacjonarna tylko dla wybranych roczników czy tryb hybrydowy – za którymi ciężko było nadążyć. W końcu pandemia koronawirusa to sytuacja nowa i wyjątkowa, a wiele decyzji zostało podjętych w pośpiechu. Skąd jednak wynika traktowanie edukacji milionów młodych obywateli po macoszemu?

Wiadomo przecież, że obecny rząd potrafi skutecznie przeprowadzać reformy szkolnictwa. W końcu obóz władzy podjął niedawno decyzję o likwidacji gimnazjów, czym spowodował ogromny chaos w szkołach i kadrze pedagogicznej. Podczas pandemii nauczyciele i uczniowie pozostali jednak zostawieni sami sobie (no, może poza pasmami programów edukacyjnych, organizowanych na samym początku przez TVP). Większość z nas pamięta, jak żenująco niski poziom merytoryczny reprezentowały lekcje w telewizji. Nieudolne mnożenie potęg, nazywanie promienia koła średnicą czy dziwna pani od kalamburów – oto wsparcie nauczania zdalnego w wykonaniu publicznej telewizji, finansowanej ze środków publicznych. Wydaje się, że jedyne o co dba polski obóz władzy w ramach edukacji, to odpowiednia narracja katastrofy smoleńskiej w podręcznikach do historii, a jeśli chodzi o resztę – radźcie sobie sami.

Źródła:
Kombinowanie, piżamy i bilingi nauczycieli. Zdalna nauka okiem rodzica
Luki w edukacji. Nauka zdalna odbija się na wiedzy uczniów
Zdalny WF, czyli zdalna ściema
Zdalna edukacja oczami uczniów, nauczycieli i rodziców – raport naukowców i poradnik

Prawa autorskie

Wszelkie materiały (w szczególności: artykuły, opowiadania, eseje, wywiady, zdjęcia) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.

5 Komentarze

  1. Jeśli Czarnek wprowadzi zdalne nauczanie przyłącze się do każdego protestu ! Te dwie 13-stki … kto wie czy nie odebrały sobie życia przez naukę zdalną. To bomba z opóźnionym zapłonem. Kumuluje w sobie taki negatywny potencjał samotności odizolowania, braku możliwości kontaktu z innymi ludźmi, rówieśnikami, rośnie depresja, stany lękowe wśród młodych ludzi. Ktoś kiedyś musi rozliczyć ten rząd ze wszystkich ofiar covidowych!

  2. Oświata w okresie pandemii jest dysfunkcyjna! Nie istnieje! Niektórych nauczycieli uczniowie nawet nie widzą, a jedynie dostają na maila prace domowe i informację, które strony z podręcznika należy przeczytać.

    A w kościołach wirusy się nie roznoszą … a w szkołach tak, mądre te nasze wirusy! Mądrzejsze niż minister oświaty!

  3. Nie ma czegoś takiego jak zdalne nauczanie, to dysfunkcja systemu oświaty wykreowana i usprawiedliwiona przez rzad.Nie można mówić o nauce jeśli nauczyciele prowadzą lekcje po 15 minut, a dzieci same muszą do wszystkiego dochodzić z podręczników czy internetu. Pana z informatyki uczniowie na oczy nie widzieli, bo po co, wystarczy że dostawały prace domowe. O wychowaniu fizycznym nie było mowy, bo niby jak i gdzie?

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.