Czy należy bać się uchodźców?

Migracje dużych mas ludzi miały miejsce odkąd istnieje człowiek. Plemiona lub nawet całe narody częstokroć porzucały swoje kolebki by szukać nowych miejsc do zasiedlenia. Przyczyną mogły być wojny, kataklizmy, trwały nieurodzaj lub konflikt wojenny. Z podobnym procesem zaczynamy mieć do czynienia w Europie. Czy to dobrze, czy źle? Czy emigrantów należy się bać?

Dlaczego kochamy Europę?

Tak, nie wstydźmy się do tego przyznać. Ta wyszydzana „europejskość”, kojarzona przez wielu z Brukselą, „lewactwem” i zagrożeniem dla „tradycyjnych” wartości – w istocie opiera się właśnie na tychże wartościach. Chrześcijaństwo i wolność nie przeczą sobie. Nie mówimy tutaj o zinstytucjonalizowanym Kościele, lecz o przesłaniu i naukach Chrystusa. Pomoc biednym (współczesne świadczenia socjalne), uważane tak często za przejawy socjalistycznych tęsknot, są niczym innym jak wcielaniem w życie ewangelicznego przesłania o miłości bliźniego. Europejskie wartości takie jak swoboda, wolność, demokracja również nie są sprzeczne z ideami chrześcijaństwa; apostołowie nigdy nie nawracali nikogo siłą i nie przymuszali do przyjęcia konkretnego punktu widzenia.

Można ujrzeć to jednak dopiero na tle kultury islamu, mocno różniącej się od naszej własnej. Dopiero wtedy uświadamiamy sobie, że kochamy Europę i w gruncie rzeczy większość z nas wyznaje… podobne wartości. Wszyscy na przykład cenimy swobodę. Możemy, lecz nie musimy być ludźmi wierzącymi. Możemy wybierać swoje miejsce zamieszkania. Kobiety mogą poruszać się same po ulicy i decydować o swoim życiu. Kwestia stroju jest głównie domeną mody i obyczajów, a nie religijnych nakazów lub zakazów. Prawo nie reguluje kwestii światopoglądowych. Pozostawia obywatelowi w tym zakresie wolny wybór. Swoboda zapewnia nam możliwość wygłaszania krytycznych poglądów, z której wielu skwapliwie korzysta. Wszyscy jednak mniej lub bardziej wyczuwamy różnicę między obroną swoich przekonań a absolutnym, zaciętym fanatyzmem, nie znoszącym żadnego odwołania ani apelacji. Fanatyzmem, który w wielu przypadkach spotyka się w krajach muzułmańskich z cichym przyzwoleniem, a nawet aprobatą ze strony władzy.

Religijne szaleństwo

W telewizji widzimy rodziny uciekające przed wojną. Są wśród nich ludzie wykształceni. Być może część z Was powie: niemożliwe, by informatycy i lekarze, którzy biegle znają język angielski mogli być religijnymi fanatykami. Niestety, decyzja o byciu lub niebyciu fanatykiem nie jest decyzją racjonalną. Nie odbywa się ona na intelektualnym poziomie. Niebezpieczna idea może równie łatwo przeniknąć do wykształconych umysłów.

Sięgnijmy tu do historycznej analogii. Wielu ludzi uważa, że niemiecki faszyzm był dziełem garstki szaleńców. Nic bardziej błędnego! Doktryna czystości rasowej, która później tak zawładnęła tłumami, powstała w USA, w środowisku arystokratów, polityków, nauczycieli, wykładowców akademickich i lekarzy. Płynie stąd prosty wniosek – sama wiedza, wykształcenie, znajomość języków – nie uodparnia nikogo na fanatyzm. Doświadczenie fanatyzmu, tak typowe dla skrajnych odłamów Islamu, odbywa się bowiem na głębokim emocjonalnym poziomie. Idee naznaczone fanatyzmem przemawiają do pierwotnych instynktów, które są zakorzenione w każdym z nas – potrzeby wspólnoty, „współuczestnictwa”, rozmycia indywidualnej jaźni, agresji skierowanej wobec „innego”, „złego” i „obcego”.

Trzeba znać i rozumieć potęgę fanatyzmu, aby w ogóle potrafić się z niego uleczyć. Wielu ludzi nie ma ochoty się nad tym zastanawiać, uważając, że ten problem ich nie dotyczy. Jednak nawet na najprostszych przykładach możemy zaobserwować, że tak nie jest, że rządzą nami mechanizmy silniejsze od nas samych, chociaż nie chcemy się do tego przyznać. Wyobraźcie następującą sytuację. Jesteście w dużym markecie. Wokół jednej z półek tłoczy się duży tłum podekscytowanych ludzi. Idę o zakład, że i wy podejdziecie w tamtą stronę. Tak samo zrobię ja sam. Powiecie zapewne: „To jest decyzja racjonalna. Podszedłem tam, ponieważ duży tłum świadczył, iż może to być jakaś szczególna okazja”. Wyobraźcie sobie zatem, że nie macie grosza przy duszy. Cokolwiek nie znajdowałoby się na stoisku, i tak tego nie kupicie. Mimo to nadal obstawiam, że zrobicie to samo co reszta ludzi, czyli podejdziecie do stoiska. Tak działa siła tłumu. I to jest również jeden z mechanizmów, które wykorzystuje religijny fanatyzm.

My w Europie nie jesteśmy wolni od fanatyzmu jako takiego. Doświadczenie dwóch totalitarnych systemów przekonało nas o tym aż nazbyt dobitnie. Jednak w obecnych czasach fanatyzm religijny, w swojej skrajnej postaci, jest dla Europejczyka zjawiskiem raczej rzadkim. Czy próbuję przez to powiedzieć, że nie powinniśmy przyjmować uchodźców, ponieważ są oni religijnymi fanatykami i mogą nas swoimi skrajnymi poglądami „zarazić”?

W żadnym wypadku. Próbuję powiedzieć, że jeżeli zdecydujemy się przyjąć uchodźców i nie zapewnimy im możliwości asymilacji z naszymi europejskimi wartościami i z naszą mentalnością, to wirus religijnego fanatyzmu będzie rozprzestrzeniał się wśród nich błyskawicznie. Choćby dlatego, że dzięki religii będą mogli się dowartościować, poczuć, że nadal są razem, choć od ojczystego kraju dzielą ich tysiące kilometrów.

Jeśli przyjąć, to na jakich zasadach?

Duże społeczności muzułmanów są problemem we Francji. Mamy tam do czynienia z dzielnicami niemal w całości zaludnionymi przez wykluczonych muzułmanów. Są miejsca całkowicie przez nich opanowane, w które nie zapuszcza się nawet francuska policja. Otóż to wykluczenie staje się główną przyczyną problemu. Imigrantów po prostu przyjęto, nie stwarzając przy tym żadnego programu asymilacji przybyszów z rodowitymi mieszkańcami. Brak otwartości wobec obcych sprzyja właśnie utrwalaniu skrajnych postaw, których najbardziej się obawiamy. Należy więc albo przyjąć uchodźców, jednocześnie wdrażając długoletni plan ich asymilacji, albo – nie przyjmować ich wcale. W przeciwnym razie rzeczywiście mogą stać się oni w przyszłości źródłem niebezpieczeństw.

Przyjęcie muzułmańskich uchodźców musi wiązać się z działaniami umożliwiającymi im jak najszybsze podjęcie pracy w polskich firmach. Dzieci powinny zostać objęte obowiązkiem szkolnym, tak by jak najszybciej mogły zacząć poznawać naszą kulturę i obyczaje. Jako nauczyciel posiłkuję się w tej sprawie swoimi własnymi obserwacjami. Nie wolno tworzyć grup ani klas „muzułmańskich”. Przyjezdni powinni być wymieszani z polskimi kolegami oraz koleżankami. Trzeba włożyć jak najwięcej wysiłku w ich integrację z polską społecznością.

Przybycie znacznej ilości uchodźców musi również wiązać się z czujnością naszych służb porządkowych. Nie dajmy się przy tym zwariować – nie każdy muzułmanin stanowi zagrożenie. Większość z nich to zwykli, nastawieni pokojowo ludzie. Niemniej pośród nich mogą znajdować się również fundamentaliści, niechętnie lub nawet wrogo nastawieni do zachodniego świata. Nawet jeśli nie mieli oni do tej pory związków ze światem terroryzmu, mogą stanowić świetny „materiał” dla poszukujących współpracowników terrorystów. Znacznie łatwiej jest przecież „zwerbować” osobę, która ze względu na pochodzenie ma już zaszczepione konkretne wartości, do których można się odwołać.

Problemem pozostaje również niekontrolowany przepływ muzułmanów przez granice, który może zostać zapoczątkowany przez przyjęcie niedużej grupy uchodźców. O ile nasze służby specjalne są w stanie monitorować grupę ludzi, to nie są raczej w stanie poddawać ich długoletniej obserwacji. Można spodziewać się, że uchodźcy, gdy osiedlą się w Polsce, będą również zapraszali swoje rodziny, a być może z czasem nawet znajomych.

Nie próbuję tu oczywiście przekonać Was, że emigranci mają związek z terrorystami. Być może żaden z nich go nie ma. Stanowią oni jednak doskonały „kanał przerzutowy” dla nowych, nie zawsze bezpiecznych idei. Ich obecność może być dla organizacji terrorystycznych ułatwieniem i osłoną w działaniu.

Emigranci – szansa czy zapowiedź katastrofy?

Odpowiednio przeprowadzony proces przyjęcia niedużej grupy uchodźców nie musiałby oznaczać dla nas samych problemów. Napływ emigracji może do pewnego stopnia poruszyć gospodarką i zwiększyć jej żywotność. W końcu jest to spora grupa ludzi, która ma silną motywację, aby kupować i produkować, ponieważ zaczyna wszystko „od zera”. Być może polski rząd byłby w stanie również wynegocjować rozsądne fundusze na program asymilacji uchodźców w Polsce. To oznaczałoby wzrost zatrudnienia na przykład w branży edukacyjnej. Potrzebni byliby również pracownicy społeczni utrzymujący kontakt z uchodźcami oraz różnego rodzaju animatorzy, podejmujący działania w kierunku zapewnienia integracji społeczności uchodźców z rdzennymi Polakami. Trzeba pamiętać, że w przeszłości wielkie państwa czy nawet imperia budowały swoją potęgę na emigrantach i uchodźcach. Przecież do tej pory w Stanach Zjednoczonych mamy dzielnice chińskie, kubańskie, meksykańskie i… typowo polskie.

Jednak napływ dużej grupy ludzi z krajów w których panuje odmienna obyczajowość i kultura może zaktywizować mechanizmy, które po pewnym czasie zaczną wymykać się spod kontroli. Tolerancja i otwartość to wartości cenne dla Europejczyka. Pytanie jednak, czy bycie tolerancyjnym zawsze i wszędzie kończy się… dobrze. Pewien znajomy opowiedział mi historyjkę o amerykańskim miłośniku przyrody, który oswajał drapieżne bestie. Wychodził z założenia, że zwierzęta odpowiadają agresją jedynie wtedy, gdy ktoś stanowi dla nich zagrożenie. Podchodził więc do niedźwiedzi i tygrysów z otwartymi rękami, przemawiając do nich czule: „kocham cię”. Przez pewien czas podobno to działało. W końcu jednak trafił się niedźwiedź, który najwyraźniej nie do końca rozumiał ten „język miłości” i rozszarpał nieszczęśnika na strzępy.

Morał z opowiastki płynie taki, abyśmy w naszej chęci czynienia dobra nie zapędzili się za daleko, żebyśmy nie stali się jak to dziecko, które bez zastanowienia wpuszcza do mieszkania każdego, kto na pytanie „kto tam?” odpowiada „przyjaciel!”.

Prawa autorskie

Wszelkie materiały (w szczególności: artykuły, opowiadania, eseje, wywiady, zdjęcia) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.